Jazmin
Zeszliśmy po schodach na niższe piętro, gdzie mieściła się kuchnia. Było to duże pomieszczenie z dużą lodówką i długim metalowym blatem i sterylnie jasnymi ścianami. Zmarszczyłam brwi. To szpital czy... Właśnie, co? Nie mam pojęcia jak to nazywać.
- Hej, jak właściwie nazywacie to miejsce?
Walter spojrzał na mnie dziwnie.
- Kuchnia.
Przewróciłam oczami. Na szczęście Jaz przyszła mi z pomocą.
- Nom.
- Nom? To jak połączenie ,,nasz" i ,,dom".
Walt i Jaz spojrzeli na siebie i pokręcili głowami.
- To niedokońca o to chodzi ale... W sumie masz rację.
Rozejrzałam się po kuchni zacierając ręce.
- Dobra to kto tu gotuje?
- Jesteśmy w szkole dla magów- przypomniał Walt. Uniosłam brwi.
- I...?
- Posiłki powstają za pomocą magii.
- Nigdy nie gotowaliście? Pora się nauczyć.- oznajmiłam i tanecznym krokiem podbiegłam do szafki.Sadie
Carter wlókł się za mną po schodach zachowując bezpieczną odległość. Jak mógł mi nie powiedzieć? Nie wiedziałam nawet że mój brat złamał rękę, najwyraźniej wyleczył ją przed moim powrotem. To stawia mnie w złym świetle jako siostrę. Taaak może sama też się w nim stawiam ale to się nie liczy.
Rozejrzałam się po sali w której zostawiliśmy nową. Nikogo tam nie było. Zeszłam więc niżej, gdzie zastałam tłum młodych magów pod drzwiami do kuchni.
- Co robicie?- zapytałam a oni grupowo podskoczyli.
- Ćśś!- syknął Julian- nowa uczy Walta i Jaz gotować.
Zmarszczyłam brwi. Pierwszego dnia w szkole dla magów gotuje? Cóż, może to narazie wszystko co umie.
Ze środka dobiegł śmiech a ja dołączyłam do podglądaczy. Dziewczyna podpierając się na blacie ze śmiechu wpatrywała się w oniemiałego Walta stojącego ze skorupką od jajka w dłoniach i surowym jajkiem na koszuli.
- To nie ja- oznajmił wycierając dowody papierem. Jaz, ta nasza Jaz, mieszała coś w misce w pełnym skupieniu. Nowa wbiła do miski jajko i wyciągnęła z którejś szafki blachę.
- co robicie?- zapytałam wchodząc do kuchni. Nowa spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Byłam prawie pewna że sztucznie.
- Muffinki- powiedziała. Otworzyła lodówkę i zapytała- karmel czy czekolada?
- Karmel!- powiedziała Jaz nie przerywając mieszania.
- Jasne że czekolada!- krzyknął Walt wyrzucając papier do śmietnika.
Nowa wzruszyła ramionami.
- To i karmel i czekolada- stwierdziła. Obróciła się w stronę drzwi- może niech tamci też pomogą?- skinęła na tłum chowajacy się za nimi.
Po chwili ciszy magowie weszli jakby dopiero przyszli i zaczęli napełniać foremki masą.
Przewróciłam oczami. Była nieznośnie uprzejma.Ku memu zdmieniu nie przypaliła babeczek, a nawet wyszły smaczne. Carter rozsądnie utrzymując bezpieczny dystans zapytał:
- I co o niej sądzisz?
Wbiłam wzrok w Nową która pomagała najmłodszym udekorować muffinki.
- Jestem pewna że za tą słodkoscią coś się kryje ale nie mam pojęcia co. Dowiem się.
Brat spojrzał na mnie dziwnie ale na swoje szczęście nic nie powiedział.
CZYTASZ
Kroniki Rodu Kane. Dalsze losy Jazmin.
FanfictionJazmin trafia do obozu Egipskich herosów przysłana przez Anubisa. Carter jest tu jedyną osobą, którą znała, ale nawet on nie wie, jak ważną rolę dziewczyna ma odegrać.