Rey siedziała na krześle, nad sobą miała idealnie niebieskie niebo. W twarz wiała jej delikatna morska bryza, a na ramionach czuła ciepłe promienie słońca.
Sen się spełnił.
Trwało zebranie. Obok nich budowniczy składali bazę. Prace szły szybko, Rey obstawiała, że już następne spotkanie będzie odbywać się w normalnym budynku.
- Musimy się przygotować do kolejnej bitwy - mówiła Leia Organa. - Przygotować się tak, by zwyciężyć, by nie musieć ewakuować się, jak poprzednio.
- Prowadzone będą szkolenia - odezwał się jeden blond-bliźniaków oficerów. - Dla pilotów, operatorów baz powierzchniowych, łącznościowców i tak dalej. Każdy dostanie przydział. Musimy być przygotowani - dodał dobitnie.
Następnie zaczął czytać przydziały. Wymieniał dziesiątki nazwisk, a Rey nawet nie próbowała słuchać - wiedziała, że jej nie wyczytają. Zdawała sobie sprawę, że teraz cały czas poświęcić musi na szkolenie Jedi. Gdy tylko o tym myślała, miała wrażenie jakby kamień spadał jej do żołądka, jednocześnie czuła radosne podniecenie i strach.
- A Rey oraz Keiter i Samer Lortles od dzisiaj będą odbywali trening Jedi pod okiem generała Luke'a Skywalkera - dodał oficer na sam koniec, a wśród zebranych zapadła cisza.
Nikt nie spodziewał się odrodzenia Zakonu.
Zebranie skończyło się po kolejnych kilkunastu minutach. Wszyscy zaczęli wstawać z krzeseł, ale Rey siedziała. Siedziała i napawała się pięknem widoku, który miała przed sobą.
Myślała o Finnie, który nadal leżał nieruchomy w tubie medycznej. Serce się jej krajało, gdy przypomniała sobie chwilę, gdy do niego podeszła. Miała nadzieję, że nastąpiła poprawa w jego stanie zdrowia.
Niestety nie.
Rey zdawała sobie sprawę z tego, że zapewne Finn nie będzie mógł jej towarzyszyć przy kolejnej bitwie, bo nie będzie w stanie. Nie zdąży wyleczyć urazów.
Mimowolnie zacisnęła pięści. Nie wyobrażała sobie kolejnej bitwy bez niego. Mimo iż znali się tak krótko, był dla niej niewyobrażalnie ważny.
- Rey? - usłyszała nad sobą głos Keitera.
- Och, cześć - uśmiechnęła się do niego, wracając do rzeczywistości.
- Mamy odprawę u Skywalkera - powiedział chłopak. - Chodź.
- Jak trudne jest szkolenie Jedi? - zapytała Rey, gdy szli w stronę cichego i zalesionego fragmentu brzegu oceanu.
- Im więcej umiesz, tym robi się trudniej - odparł Keiter. - Jak oddano mnie do Akademii, pierwsze dziesięć lat było dość lekkie i przyjemne. Później zaczęło być ciężko.
- To stopień wtajemniczenia, gdzie wchodzimy w etap psychiki, umysłu, wewnętrznej równowagi? - zgadywała dziewczyna.
- Dokładnie tak - przytaknął trochę zdziwiony chłopak. - Niestety my nie będziemy w stanie zorganizować nauki w relacji mistrz i padawan. A myślę, że dałoby nam to naprawdę sporo. - Chociaż... - dodał po chwili. - Myślę, że ty będziesz miała coś w tym rodzaju. Skywalker z tobą będzie ćwiczył najwięcej, jestem przekonany.
A ja znowu uznawana będę za najważniejszą.
- To miłe, że mnie aż tak ceni - powiedziała Rey skromnie.
- Miecz jego ojca cię wybrał - Keiter wzruszył ramionami. - To musi coś znaczyć.
Pewnie masz rację.
CZYTASZ
Zmieniona - Star Wars
Fanfiction"Dwóch ich zawsze jest. Nie więcej i nie mniej. Mistrz i jego uczeń" ~ Mistrz Yoda A co, jeśli słowa mądrego Jedi straciły na ważności? Co, jeśli teraz dzierżyć miecz świetlny w imię Ciemnej Strony może więcej niż dwoje? Najwyższy Porządek ustalił n...