Jazmin
Otworzyłam oczy, chociaż powieki ciążyły mi niesamowicie. Mój wzrok padł na szare obłoki sunące leniwie po niebie. Przysłaniały słońce, dzięki czemu promienie mnie nie dosięgały.
Uniosłam się na łokciach. Dookoła, mniej więcej do wysokości ćwierć metra nad ziemią, unosiła się poranna mgiełka, która ograniczała moje pole widzenia. Dostrzegłam, że leżę na trawie, która nikła we mgle parę metrów ode mnie, zatem nie mogłam stwierdzić gdzie się kończy. Nieco dalej zauważyłam wzniesienie, niski pagórek. Rozglądając się zrozumiałam, że takie pagórki otaczają dolinę ze wszystkich stron.
Wstałam. Wykonałam kilka kroków przed siebie, kiedy moich uszu dobiegł szum strumienia. Skręciłam w jego kierunku. Faktycznie, po minucie dotarłam nad brzeg. To stąd unosiła się mgła. Woda o mleczmym kolorze płynęła szybko w lewo. Zastanowiło mnie, co dzieje się dalej, skoro by pokonać wzniesienie, musiałaby płynąć w górę. Wolno, zainteresowana, ruszyłam brzegiem wraz z prądem. Rozwiązanie było banalnie proste. W stercie kamieni u podnóża pagórka, znajdowała się szczelina, do której wpadał potok. Prawdopodobnie szczelina ciągnęła się aż po drugą stronę górki. Roześmiałam się. W zasadzie dlaczego miałaby płynąć w górę?
Leniwie ruszyłam z powrotem. Atmosfera tego miejsca uspokajała mnie. Było niczym senne marzenie. Usiadłam na skale parę metrów od strumyka. Jego łagodny szum działał na mnie kojąco. Przymknęłam powieki. Może na chwilę zasnęłam, w każdym razie czułam spokój. W pewnym momencie poczułam zapach, który dotąd był mi obcy. Otworzyłam jedno oko. Spod skały wyrastał samotny czerwony kwiatek. Usychał. Wydał mi się najsmutniejszą rzeczą w całym krajobrazie. Zerwałam go i na chwilę włożyłam do mlecznej wody. Natychmiast jakby odżył. Płatki tuż przy łodydze zmieniły kolor na biały.
- No tak- mruknęłam patrząc na kwiat- trzeba to było taktycznie przemyśleć kolego. Teraz nie mogę Cię już włożyć do ziemi, bo nie masz korzeni. Zostają ci moje włosy.
Podniosłam go z wody i włożyłam za ucho.
-Od razu lepiej, co?
Nagle dobiegł mnie szmer rozmowy i tupot kroków. Odwróciłam się i zobaczyłam dwóch mężczyzn o skrajnie różnym wyglądzie. Ten po lewo miał falujące blond włosy i był dość wysoki. Jego oczy były hipnotycznie niebieskie. Natomiast ten po prawej przypominał raczej karła. Był przysadzistej budowy, miał duży, bezkształtny nos i czarne włosy, spod których spoglądały na mnie brązowe oczy. Ideałem urody męskiej to on nie był.
- Cześć- przywitałam się radośnie.
Blondyn chrząknął, przynajmniej tak mi się wydaje. Możliwe że było to ziewnięcie.
- Witaj Jazmin. Wracamy?- Spojrzał z nadzieją na karła. Tamten przewrócił oczami.
- Od teraz ja mówię- zastrzegł. Przeniósł wzrok na mnie.- Pamiętasz coś z przed pobytu tutaj, dziewczyno?
Zmarszczyłam brwi. Było jakieś ,,przed"?
Karzeł pokiwał głową ze zrozumieniem.
-Jestem Bes. Ten tu- poklepał swojego blond towarzysza, który gwałtownie zamrugał, jakby ktoś go właśnie obudził- to Hypnos. Przybyliśmy Cię stąd zabrać.
Przechyliłam głowę.
- Po co?
Bes zamrugał. Hypnos porząsnął głową.
- Właśnie, Bes. Mówiłem ci to samo- powiedział sennym głosem.
- Ponieważ- tłumaczył spokojnie Bes- twoje ciało żyje a ty jesteś potrzebna w świecie żywych.
- Ależ ja czuję się żywa. Dlaczego nie mogę być żywa tutaj?
- Posłuchaj Jazmin. Zapewniam Cię, że będziesz mogła tu wrócić, ale teraz jesteś potrzebna tam. Carter i Sadie się zamartwiają.
Znałam te imiona. Na pewno. Przed oczami pojawił mi się obraz skrajnie różnych twarzy. Po chwili dotarło do mnie kim są te osoby.
Założyłam ręce.
- Sadie na pewno nie- burknęłam.
Bes posłał mi karcące spojrzenie.
- Zdziwiłabyś się.
Uniosłam podbródek.
- Dlaczego mam wam zaufać?
Bes westchnął.
- Posłuchaj, wiem, że śmierć tego chłopaka była dla ciebie ciosem, ale nie możesz karać za to świata.
Śmierć. Chłopaka. Te słowa wwierciły się w moją głowę. Nagle wszystko wróciło z ogromną mocą. Nico. Biedny wychudzony Nico.
Oparłam się o skałę. Oddychaj, tylko oddychaj.
Bes spokojnie czekał. Hypnos spał na stojąco.
- Możemy wracać?- zapytał karzeł po chwili- chyba dosyć tu spędzałaś.
Poukładałam myśli. Nico nie był teraz najważniejszy. Musiałam poczekać z żałobą.
- Nie przesadzaj, to tylko kilka godzin.
Bes spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Godzin? Dziewczyno, minęły dwa tygodnie.
CZYTASZ
Kroniki Rodu Kane. Dalsze losy Jazmin.
FanfictionJazmin trafia do obozu Egipskich herosów przysłana przez Anubisa. Carter jest tu jedyną osobą, którą znała, ale nawet on nie wie, jak ważną rolę dziewczyna ma odegrać.