Rozdział 15

316 37 9
                                    

Jazmin

Carter stracił przytomność. Byłam tego pewna od kiedy zerknęłam w pełne zadowolenia ślepia potwora.
Rzuciłam się do chłopaka i uklękłam obok nie wiedząc co robić.
- Carter? Carter wstań, proszę.-szeptałam potrząsając jego ramionami.
- To nic nie da- usłyszałam chrapliwy głos za mną. Nie musiałam obracać głowy by wiedzieć że słowa dobiegają z przeklętej paszczy Asaga.
- Po co tu przybyłeś?- warknęłam. Usłyszałam chrobot, który przypominał mokry kaszel. Potwór śmiał się.
- Pan szuka cię wszędzie. Kto cię znajdzie, ma przekonać o niesłuszności twoich działań. Zginie każdy po twojej stronie, dziewczynko. Każdy.
- Trafisz do Ozyrysa jeszcze dziś. Nie licz na to, że pozwoli ci wciąż siać postrach szkarado.- odparłam wyszukując puls na nadgarstku Cartera.
Zwierzę znów ryknęło śmiechem.
- Pan mnie wyciągnie kiedy przejmie władzę. Kiedyś zrozumiesz, że mamy rację.
Poczułam dłoń Anubisa na ramieniu. Trzymał w dłoni ostrze, które wydobyłam z piersi Cartera. Teraz dostrzegłam, że na jego końcówce znajduje się zielonkawa kropelka.
- To jad- wytłumaczył mi Anubis.- aby się go pozbyć, Carter musi być świadomy. Musi wydobyć to ze swojego organizmu. Z twoją pomocą. Poproś Apollina o wsparcie.
- Dlaczego nie mogę zrobić tego sama? I jak mam go obudzić?
-Musisz mieć jego pozwolenie. To specjalny rodzaj magii. Musisz poznać jego prawdziwe imię.
Otworzyłam szeroko oczy.
- Żartujesz? Musiałby mi bezgranicznie zaufać! Nie zrobi tego!
- Więc zginie.
Wzięłam głęboki oddech. Kiedy przyłożyłam dłonie do twarzy Cartera odkryłam, że się trzęsą. Mimo to pomyliłam się do jego ucha, by mieć pewność, że mnie usłyszy.
- Carter, posłuchaj mnie. Zrobię co w mojej mocy żeby to z ciebie wyciągnąć, ale potrzebuję twojej pomocy- czułam się jak idiotka, przed chwilą krzyczałam mu w twarz, a teraz ma mi zaufać?- potrzebuję twojego prawdziwego imienia. Przysięgam na Styks, że nikomu go nie zdradzę ani nie wykorzystam przeciw tobie.
Czekałam. Nic się nie stało, choć wiedziałam że usłyszał. Musiał usłyszeć.
- Masz tylu ludzi, dla których powinieneś żyć- wyszeptałam. Jego puls z każdą chwilą stawał się słabszy.- Sadie, Ziya. Nawet te wszystkie dzieciaki! Oni cię potrzebują. Ja cię potrzebuję. Proszę...- urwałam bo poczułam coś dziwnego. Jakbym usłyszała coś, ale zamiast uszami, wprost do głowy. Jego imię. Ogarnęło mnie dziwne uczucie,  jakby to jedno imię świeciło wyryte gdzieś wewnątrz mojej głowy.
Poznałam prawdziwe imię Cartera.
Natychmiast poprosiłam Apollina o pomoc i skupiłam się na oczyszczaniu krwi chłopaka z trucizny. Czułam jakby to wszystko działo się wewnątrz mnie. Po straszliwych dziesięciu minutach skończyłam wiedząc że nic już nie mg zrobić.
Przez pełną napięcia chwilę chłopak się nie ruszył. Następnie otworzył oczy. Osunęłam się na ziemię obok wyczerpana, lecz nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

Kroniki Rodu Kane. Dalsze losy Jazmin.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz