Trochę spóźniony świąteczny one shot (tak, ta książka jeszcze żyje).
Akcja rozpoczyna się w momencie, gdy Will jest jeszcze dzieckiem.Ciemnowłosy chłopczyk siedział na krześle i machał nogami. Ogromny zegar w kącie powoli odliczał godziny, a on, znudzony spoglądał za okno, częściowo zasłonięte przez wielką choinkę.
- Will! Tu jesteś! - usłyszał i obrócił się w stronę dźwięku. W progu jednych z dwóch drzwi jadalni stała opiekunka sierocińca, panna Rosemary. - Wszędzie cię szukałam! Co ty tu robisz o tej porze?
- Czekam na Mikołaja, proszę pani - odparł, uśmiechając się szeroko, odsłaniając tym samym dziurę po brakującym zębie, jaki wypadł mu kilka dni temu. - Przygotowałem nawet ciasteczka i mleko! - dodał, wskazując na talerzyk i szklankę postawioną na stole.
Rosemary zaśmiała się serdecznie i poklepała go po głowie.
- Tylko wróć potem do łóżka, dobrze? Jeżeli rano nie znajdą cię w twoim pokoju, to nie chciałabym być w twojej skórze.
- Tak, proszę pani!
Opiekunka pożegnała się z nim ciepło i wyszła z pomieszczenia, życząc mu owocnych oczekiwań. Will rozsiadł się wygodniej na krześle. Patrzył na wolno poruszające się wskazówki zegara, a jego nogi poruszały się w rytm ich tykania. Z każdą upływającą minutą jego powieki robiły się coraz cięższe i uparcie walczył z nimi, aby nie opadły. Niestety walka ta z góry została skazana na porażkę, gdyż chłopiec zmęczony był całodziennym pomaganiem przy dekorowaniu sierocińca na święta i prędko zasnął.
Will nie wiedział co go obudziło, lecz gdy zdał sobie sprawę, że przysnął szybko wyprostował się na krześle i rozejrzał wokoło. Na jego twarzy natychmiast pojawił się szeroki uśmiech, ponieważ ujrzał sylwetkę mężczyzny stojącego w progu.
Podobnie jak większość dzieci, wyobrażał sobie świętego Mikołaja jako wysokiego mężczyznę z lekką nadwagą i długą, białą brodą, noszącego czerwony płaszcz, i czapkę z białym pomponem, i z wielkim worem na plecach, w którym mieściły się prezenty dla wszystkich grzecznych dzieci. Na jego twarzy zawsze gościł uśmiech, a ciepły głos mógł stopić nawet najbardziej lodowatego bałwana.
Kogo zaś zobaczył?
Niskiego człowieka o sylwetce sportowca, posiadającego czarną, niezbyt wielką brodę oraz pelerynę w nieokreślonym kolorze. Nie miał żadnego wora, ba, nawet torby! Natomiast spojrzenie miał stanowcze i niezbyt przyjazne.
Cóż, pomyślał brązowowłosy, może specjalnie wykreowali taki wizerunek, bo mężczyzny, który przed nim stał, mogła się przestraszyć niejedna strachliwa dziewczynka. Will jednak strachliwą dziewczynką nie był, dlatego zagadnął go, nie spuszczając znań wzroku.
- Cześć, Mikołaju! Już się obawiałem, że nie przyjdziesz! Tyle śniegu w tym roku napadało, że zasypało nawet część korytarzy w zamku! Podobno wszystko dlatego, że jakaś służąca nie zamknęła okna! Wiedziałeś?
Mikołaj przez chwilę nie odpowiadał. Will zaczął się zastanawiać, czy go zrozumiał - mówi się przecież, że pochodzi z zagranicy! Zmartwiło go to. Jako siedmiolatek nie potrafił powiedzieć zbyt wiele w innych językach: jedynie kilka słów po gallijsku i przywitać się w mowie Nihon-Ja.
- Czemu jeszcze nie śpisz? - przerwał jego zamyślenie przybysz, a chłopczyk uśmiechnął się szeroko, uradowany faktem, iż może porozumieć się z Mikołajem.
- Obiecałem sobie, że w tym roku cię zobaczę!
Brew przybyłego uniosła się znacząco do góry, a Will musiał powstrzymać się, aby się nie zaśmiać. Opiekunki od zawsze wmawiały mu, że to niekulturalne, przerywać rozmowę z dorosłym śmiechem.
CZYTASZ
Zwiadowcy - One shots
Fiksi PenggemarJest to zbiór one shotów z uniwersum zwiadowców z książek autorstwa Johna Flanagana. Zachęcam do czytania!