Jazmin
Wpatrywałam się w brata oniemiała. Zapanowały nade mną emocje, które tłumiłam w sobie od wyjazdu z Obozu. Rzuciłam mu się na szyję. Jason jak zawsze mnie przytulił a ja jak zawsze zaczęłam chaotycznie tłumaczyć coś czego nie mógł zrozumieć, tym razem tak cicho, że nawet nie próbował.
- Serio, fajnie, że przyjechałaś, w końcu ktoś znajomy, kto się na mnie nie rzuca.- spojrzał na mnie- poprawka, jednak się rzuca.
Wlepiłam w niego wzrok. Nie wyglądał, jakby w końcu znalazł kogoś, o kogo strasznie się martwił. On poprostu był szczęśliwy że go odwiedziłam. Olśniło mnie. On nie wiedział.
Jason mówił dalej.
- Wiesz może co u Piper? Nie mogę nawiązać kontaktu przez Iryfon. Głupiec ze mnie, pewnie dlatego tu jesteś. Skoro cię przysłali, to znaczy że wszystko w porządku, tak? Percy puścił cię samą? To do niego niepodobne.
- Tak, Chejron stwierdził że tak będzie bezpieczniej. I podróżowałam Rydwanem Potępienia, wiec nic mi nie groziło. Mam się tu uczyć. Nie miałam pojęcia że ty też- skłamałam pewna, że ktoś będzie się musiał gęsto tłumaczyć.
- Czyli zostajesz? Super! Gdzie się zatrzymałaś?
- U znajomego.- widząc spojrzenie Jasona natychmiast się poprawiłam.- Prowadzi ośrodek dla dzieci i młodzieży. Na miejscu uczę dzieci sztuk walki itd.
- W porządku. Znam go?
- Uczy się tu, a w instytucie zastępuje wuja.
- Co za samowolka. Jakbyś miała jakieś kłopoty zawsze dawaj znać.- zabrzmiał dzwonek.- muszę iść na trening. Widzimy się później!- powiedział odchodząc.Sadie
Ruda wróciła do Nomu bardziej pochmurna niż zwykle. Zjadła obiad, a potem poszła trenować. Na sali zastałam ją otoczoną przez grupkę młodszych uczniów którzy naśladowali jej ruchy i uważnie słuchali rad. Oparłam się o drzwi i przez chwilę patrzyłam. To znaczy że już zajęła moje miejsce. Szybko poszło. Zatrzasnęłam drzwi wychodząc. I tak tylko wyszła bym na tą złą. Byla dobra w przeciąganiu ludzi na swoją stronę. Nawet mojego brata.
Kiedy wróciłam do sypialni ona leżała już w łóżku wyglądając tak niewinnie. Patrzyłam na nią w milczeniu. Wygrała. Ciekawe co powiedzą dziadkowie jak będę chciała wrócić.
Nie. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
Rzuciłam się na swoje łóżko i zasnęłam w ciągu pięciu minut.
A chwilę później wyleciał ze mnie kurczak z moją twarzą i odleciał w bliżej nieokreślonym kierunku.Znajdowałam się w przestronnym pomieszczeniu, jak zawsze schowana w kącie. Nie docierało tu światło słoneczne, jedynym źródłem światła był... Miecz? Na to wygląda. Płonął żywym ogniem tak jasnym, że rozświetlał całą salę z wyjątkiem kątów, ponieważ miecz znajdował się na stojaku z czarnego metalu, przez co cień padał dokładnie w każdy róg pomieszczenia. Pod ścianą naprzeciw mnie znajdowało się coś, co kiedyś chyba było tronem. Obecnie przypominało raczej obdarte z tapicerki krzesło. Gustownie. Nagle tron, jak mi się zdawało, zaczął się palić, lecz po chwili zgasł a miejsce na nim zajął wysoki mężczyzna. Mimo że znajdował się w oświetlonym miejscu, jego twarz najwyraźniej była w cieniu, bo nie mogłam jej zobaczyć. Miał ciemne kręcone włosy oraz purpurowy płaszcz.
- Wejść!- wrzasnął. Obok mnie coś się poruszyło, odkryłam że to dobrze zamaskowane drzwi. Wszedł przez nie blondwłosy chłopak ubrany w T-shirt i zbroję. Zatrzymał się przed tronem i ukląkł na jedno kolano.
- Panie.
Mężczyzna ze zniecierpliwieniem machnął dłonią.
- Czego się dowiedziałeś?
- Obóz jest zablokowany. Nikt nie może się przedrzeć, nawet heros. Bogowie odzyskują pamięć.
- Oczywiście że tak, Brayanie.
Chłopak wydawał się zdezorientowany.
- Więc czemu mnie tam wysłałeś?
- Prędzej czy później komuś się uda. Jeśli komuś z wewnątrz, zyskamy zakładnika. Jeśli nam- oblizał wargi w przerażający sposób- urządzimy rzeź.
Chłopak wyglądał jakby się wahał.
- Och, mówże.
- Panie, czy jesteś pewny... To znaczy czy odzyskam Malię?
- To oczywiste. Przecież po to działamy.
- Ale skąd wiesz, że jest w Greckim obozie?
- Nie wiem. Sprawdzimy wszystkie.
- A czy to nie Potrójnego szukasz?
- Oczywiście! Myślisz że po co mi zakładnicy?
- A więc chcesz ich wszystkich zniszczyć żeby dotrzeć do niej.
- Albo do niego. Nie wiadomo czy zmienili planów.
Po twarzy Brayana przebiegł grymas nienawiści.
- Oby. Chcę ją własnoręcznie zabić. Ale...ale czy musimy zniszczyć obóz?
- Brayanie, czy muszę ci przypominać co zrobili? Chejron wysłał was na misję na której zginęła Malia. Z trudem udało mi się utrzymać ją przy życiu żebyś mógł jej obiecać, że ją odzyskasz. Co teraz zrobisz?
- Zabiję tych, przez których zginęła.
- Co?
Brayan podniósł głowę. W jego oczach nie było już wahania.
- Zabiję tych, przez których zginęła.- powtórzył z niezłomną determinacją.
- Zaczekaj. Chyba ktoś nas obserwuje.
Zdążyłam odlecieć sekundę zanim mnie zobaczyli.
CZYTASZ
Kroniki Rodu Kane. Dalsze losy Jazmin.
FanfictionJazmin trafia do obozu Egipskich herosów przysłana przez Anubisa. Carter jest tu jedyną osobą, którą znała, ale nawet on nie wie, jak ważną rolę dziewczyna ma odegrać.