Rozdział X

24 3 0
                                    

Do schroniska jechaliśmy dosyć długo. Na szczęście ja nie prowadziłam hehe...
Miałam dużo czasu aby pomyśleć tak "na spokojnie" o wydarzeniach które stały się nie dawno.

Skoro Harley i Joker mają jakąś tajemnice to czemu mi o niej nie chcą  powiedzieć? Kto jak kto ale Harley? Przecież ona zawsze wali wszystko prosto z mostu... Poza tym najlepiej dogaduje się z nią z całego naszego "składu". Zastanawia mnie tez to, że przecież przyszła do mnie wtedy... I co? Nagle się rozmyśliła i wcisnęła mi tą bajeczkę z tatuażem? Nie chce bawić się w Sherlocka Holmesa ale myśle, że Joker nie chce aby wyjawiła tej  tajemnicy, a tym samym aby jej ulżyło. On chce widzieć jej cierpienie, żeby nie mogła wyjawić tego co ją gnębi, wręcz niszczy od środka. Na początku, gdy pierwszy raz się z nimi spotkałam Harley była całkiem normalna, jednak gdy dowiedziała się czegoś więcej o mnie diametralnie się zmieniał, mianowicie stała się smutniejsza, pozbawiona żywiołowości i tego czegoś za co ją uwielbiałam. Po prostu straciła swoją energię i humor którym wszystkich zarażała... Z tego wynika że chodzi o...

Moje przemyślenia przerwała Fi.
- Liv! Liv! Liver! - krzyknęła brunetka.
- Wrrr... Co chcesz? - warknęłam.
- Jakby ci to powiedzieć... JESEŚMY NA MIEJSCU ! OD JAKIŚ 5 MIN. A TY DALEJ NIE WYCHODZI ĆWOKU! - zdenerwowała się.
- Jejku... Spokojnie - odparłam.
- Dobra chodź.

W schronisku było bardzo dużo zwierząt. Z 200 psów jak nic. Kotów jeszcze więcej. Najsmutniejsze było to że mogliśmy uratować nawet nie 1/4 z całości zwierząt. Nie da się wziąć 200 psów i 300 kotów, no nie da. Było mi bardzo smutno gdy brałam tylko cześć z nich. Deadshot powiedział że najlepiej uratować młode psy i koty bo stare i schorowane zwierzęta - to straszne - ale i tal długo nie pożyją. Miał rację ale była to bardzo trudna chwila. Od momentu naszego wejścia, wszystkie pieski merdały ogonkami, koty prawie przedzierały pazurkami druty ich klatki aby do nas wyjść. Tyle par oczu patrzyło jak odchodzimy i zostawiamy je skazane na męcząca smierć głodową.

- Może je zabijemy? - podsunęłam - Przecież smierć głodowa jest jedną z najgorszych. Organizm powoli się wykańcza a żołądek z braku jedzenia zaczyna powoli sam siebie trawić...
- Hmmm... No nie wiem - odparł Floyd - Ale w sumie masz racje. Zostańcie w aucie i spakujcie zwierzęta, bo chyba nie chcecie tego oglądać...
- Jasne że nie.

                                ***

Pare godzin pózniej byliśmy juz z powrotem w domu. Psów ze schroniska wzięliśmy 10, a kotów 15. Ponadto wyposażyliśmy się w tonę karmy.
- Hejka - przywitałam się ze Sky i Harley które siedziały na tej mega wygodnej kanapie na recepcji.
- Eloszki, spotkaliście po drodze panią Log? - spytała.
- Eeee... Nie - odparłam nieco zdziwiona.
- Była tu... Zdziczała od parodniowego pobytu samemu w lesie. Mamrotała coś... Jak ona to robiła... A! Wiem!
Bażuuu, bażuuu, bażuuu... Coś takiego... - dziewczyna zaczęła się śmiać.
- A! Wiem! Odgłos bażanta, słyszałem go juz kiedyś. Myśliwi tak przywabiają bażanty - rzucił Deadshot.
- Ej czekaj... Czyli z tego wynika że Log chce zabić bażanta pani Gerald! - krzyknęłam z oburzeniem.
- Trzeba ją znaleść! - krzyknęła Fi - Przecież Zbyszko ( bażant pani Gertrudy Gerald ) jest święty! - zaśmiała się.
- Poszukamy jej jutro, dziś musimy znowu opracować dalszy plan na naszą wyprawę do Waller. - Deadshot momentalnie spoważniał.
Wszyscy wiedzieli że nie ma juz żartów w końcu to poważna sprawa...

- Pójdę po Jokera - rzuciła Harley.


••••••••••••••••••••••••••••••••••••
W następnym rozdziale będzie dużo planowania... Na początku było trochę "rozmyślania" głównej bohaterki. Nie wiem czy cos takiego się Tobie podoba, jeżeli tak/nie, napisz w komentarzu 😂😉 I jeszcze, dziękuje za gwiazdki

Co, jeśli...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz