Rozdział XII

22 3 2
                                    

Dzień szybko mi minął. Prawie ciągle myślałam o Deadshotcie i Harley.
W sumie, to byliby fajną parą, ale jednak Harley bardziej pasuje mi z Jokerem... Gdyby on się dowiedział o całej sprawie chyba by wszystkich zabił. Dosłownie.

***

- Ej... Patrzcie kto przyszedł! - krzyknęła Fi z pod okna.
- Kto? - spytałam równocześnie podchodząc do okna - O BOŻE NIEEEE! Myślałam ze umarły...
- O co wam chodzi? - podirytowany się Floyd - O matko...
- Ej ta pani... E... No ta brunetka... Ona ma Zbyszka! Myślami że już go nigdy nie zobaczę. - Harley prawie popłakała się ze szczęścia.
- Dobra chodźmy po nie - zaproponował Deadshot.

Pare minut pózniej zdziczałe kobiety siedziały juz na recepcji i ogrzewały się pod kocami. W pomieszczeniu panowała niezręczna cisza.
- Robi się dosyć późno... Fajnie by było gdybyśmy pojechali do jakiegoś sklepu sportowego - zaczął Lawton - Kto chce jechać ze mną?
- Ja! - bez namysłu krzyknęła Fi.

O nie! Nie pomyślałam o niej... Przecież Fiona na zabój kocha się w Deadshocie. Cholera... Mój plan nie pyknął. I co ja teraz zrobię? W sumie najpierw powinnam pogadać z Harley o Floydzie i co ona tak naprawdę do niego czuje. Bo w sumie nie wiem czy tak naprawdę się nim zauroczyła czy to tylko moje przypuszczenia...

- Dobra Fi i... Może... Liver? Co ty na to? - mężczyzna wskazał na mnie.
- E... No... Jasne - chciałam wprawdzie pogadać z Harley ale przynajmniej bede miała Fi na oku...


- Czemu tu jest tak mało rzeczy? - spytałam dosyć spanikowany tonem gdy weszłam do sklepu.
Moja wyobraźnia już kreowała sobie jakieś strasznie myśli.
- Spokojnie... Nie wiem ale możliwe że przed napadem mieli tutaj zrobić dostawę tylko juz nie zdążyli... - wyjaśnił Floyd.
- Napadem? - zdziwiłam się.
- No a jak to inaczej nazwiesz?
- Nie wiem w sumie...

- Dobra, do rzeczy. Ja zapakuje do tego dostawczaka co stoi przed sklepem  najpotrzebniejsze przedmioty a potem jakieś wasze zachcianki okej? - Deadshot kierował te słowa do Fi która startował już do stoiska z piłkami.
- Okej, okej...

Po paru dobrych godzinach mogliśmy wyruszyć w drogę powrotną. Ja oczywiście kierowałam autem dostawczym. W sumie to miejsc ważne, ciekawsze jest bardziej chyba to co wzięliśmy... No więc: bieżnie, jakieś hantle, sprzęt do ćwiczenia bicepsów ( dziwne rzeczy, nie znam się na tym), dużo piłek dla psów, rowery, odzież sportową, buty, maty. Nie jestem pewna czy braliśmy coś jeszcze... Chyba nie.
W każdym bądź razie miałam rownież dużo czasu żeby pomyśleć, ale nie o tym o czym myślałam że będę mogła pomyśleć. Myślałam o tej całej sytuacji. Waller, jakieś wojsko, uwięzieni ludzie... Brzmi absurdalnie ale stało to się tak szybko że  w sumie nie wiem co się stało. Wiem, masło maślane, ale nie umiem tego inaczej określić.  Boje się. Tak po aż pierwszy się czegoś boje. Nigdy się nie bałam, zawsze byłam nie zależna. Miałam gdzieś rodziców, siostrę, wszystkich. Wszystko. Gdyby nie on, stoczyłabym się. Nie byłabym sobą. Nie wiem czy w ogóle bym była.
Z każdym dniem przepełnia mnie coraz większy lęk. Nie chce aby ktoś zauważył moją słabość. Tego że się boje. To uczucie przeradza się w gniew, a gniew w złość z którą nie umiem sobie poradzić. Mam wybuchy agresji. Tylko przy Sky czuje się dobrze. Ona wszystko o mnie wie. Wie kim tak naprawdę jestem i kim jest on.

Dobra Liver! Na dzisiaj dosyć. Skup się.

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Aaaaaaa jest. Przepraszam ale się nie wyrabiam. Nadchodzą święta i przygotowania pełną parą dlatego też chciałam wam życzyć radosnych, milutkich, a przede wszystkim rodzinnych świąt  wielkanocnych 💗💝🎉💖👑 Do następnego rozdziału joł 😂

Co, jeśli...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz