Rozdział XIX

21 1 5
                                    


Punktualnie o 15:00 wszyscy ale to wszyscy zjawili się pod hotelem.
- Chciałem wam kogoś przedstawić - zaczął powoli Batman a za jego ramienia wyłonił się nastolatek, tak na moje oko koło szesnastki - To Damian, mój syn...

-TY MASZ SYNA?! - wykrztusił Joker -O Jezusku, Maryjko. Jak miło.
- Tak... - przyznał Wayne.

Nastała chwila niezręcznej ciszy.

- To moze oprowadzony gościa po naszej miejscówce? - zaproponował Deadshot.
- Dobry pomysł.

Pół godziny pózniej Damian znał juz każdy zakamarek hotelu, w dużej mierze dzięki mnie. Oczywiście chłopak śpi w moim pokoju a Batman przeniósł się na kanapę w holu. Nie zmarnuje kolejnej szansy aby w końcu mieć wymarzonego chłopaka. Wiem brzmi to strasznie źle, jakbym chciała go wykorzystać ale ja po prostu chce mieć tak zwaną drugą połówkę. Napewno nie jestem typem samotnika czy coś. Dobra, koniec tych przemyśleń bo wychodzi masło maślane {w tym fanfiku 😏}.

- Fajnie tu - Damian wszedł do pokoju.
- No a jak - uśmiechnęłam się - Chcesz spać na materacu na podłodze czy ze mną w łożku, znaczy wiesz, koło mnie.
- Jak ci wygodniej - zaśmiał się.
- Mi to obojętne, jesteś gościem ty zdecyduj.
- No dobra, szczerze bardzo chętnie będę z tobą spał - chłopak zrobił dziwną minę i wskoczył na łóżko zabierając poduszkę - Bitwa na poduszki?
- Proszę cie... To takie głupie... Przecież wiadomo że wygram ja! - złapałam za drugą poduszkę uderzając chłopca w brzuch.

Oszczędzę szczegółów ale powiem tylko że było cudnie. Dawno się tak nie wybawiłam. Damian naprawdę ma coś w sobie.
Noc minęła spokojnie. Pamietam tylko jak w pewnym monecie Damian objął mnie przez sen i coś mamrotał. Było to słodkie.

- WSTAWAJ!
Obudziłam się a nade mną pochylał się Joker.
- Co ty robisz?! - zerwałam się szybko ogarniając że nie ma koło mnie Damiana.
- Chce cię zabrać na przejażdżkę, chętna? - zapytał uśmiechając się.
- Eee nooo dobra.

Pare minut pózniej, dobra paręnaście minut pózniej (musiałam się fajnie ubrać, i pomalować, chyba wiadomo dla kogo) była juz na dole czekając na Jokera.

- Jedziemy? - zapytał nagle wyłaniając się zza ściany.
- Jasne, a gdzie?
- Powiem ci w aucie.

- Jeżeli mam być szczery to Harley przekonała mnie abym z tobą o tym porozmawiał - zaczął Joker w samochodzie - Chodzi o twoje stosunki z Deadshotem.
- Sory, ale to nie wasz problem. Nie wiem czy to w ogóle można nazwać problemem, po prostu z nim zerwę i tyle - wkurzyłam się.
- Tak ale właśnie problem jest taki że ty nie potrafisz zerwać, nawet ja to zauważyłem. Śpisz z tym całym... Jak mi tam było... No wiesz... Ten mały kleszcz od Batmana...
- Damian?
- O tak, Damian. Uhhhuuu. Cóż za imię.. Wracając, śpisz w nocy z Damianem, a w dzień nawet nie odezwiesz się do Floyda.
- I?
- Nie uważasz to za fascynujące? Czekaj nie to miałem powiedzieć. Yyy, nie uważasz to za dziwne?
- Ty się wyliczyłeś tego czy co?
- Nie... Znaczy w sumie tak ale nie mów Harley bo mam dosyć jej krzyku.
- Aha... No okej.
- To co zamierzasz z tym zrobić? - samochód nagle się zatrzymał, przez przednią szybę zobaczyłam Deadshota.
Czekał na mnie. To wszystko było zaplanowane prze Harley. To ona namówiła Lawtona na przyjście, Jokera na zawiezienie. Byłam cholernie zła.

- Masz mi coś do powiedzenia? No dawaj - odezwał się Deadshot.
- To ja was zostawi samych, Liv pamiętaj jak coś to krzycz - Joker odjechał, pewnie gdzieś niedaleko.
- W sumie to tak...
- No co? - Floyd niecierpliwił się coraz bardziej.
- Sądzę że to co nas łączyło już jakby... Umarło? - rzuciłam bez zastanowienia, zabrzmiało to naprawdę źle.
- Umarło? Jestem dupkiem, totalnym dupkiem. Zakochałem  się w tobie i przez to z dupka  stałem sie  debilem i idiotą. Wierzyłem jak ślepy ze ty tez cos do mnie czujesz ale teraz to nie ma już znaczenia. Nie jestem już młody nie chce bawić się w gry, chcę dojrzałą kobietę, widocznie ty nią jeszcze nie jesteś - on znał mnie juz bardzo dobrze, wiedział jak dobrać słowa aby zranić mnie najmocniej. Wstał i odszedł zostawiajac mnie samą.

Pare minut pózniej podjechał Joker. Widząc mnie całą zapłakaną wysiadł i podszedł do mnie.

- "Uśmiechaj sie ponieważ to dezorientuje ludzi. Ponieważ to jest łatwiejsze niż wytłumaczenie im co zabjia cie od środka". Pamiętaj o tym - szepnął mi do ucha.
- To znaczy że mam się uśmiechać aby on nie zobaczył że jego słowa bardzo mnie zabolały, tak?
- Nie, źle to zrozumiałaś mała, źle zrozumiałaś...




••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Masakra, dawno mnie nie było i przepraszam ale brak weny, przedwakacyjna depresja i szkoła nie dały mi nic napisać. W końcu jednak się zmobilizowałam i jest 💪🏻💗. Mam nadzieje że się podobało. Miłego dnia czy tez może nocki...

Co, jeśli...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz