Rozdział XVII

31 4 2
                                    

- Chce wam pomóc - ciągnął Batman - W sumie chce wszystkim pomóc.
- Ooo jaki ty dobry - wtrącił znów Joker.
- Mam ludzi po drugiej stronie morza, większość to żołnierze więc wiedząc co to wojna.
- To się robi coraz śmieszniejsze - wyszczerzył się Joker.
- Ilu ich jest? -spytał Floyd.
- Ze 100 jak nic.
- I tak mało.
- Wiem ale większość już jest w szponach Waller.
- No tak...

- Eee... Ekhem... PRZEPRASZAM BARDZO, CZY KTOŚ MI WYTŁUMACZY O CO CHODZI? - krzyknęła Log.
- A ta to kto? - spytał zdziwiony Wayne.
- O Jezusku!... Lidka!!! Jak ja cię dawno nie widziałam!!! - krzyknęła pani która stała dotąd w cieniu przy ścianie. Teraz dopiero mogłam się jej dobrze przyjrzeć... To była... Pani MacKanzie. Fizyczka z mojej szkoły. Dawnej szkoły.
- Karynaaaaaaaa!!! - krzyknęła pani Lidia i rzuciła się drugiej na szyje - Myślałam że nie żyjesz... Tutaj to tylko nudy... Niedobre dzieci, jakieś ziółko z zielonymi włosami powiem ci że to dziwak taki że aż dziurawiec. No i jeszcze ta Gertruda. Ona to dopiero jest nudna z tym swoim bażancikiem. Ahh.

- To co robimy? Proponuje jutro rano na spokojnie obmyśleć tą sytuacje bo w sumie... Najwyższa pora zaatakować - skończył Batman - To co... Pokażecie mi mój pokój?
- Eee no bo... Jakby ci to powiedzieć... - zakłopotał się Deadshot.
- NIE MA MIEJSCA DLA CIEBIE! HA! - wykrzyczał Joker.
- Nie! To nie tak. Po prostu nie mamy wolnych pokoi, niektóre są zajęte różnymi rzeczami a niektóre nie nadają się do zamieszkania.
- Aha... No to pojadę kawałek dalej, tam tez chyba był jakiś dom...
- DOBRZE!!!- znów wtrącił Joker.
- Możesz u mnie nocować - zaproponowałam, w sumie nie wiem dlaczego. Chyba po prostu zrobiło mi się go żal.
Kątem oka widziałam zazdrosny wzrok Floyda.

- Naprawdę? - spytał z niedowierzaniem Bruce - Myślałem że nikt mnie tu nie lubi.
- No to się myliłeś. Heh... - zażartowałam, choć nie było to śmieszne.

Zaprowadziłam bruneta do mojego pokoju. Jedyne o czym nie pomyślałam to to że mam jedno łóżko.
- Wiesz co... Bo mam jedno łóżko i...
- Spoko mogę spać na podłodze.
- Znaczy nie żebyśmy mnie źle zrozumiał, możesz, jeżeli tylko chcesz spać ze mną - dziwnie to zabrzmiało - mi to nie przeszkadza.
- Naprawdę? Dziękuje - mężczyzna uśmiechnął się - Masz ładny pokój i niezły widok na całe miasto.
- No tak. Nawet zdążyłam posprzątać - zaśmiałam się - Moze się rozpakujesz? W tej szafie jest dużo miejsca.

Nagle przypomniałam sobie że właśnie w tej szafie były niektóre rzeczy Deadshota i w sumie nie tylko...( ͡° ͜ʖ ͡°)

- Eee... To może ja ci to wypakuje a ty pójdziesz na spacerek po wieżowcu? - zaproponowałam w pośpiechu.
- Emm, nie chce cię wykorzystywać a poza tym wolałbym wybrać się z tobą na taki spacerek niż chodzić sam i narażać się tej Lidii czy jak jej tam było...
- Haha. No tak ale jakby to powiedzieć, w szafie są jeszcze inne rzeczy które mówiąc nie ładnie musze wywalić...
- A rozumiem, to jak zrobisz porządek to mi powiedz. Wpakuje się - Bruce uśmiechnął się i kierował się do drzwi - I jeszcze raz ci dziękuje, że...

Nie dokończył bo ktoś z dołu zaczął się wydzierać.
- Co tam się dzieje? - spytał zdziwiony.
- Aaa - machnęłam ręką - Normalka. Będziesz musiał się przyzwyczaić.

Zeszłam razem z nim na dół aby zobaczyć co się wydarzyło. Widok który zastałam był powalający. Joker siedzący na wyspie w kuchni unikający ciosów pani Log.

- Co to za podarte spodnie! Mówiłam ci ze będzie ci zimno w takich! - krzyczał nauczycielka wymachując wielkim kijem w kierunku zielonowłosego.
- Lidka! Uspokój się! - pani Gerald próbowała załagodzić sytuacje.
- Bażu! Bażu! Bazu! - krzyczał jej bażant.
- ZOSTAW MNIE! MOGE SIĘ UBIERAĆ W CO CHCE! Czemu jesteś taka niemiła i przygnębiona? Może chcesz taki uśmiech jak ja abyś się nigdy juz niczym nie martwiła Hę?
Nie? To mnie zostaw bo nie ręczę za siebie! - Joker skoczył z wyspy i wpadł na stół.
- No chyba ja nie ręczę za siebie ! - wykrzyczała kobieta - Ani kroku dalej bo cię dźgnę!!!
- Tym czymś? To ja zaraz cie dźgnę!

- Uspokój cię się do jasne cholery i nie róbcie przedstawienia! Zachowujecie się jak małe dzieci! - Deadshot wparował do pomieszczenia.
- Dzieci? Ja lubię dzieci - odezwała się pani Gerald.
- Nie wierze... - Lawton zasłonił głowę swoimi dłońmi.

- Okej. Ty.. Jak ci tam... Lidia odsuń się i daj mi ten kij. Ty Joker zejdź ze stołu i oddaj mi nóż - zaczął Batman.
- No chyba ty! Jasne że ci nie oddam noża.
- Masz i weź tą niewyżytą hienę ode mnie! - krzyknęła pani Log.
- Uważaj na słowa - odparł Joker.
- Joker, złaź  ze stołu.
- No juz Batmanku.
- I koniec tej żenady, won do swoich pokoi - podsumował Deadshot.

No i jest dłuższy rozdział. Oczywiście dążę do jeszcze dłuższych ale na razie to tyle co mogę zaoferować 😂. Dużo obowiązków jest i się nie wyrabiam. Ale no, życzę miłego dnia 💓

Co, jeśli...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz