Rodział VII

27 2 2
                                        

Idąc ciemnym kanałem usłyszałam pewien krzyk. Nie był zbyt głośny. Tak jakby ktoś lub coś chciało mi dać znać o swojej obecności. Wiedziałam że to test nie tylko na wytrzymałość ale także na spryt oraz inteligencję, więc nie mogłam spanikować.

Ciągle powtarzałam sobie że to tylko głupi sprawdzian, nie mam się czego obawiać ale czułam z każdym krokiem większy strach.
- A co jeżeli oni nie chcą nam pomóc? Co jeżeli chcą mnie zabić w tak okropnym miejscu? Co jeżeli jestem częścią ich planu, a wszystko o czym mówili to kłamstwo? - myślałam.

Nagle krzyk zrobił się bardzo głośny. Był okropny... Tak jakby żywcem kogoś podpalali.
- Boże... Nie... Idź prosto... Nie możesz zawrócić... - powtarzałam.
W tej samej chwili zobaczyłam postać uśmiechającą się do mnie straszliwie. Nie był to Joker... Poznałam po mimice twarzy... Usta tego kogoś nienaturalnie się wyginały... Zaraz, zaraz... Te usta są zaszyte... Oczy całe pokrwawione, więcej szczegółów nie dojrzałam. Było zbyt ciemno, a poza tym zjawa stała pare metrów przede mną.
- Nie boje się... To tylko wytwór mojej wyobraźni spokojnie Liv... Wszystko jest dobrze...
Powietrze stawało się coraz gęstsze. Czułam jak powoli nie potrafię oddychać.

- Wstawaj! To sen! Liv! - usłyszałam.
Otworzyłam oczy i znalazłam się w swoim pokoju otoczona przyjaciółmi.
- Co to było? - spytałam.
- Zły sen - odpowiedział Sky.
- Aha... O matko - westchnęłam.
- Krzyczałaś na cały hotel.
- Ale w moim śnie byłam bardzo cicho...

Potrzebowałam jeszcze pare minut aby dojść do siebie... Nie wiem czy był to sen proroczy ale napewno realistyczny.

- Może się rozerwiemy? - zaproponowała pani Gerald przy śniadaniu.
- W jaki sposób? - zaciekawił się Deadshot.
- Hmm... Może pojedziemy na kulig? - zapropnowała.
- Że co?! - wykrztusił Joker.
- No to jest cos takiego ze jedziesz saniami a koń cię ciągnie Jokereczku, nie słyszałeś?
- Ale... Dobra, nie ważne - westchnął Jokerz
- Fajny pomysł - przyznał Floyd.
- Nie podlizuj się - wycedził Joker.
- Dziurawce z was jedne, kochaneczkowie - do konwersacji dołączyła pani Log.
- Tak... Tak... - zignorował ją Joker - Wracając, ja nigdzie nie jadę - zaprotestował.
- No przestań skarbie, będzie fajnie - przyznała Harley.
- Z tobą napewno, ale... Z nimi... NIEEE...
- To pójdziemy sami - oznajmiła Fi.
- Tobie się chce iść? Mi niezbyt - odparłam.
- Ja tez - przyznała Scar.
I tak powstała mała kłótnia... Zdziwiło mnie to że Harley się nie dołączyła, była tak jakby wyłączona. Myślała zupełnie o czymś innym. Tylko pytanie, o czym?

- KOCHANECZKOWIE! - przerwała pani Lidia - STWIERDZAM IŻ JEDZIEMY I KROPKA.
- No ja nie - wyrwał Joker.
- NIE NIE NIE NIE, WSZYSCY PODKREŚLAM WSZYSCY JEDZIEMY.
- ... - mina naszego zielonowłosego {xd} przyjaciela była bezcenna.
- Dobrze kochani, ubieramy się na cebulkę czyli... NAPEWNO CIEPŁA BIELIZNA czyli najlepiej dwie pary majtek. Emm... Tak.... Trzeba mieć tez spodnie, koszulkę, najlepiej sześć polarów i czapkę. Do jedzenia... TERMOS! Jakieś kanapki, KIEŁBASĘ, no i co tam chcecie. Koszt wycieczki to... A czekaj czekaj... JADYMY ZA FREE!!! He he. Tylko ktoś musi prowadzić nasz kulig... Zbyszku? Możesz? - spytała pani Gertruda Gerald.
Bażant wydał okrzyk znaczący - po minie polonistki - ze zgadza się na propozycje.
- Okej... - wróciła - Trzeba będzie znaleźć jeszcze jakieś konie ale... To nie będzie problem. No to myśle ze tak o 12:00 przed wejściem głównym?
- Ehhh... No dobra - przyznaliśmy jednogłośnie.

                            ***

Ubierałam się właśnie na "wycieczkę" gdy Floyd wszedł do pokoju.
- Oj sorki - wyrwał zawstydzony - może przyjdę pózniej...
- Nie, nie siadaj - uśmiechnęłam się.
Brunet usiadł na łóżku, a ja odwróciłam się tyłem do niego ubierając koszulkę.
- Ładna dziś pogoda - zaczął przerywając ciszę.
- Yhm.
- No... Tak...
- Może wyjdziemy na taras? - zaproponowałam.
- O... Jasne!
Deadshot opierając się o barierkę wpatrywał się w jezioro które znajdowało się pod nami.
- Czasami, zastanawiam się, co jeżeli bym skoczył...
- Emm... No zabiłbyś się co nie? - dopiero po chwili zorientowałam się, że biedny chłopaczyna chciał powiedzieć coś głębokiego a ja go tak perfidnie zgasiłam - Znaczy... ty pewnie byś nie zginął, w końcu jesteś... Deadshotem...
- Ymm.. No tak.

Nagle do apartamentu wbiła Fiona, ona to ma wyczucie czasu...
- Ej, Liv. Bo się spóźnimy na zbiórkę - zaśmiała się - Gdzie ty jesteś? O kurczę... Sorki... To może wyjdę..?
- Spokojnie tez miałem już iść - zadeklarował Deadshot.
- Ja też się zbieram. No to co? Chodźmy!

Pare minut pózniej byliśmy juz na dole. Punktualnie o 12:00, - oczywiście po dokładnym sprawdzeniu pani Gerald, naszego ubioru - wyruszyliśmy pieszo na wysoką górę gdzie mieściła się niegdyś firma oferująca przewozy, wozami ciągnięte przez konie {masło maślane}. Siedzenia w "wagonach" były twarde ale niezbyt twarde, ponieważ pupą, lub jak kto lubi dupą, dało się wyczuć szmatę, którą zostały wyłożone deski dębu /chyba/.
- Więc, zajmijcie miejsca i jedziemy na ognisko! - polonistka podnieciła się.
- Nie pomyślałabym, żeby wsiąść... - westchnęłam.
Oczywiście wsiadłam jako ostatnia i musiałam się pilnować zarówno rękoma jaki i tyłkiem aby nie wypaść przy zakrętach, bo ten ptak naprawdę ostro jeździł.
- Zbyszeczku! Nie tak szybko - krzyknęła polonistka.
Na szczęście przed nami była długa prosta droga wiodąca przez las. Z jednej strony miałam ogromną przepaść, a z drugiej piękne sosnowe drzewa.

- O! Przypomniało mi się... Teraz mogę się zemścić - wydusiła pani Log - WY MI DALEJ NIE ODDALIŚCIE MOICH PODRĘCZNIKÓW NIE DOBRE DZIECI! Trzeba was zepchnąć.
- Pani to dalej pamięta? - przeraziła się Fi.
- Jasne... A teraz, pa dziurawce
Nie wiedziałam co się dzieje. Nauczycielka wstała i zepchnęła mnie w przepaść. Oczywiście ja jako pierwsza... Potem resztę kompani. Usłyszałam tylko straszny, wręcz dziki głos pani Gerald próbującą nas ocalić.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Takie trochę głupie zakończenie xd. Jak narazie najdłuższy rozdział 😊😂Dziękuje bardzo za gwiazdeczki. I oczywiście, jak macie jakieś sugestie, uwagi to piszcie w komentarzu

Co, jeśli...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz