Rozdział 13

375 35 1
                                    

Sadie

Jazmin otworzyła drzwi, co mnie zirytowało mimo że i tak nic nie słyszałam. Niestety. Dziewczyna nawet nie zaszczyciła mnie spojrzeniem. Po prostu przeszła obok nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. Jednak nim weszła do pokoju który z nią dzieliłam obróciła się na pięcie i wbiła wzrok w Cartera.
- Mówisz o mnie czy o sobie?
Mój brat który właśnie stanął w drzwiach odrobinę się zaczerwienił.
- Skąd wiesz o...
- Ziya Rashid, tak? Bez wątpienia jest ładna i jesteście razem, ale nie jesteś niczego pewien, prawda? Bo wszyscy chłopcy się za nią oglądają? A w tobie nie ma nic szczególnego? - w trzech krokach stanęła przed Carterem. Cała jej pozycja wyrażała złość i smutek, zaś oczy które utkwiła w moim bracie płonęły- Tak bardzo chciałbyś żeby twoje słowa odnosiły się również do waszego związku. Ale nie masz prawa wyżywać się przez to na mnie i udawać że mi pomagasz. I wiesz co?- zapytała nie odrywając spojrzenia od mocno czerwonego już  Cartera. Nie widziałam żeby podczas przemowy choć raz mrugnęła- Pieprz się, Kane. Nie potrzebuję pomocy takich jak ty.
Odwracając się przelotnie spojrzała na mnie. Prawie się zachłysnęłam. Jej oczy miały teraz odcień ciemnego szafiru, nie błękitnego nieba jak zwykle. Źrenice były rozszerzone, co oznaczało naprawdę silne emocje. Choć nie przyznała bym tego przed nikim nie byłam pewna czy gdyby coś do mnie powiedziała byłabym w stanie odpyskować. Na moje szczęście bez słowa się odwróciła i zatrzasnęła za sobą drzwi pokoju.
Po chwili odzyskałam mowę i spojrzałam na Cartera który stał bez ruchu z otwartymi ustami.
- Coś ty jej zrobił?
Mój brat po kilku sekundach oderwał wzrok od drzwi pokoju mojego i Jazmin i przeniósł go na mnie.
- Nie mam ochoty teraz rozmawiać Sadie. Naprawdę- powiedział. Na jego twarzy malowało się zmęczenie. Nie czekając na moją odpowiedź ruszył w kierunku dachu. Postanowiłam opisać mu mój sen.
- Ale Carter, muszę ci coś...
- Nie teraz- powiedział mój brat nie zatrzymując się.

Jazmin

Leżałam na łóżku od jakichś dziesięciu minut bez ruchu wpatrując się w sufit. To był chyba mój rekord, nie licząc snu.
Jak on mógł, jak on śmiał mieszać się w sprawy, których sam nie rozumiał? Byłam pewna że na moim miejscu by sobie nie poradził.
Ale ja musiałam. Dla mojej rodziny. Dla przyjaciół.
Dla Nico.
To bolało. Okropnie. A mimo to gdybym miała zatrzymać go przy sobie przez te dwa miesiące, a potem zginąłby w wojnie, to byłaby moja wina. Już raz myślałam że nie żyje, i choć nie była to moja wina, załamałam się na wiele lat. Nie wiem, co by się stało, gdyby...
Właśnie przyłapałam się na tym że rozważam inne opcje. Nie ma innych opcji, bo logicznie myśląc moi wszyscy przyjaciele stracą życie.
Ale Carter... Chyba chciał dobrze. A ja nie dość że go skrzyczałam to jeszcze zaklęłam podczas rozmowy. Widziałam jego wyraz twarzy. Pełny żalu i upokorzenia. A te uczucia tak łatwo zmienić w nienawiść. Nie mogłam do tego dopuścić.
Wstałam i rozczesałam włosy, a następnie udałam się do salonu. Obecni tam spojrzeli na mnie z niepokojem, niektórzy z zaciekawieniem.
- Wszystko w porządku? Sadie mówiła że pokłóciłaś się z Carterem.- powiedziała Jaz.
- On...powiedział coś, co bardzo mnie zraniło.- odparłam- Ale chyba ja zraniłam go równie mocno. Wiecie gdzie jest?
Uczniowie wymienili spojrzenia.
- Na dachu- powiedział Felix.
- Dziękuję.

Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się inny świat. Poczułam się jak na tarasie widokowym albo Statule Wolności. Nade mną rozciągało się błękitne niebo. Widocznie Zeus był w dobrym humorze. Chociaż tu to może raczej był Ra?
Opuściłam wzrok i dostrzegłam Cartera przy zwierzęciu które wyglądało jak...
- Gryf?- przyłapałam się na tym że ostatnie słowo wypowiedziałam na głos. No tak, przecież coś musiało ciągnąć rydwan w którym podróżował gdy złamał nogę.
Chłopak nawet się nie odwrócił.
- To Świr.
Był tak obojętny. Nie chciałam tracić przyjaciół. Zrobiłam krok w jego stronę.
- Posłuchaj, przepraszam. Nie powinnam była...
- Nie masz za co.
Zatrzymałam się.
- Co?
Westchnął.
- Nie chodzi o to, że krzyczałaś. Miałaś pełne prawo, po tym co powiedziałem. Jestem tylko wkurzony bo...bo obca dziewczyna lepiej wie co czuję niż ja sam. Nie wiem dlaczego. Ale kiedy to powiedziałaś zrozumiałem że masz rację.
- Carter- podeszłam do chłopaka który zdążył już się odwrócić.- Ja tylko...
Nie zdążyłam dokończyć bo pchnął mnie na ziemię. Kiedy otrząsnęłam się pół sekundy później z piersi chłopaka sterczało coś błyszczącego na czerwono niczym płomień. Carter zachwiał się i upadł plecami na podłogę.  Strzała szybko wtopiła się w ciało niemal całkowicie tak że zdążyłam chwycić tylko rozognioną i ostrą końcówkę. Nie zważając na ból rozrywający mi dłonie wyjęłam może z połowę gdy usłyszałam coś pomiędzy wrzaskiem a wyciem, które dochodziły z wysokości. Wiedziałam że to coś zaatakuje i mnie.

Kroniki Rodu Kane. Dalsze losy Jazmin.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz