Choroba (Will x Horace)

1.4K 108 50
                                    

Horace jechał ma Kickerze pogwizdując cicho. Był wczesny ranek, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Był jeszcze jeden powód dla radości młodego rycerza: po wielu tygodniach mógł znów spotkać się ze swoim najlepszym przyjacielem - Willem. Kiedy dach zwiadowczej chatki mignął mu wśród drzew Horace westchnął z ulgą i poprowadził Kickera do stajni.

Wyrwij zarżał radośnie na ich powitanie, a Horace poklepał go po chrapach.

- Cześć Wyrwij - powiedział dając konikowi jabłko ze swoich bagaży

Horace dał jeszcze owoc Kickerowi i wyszedł ze stajni kierując się ku niewielkiej zwiadowczej chatce. Zatrzymał się na ganku, strzepnął niewidzialny kurz z odzienia i zapukał. Rycerz czekał, ale odpowiedziała mu głucha cisza. Horace zapukał jeszcze raz (tym razem mocniej), ale nadal nie doczekał się odpowiedzi.

Po kilku sekundach głębokiej konsternacji Horace otworzył drzwi i wszedł do środka. W domu było bardzo ciemno, wszystkie zasłony były zaciągnięte, a w palenisku tliło się słabo kilka kawałków drewna. Chociaż szczerze mówiąc było tam więcej dymu niżeli ognia.

- Will? - zapytał niepewnym głosem Horace wchodząc głębiej do chaty

Skrzywił się kiedy nastąpił na jedną z skrzypiących desek. Horace szybkim krokiem przeszedł przez niewielki korytarz i zapukał do drzwi sypialni, ale i tym razem odpowiedziała mu głucha cisza. Rycerz nie zastanawiając się dłużej wparował do pomieszczenia i omiótł go wzrokiem. Już miał zamiar wyjść z na pozór pustego pokoju kiedy zauważył nieduże wybrzuszenie na jednym z dwóch stojących tam łóżek.

Horace podszedł bliżej i zauważył brązową czuprynę swojego przyjaciela wystającą spod warstw pierzyny. Rycerz zdziwił się. Zwiadowcy mieli bardzo dobry słuch i Will powinien usłyszeć go zanim zdążył przekroczyć próg stajni.

- Will? - spytał, ale zwiadowca nie poruszył się

Horace chwycił przyjaciela za bark i lekko nim potrząsnął.

- Will? - powtórzył głośniej - Will!

Zwiadowca powolnym ruchem otworzył oczy i zerknął na Horace'a. Jednak jego wzrok wydał się rycerzowi trochę zamglony.

-H-horace? - wydukał po chwili Will ochrypłym głosem - A co ty tutaj robisz?

-Nie wygłupiaj się, Will - odparł Horace sądząc, że znów dał się nabrać na jakiś słaby żart - Przecież tydzień temu wysłałem ci list, w którym wspomniałem o moim przyjeździe.

- List? Nie pamiętam. - zwiadowca chyba chciał coś dodać, ale przerwał mu niespodziewany atak kaszlu - Strasznie boli mnie głowa - powiedział kiedy udało mu się uspokoić - Daj mi spokój Horace. Jestem zmęczony

- Jest ranek - odpowiedział Horace marszcząc brwi. Zwiadowcy od zawsze byli rannymi ptaszkami. Zwłaszcza Will. Zanim wspomniany wyżej zwiadowca zdążył na nowo szczelnie okryć się kołdrą Horace położył dłoń na jego czole - Jesteś cały rozpalony.

Will mruknął coś niezrozumiale i schował głowę pod kołdrę.

Horace przeklął w myślach.

- Nigdzie się nie ruszaj - powiedział odsłaniając zasłony aby wpuścić do pokoju trochę światła - Zaraz wracam

- Nigdzie się nie wybieram - odburknął Will, ale Horace już go nie słyszał, bo siedział już na grzbiecie Kickera i cwałował w stronę Redmont.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Horace wciągu najbliższych dwudziestu minut zdążył odwiedzić miejscową zielarkę, kupić zalecone przez nią rośliny i wstąpić na chwilę na targ aby kupić trochę świeżych owoców. W ciągu kolejnych pięciu zdążył wrócić do zwiadowczej chatki.

Zwiadowcy - One shots Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz