Cześć kochani!!! Przepraszam, że tak rzadko tu bywam ale szkoła zobowiązuje. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, które zmotywowały mnie by znaleźć choć chwilę czasu na pisanie. Jesteście super.
Jazmin
Dwa miesiące później...
Weszłam do pokoju. Sadie nawet nie odwróciła się od biurka by na mnie spojrzeć.
- Zamknij drzwi- usłyszałam tylko. Powstrzymałam westchnienie. Dwa miesiące nie wystarczyły żeby zaczęła mi ufać.
Żeby nie wprowadzać was w błąd, bynajmniej się nie uczyła, ale kompletowała strój na jutrzejszy wieczór, a konkretnie jesienny bal organizowany w naszej szkole. Przez ostatni tydzień Jason chował się po męskich toaletach unikając dziewczyn uderzających do niego drzwiami i oknami żeby tylko zaprosił je na imprezę. Tak więc niewiele rozmawialiśmy. Narazie nik z Nomu nie zreflektował się, że coś mnie z nim łączy, na moje szczęście. Zdania były podzielone. Jedni patrzyli na mnie podejrzliwie kiedy wspominali wieczór, kiedy zniknęłam w tajemniczych okolicznościach, a inni uznali że poszłam do toalety i zapomnieli o sprawie. Jakimś cudem nie dotarły do mnie informacje jakoby coś wydarzyło się w obozie herosów.
Spojrzałam na sukienkę leżącą na biurku Sadie. Czarna, błyszcząca i bardzo obcisła jak na nastolatkę. Do tego wysokie czerwone koturny. Zapewne z własnej woli nie włożyłabym czegoś tak wyzywającego. Wzięłam tylko podręcznik od fizyki i wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Ledwo zdążyłam usiąść na kanapie w bibliotece usłyszałam cichy okrzyk zgrozy. Jaz podeszła do mnie szybko.
- Mam nadzieję że źle widzę-Spojrzałam na nią bez zrozumienia- Chyba nie uczysz się w dzień przed imprezą?
- Co za różnica, przecież i tak nie idę- odparłam.
- Nie ma tak dobrze kochana. Skoro nawet ja idę, to ty już zwłaszcza. A teraz idziemy na zakupy- zakomenderowała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Westchnęłam i dałam się zaciągnąć do wyjścia.Kiedy wracałam do pokoju zajrzałam do sali treningowej. Była pusta, tylko Sadie zaciekle tłukła jakąś figurę chepeszem. Zakładałam że wyobraża sobie mnie na miejscu obiektu jej przemocy więc cicho wycofałam się z pomieszczenia.
Weszłam do pokoju na górze i usiadłam na łóżku. Sięgnęłam po poduszkę i podskoczyłam na dźwięk głosu za plecami:
- Gdzie byłaś?
Odwróciłam się i stanęłam oko w oko z Anubisem. Był wyraźnie wzburzony.
- Poszłam na zakupy z Jaz. Jutro mamy szkolny bal- bez mrugnięcia okiem zniosłam jego spojrzenie. Wpatrywał się we mnie dobre dziesięć sekund nim przeniósł wzrok na moje włosy i uniósł brwi.
- Blond?- Zapytał. Przypomniałam sobie, że dziewczynie udało się mnie przekonać do farbowania moich rudych kręconych włosów na blond i wyprostowania ich.
- Tak.- odpowiedziałam. Staliśmy przez chwilę w milczeniu. Potem Anubis odezwał się.
- Nie uważasz że powinniśmy być dla siebie milsi?
- Nie uławiasz.
- Martwiłem się.
Te słowa choć na chwilę zamknęły mi usta.
- Może masz rację- powiedziałam po chwili starając się odrzucić myśli o Nico- może powinniśmy się pogodzić.
Mój narzeczony skinął powoli głową.
-Miłej zabawy jutro- powiedział i odwrócił się. Jednak zmienił zdanie i spojrzał na mnie jeszcze raz- Może jeszcze nie rozumiesz, ale nie zamierzam pozwolić żeby ktoś skrzywdził moją przyszłą żonę.- jego spojrzenie mówiło: również ja.
CZYTASZ
Kroniki Rodu Kane. Dalsze losy Jazmin.
FanfictionJazmin trafia do obozu Egipskich herosów przysłana przez Anubisa. Carter jest tu jedyną osobą, którą znała, ale nawet on nie wie, jak ważną rolę dziewczyna ma odegrać.