Rozdział 6

375 36 7
                                    

Sadie

Byłam na sali treningowej z grupą młodszych magów, jak zwykle uczyłam ich walki. Postanowiłam, że dzisiaj powinni powalczyć ze sobą nawzajem. Zauważyłam że Felix wciąż używa tej samej sztuczki.
- Felix, wiem, że lubisz lód ale to chyba nie najlepszy wybór. Nie możesz ciągle atakować tak samo. Spróbujcie bez magii.
Spojrzeli na mnie zdumieni.
- No co?- mruknęłam- musicie się ruszać.
Nie zdziwiło mnie że Felix dwukrotnie zaliczył glebę, musiał się nauczyć. Kiedy upadł trzeci raz, przed dziewczyną, której imienia nie pamiętałam, usłyszałam głos od strony drzwi.
- Przesuń jedną nogę do przodu, cios będzie mocniejszy jeśli przeniesiesz na nią ciężar.- powiedziała Jazmin.
Chłopak spojrzał na nią unosząc brwi, a ona odpowiedziała uśmiechem.
- Spróbuj- zachęciła go.
Felix niepewnie zajął miejsce naprzeciwko dziewczyny z którą wcześniej walczył, a ona zadała cios. Chłopak gwałtownie zablokował uderzenie jedną ręką, a drugą zadał cios w brzuch przenosząc ciężar do przodu. Dziewczyna zatoczyła się do tyłu a następnie chwiejnie usiadła i przyłożyła dłoń do ciała.
- Braaawo- mruknęłam. Dziewczyna bez słowa podeszła do przeciwniczki Felixa.
- Jak ci na imię?- spytała siadając obok.
- Ethel- powiedziała niepewnie ranna wciąż przyciskając dłoń do brzucha.
- Pokaż- poprosiła Jazmin. Ethel powoli, ostrożnie odsłoniła miejsce uderzenia, gdzie zaczął pojawiać się siniak.
- Ja nie chciałem - jęknął Felix.
- Dobrze walczyłaś- powiedziała Jazmin nie spuszczając wzroku z siniaka.- rozuźnij się.
Dziewczyna powoli nabrała powietrza.
Jazmin delikatnie przyłożyła dłoń do brzucha Ethel i coś wymamrotała. Po chwili siniak zniknął a ranna dziewczyna otwierając szeroko oczy przyjrzała się nieistniejącej ranie.
- Nie boli- oznajmiła zdumiona.
- To dobrze. Możesz mi jeszcze raz pokazać jak zadałas cios?
Ethel wstała skrępowana spojrzeniami.
- Wróćcie do ćwiczeń- powiedziałam.
Natychmiast się rozeszli.
Ethel zamarkowała cios w powietrzu.
Jazmin patrzyła ze zmarszczonymi brwiami.
- Chodźcie tu wszyscy- powiedziała w końcu. Magowie spojrzeli na nią, więc byłam pewna że podsłuchiwali.- Niech każdy zada cios w powietrze.
Po chwili przyglądania się uczniom pokręciła głową.
- Bardzo niewielu z was osłania czułe miejsca. Łokieć powinien osłaniać głowę i brzuch. Jedną ręką zadaje cios, druga jest zawsze wolna i gotowa do osłaniania.- zamarkowała cios- widzicie? Teraz będzie znacznie mniej obrażeń.
Magowie z entuzjazmem wrócili do zajęć.
Spojrzałam na nową nie tłumiąc wrogości. Miałam nadzieję że zaczekają aż ja powiem że mogą przestać ćwiczyć i jej posłuchać.
- Widzę że znasz się na walce. Może powalczysz ze mną?- powiedziałam. Miałam wielką ochotę pokazać że też umiem walczyć. Może wtedy znów będą mnie szanować.
- Jeśli chcesz- powiedziała Jazmin wzruszając ramionami. Ustawiłam się naprzeciwko niej. Zaczęłam walkę zadając cios w żołądek. Dziewczyna zręcznie go zablokowała i kopnęła z półobrotu. Zrobiłam unik i udałam że zadaję cios w żebra. Nie nabrała się i odbiła cios w krtań drugą ręką zadając mi cios w obojczyk. Syknęłam i odsunęłam się świadoma spojrzeń.
- Nic ci nie jest?- zapytała nowa patrząc na mnie niespokojnie.
- Czes!- krzyknęłam a przede mną rozbłysły cztery znaki.
W stronę dziewczyny poleciał sznur który trzymałam wcześniej w dłoni. Nie zrobiła uniku, to by nic nie dało. Nagle przed Jazmin pojawiła się figura, która związało moje zaklęcie. Kiedy upadła na ziemię zmieniła się w wodę.
- Myślałam że walczymy bez magii- oznajmiła unosząc brwi.
- Idę się napić- warknęłam wychodząc z sali.

Carter od godziny próbował wejść do mojego pokoju a ja od godziny groziłam mu śmiercią. W końcu sobie poszedł. Po jakimś czasie cicho zeszłam na dół do salonu. Siedziało tam kilka osób, ale wiedziałam że dadzą mi spokój. Pięć minut później Carter wszedł do pokoju z sali treningowej i kiedy otworzył usta by coś powiedzieć na górze głośno trzasnęły drzwi.
- Skoro ty nie chcesz, to ja wyjdę- usłyszałam spokojny i zimny jak lód głos Jazmin. Szybko zeszła ze schodów a za nią zobaczyłam Anubisa.
- Doskonale znasz zasady- powiedział wzburzony.
Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na niego.
- To w tej całej zabawie są jakiekolwiek zasady?- zapytała wyraźnie powstrzymując się od krzyku.
Anubis milczał.
- No, proszę, powiedz mi! Dalej! Skoro nawet nie mogę porozmawiać z bratem...
- Przestań- powiedział cicho chłopak a dziewczyna umilkła- wiesz że nie mam wpływu na decyzję reszty.
Dziewczyna patrzyła na niego bez słowa po czym weszła spowrotem po schodach.
Anubis spojrzał na mnie zanim zdążyłam coś powiedzieć.
- Nie ma innych wolnych pokoi więc będzie mieszkać z tobą- oznajmił.
- CO?!- wrzasnęłam ale on już rozpłynął się w powietrzu.

Kroniki Rodu Kane. Dalsze losy Jazmin.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz