Carter
Coś niemiłosiernie piekącego wbiło mi się w pierś. Prawdopodobnie trafiło w żebra, bo nagle wszystkie kości odmówiły mi posłuszeństwa. Czułem jakby znajdujący się wewnątrz szpik niemal się gotował. Zobaczyłem że Jazmin patrzy na mnie z przerażeniem a potem moje powieki opadły całkiem wbrew woli. Dziewczyna wydała zdławiony okrzyk i chyba do mnie podbiegła. Poczułem że pieczenie powoli zaczyna mnie opuszczać, zapewne Jazmin usiłowała wyciągnąć to coś. Nagle ciszę rozdarł ryk. Dziewczyna znieruchomiała, pewnie czekając na atak.
- Nie. Nie, nie, nie. Dlaczego teraz?- szeptała.- Anubisie! Ojcze!
Ryk rozległ się ponownie, tym razem bliżej. Jeszcze bardziej opadłem z sił. Udało mi się wydać cichy jęk. Uchyliłem powieki.
Jazmin klęczała nade mną wpatrując się w niebo. Kiedy usłyszała moją próbę wydania z siebie głosu szybko na mnie spojrzała.
- Nie ruszaj się. Poradzę sobie sama.
Stęknęła z całej siły ciągnąc ostrze które wystawało z mojej piersi. Wysunęło się może o dwa centymetry nim usłyszałem:
- Nie sama.
Rozpoznałem głos Anubisa mimo że nie byłem w stanie obrócić głowy. Dziewczyna westchnęła z ulgą. W tej chwili poczułem podmuch powietrza. Kątem oka zobaczyłem uniesiony czarny chepesz należący zapewne do Anubisa. Coś zawyło i uniosło się wyżej.
- Co to jest?- zapytała dziewczyna przekrzykując szum powietrza.
- Czy Carter ma gorączkę?
Jazmin przyłożyła mi dłoń do czoła.
- Tak.
- To Asag, jeden z mezopotamskich demonów. Powoduje choroby i ból.
- Jak go pokonać?
Anubis milczał przez chwilę.
- Kiedyś został zabity piorunem.
W tej chwili końcówka broni została wyciągnięta z mojej piersi. Dziewczyna wstała zaciskając pięści.
- W porządku zatem.
Rozległ się ryk i Asag znów zniżył lot. Nie czułem się dużo lepiej choć kości już nie wrzały wewnątrz mnie. Mogłem jednak zobaczyć potwora.
Jego tłów był koloru miedzi. Ogon nie był zbyt długi, sięgał połowy tylnej nogi. Zwierzę miało cztery kończyny, dwie tylne przypominały nogi konia, dwie przednie lwie łapy zakończone pazurami. Jego łeb przypominał głowę dobermana z dziobem zamiast zębów. Łeb był połączony z resztą ciała grubą szyją porośniętą czymś co wyglądało jak metalowe pióra. Miał też długie skrzydła pokryte tym samym materiałem. Opadając ku nam rozczapieżył palce przednich łap.
Jazmin uniosła napięte ramiona i niebo rozdarła błyskawica, która następnie uderzyła potwora. Warknął i zatrzymał się w powietrzu.
- Czemu to nie działa?!
- Może potrzebujesz więcej mocy!
Dziewczyna wrzasnęła i powtórzyła ruch, tym razem szybko i gwałtownie. Huk gromu rozdarł powietrze i napełnił je zapachem ozonu. Zwierzę wrzasnęło i z hukiem runęło na dach obok nas. Anubis dotarł do stwora i związał go wstęgami Hathor.
Następnie podszedł do Jazmin i delikatnie wziął ją za ręce. Dziewczyna drgnęła lecz się nie cofnęła. Anubis kciukiem delikatnie przesunął po wewnętrznej stronie jej dłoni.
- Jesteś ranna- oznajmił cicho.
Jazmin spojrzała na swoje ręce.
- To nic takiego.
- Chyba rozerwałaś tu ścięgno- wskazał ranę pośrodku dłoni ciągnącą się od nadgarstka po nasadę palca wskazującego.
- Wyleczę to. - przeniosła wzrok na mnie-Dlaczego Carter nie wstaje?
Nagle osłabłem jeszcze bardziej i zamknąłem powieki. Chciało mi się wymiotować, jednak leżałem jakbym nie miał na to siły. Poczułem że krew odpływa mi z twarzy.
Ktoś dotknął mojej skroni, a z drugiej strony ktoś inny złapał mnie za rękę.
- Broń była zatruta- dobiegło jakby z oddali.
CZYTASZ
Kroniki Rodu Kane. Dalsze losy Jazmin.
FanfictionJazmin trafia do obozu Egipskich herosów przysłana przez Anubisa. Carter jest tu jedyną osobą, którą znała, ale nawet on nie wie, jak ważną rolę dziewczyna ma odegrać.