Rey

312 24 2
                                    

- Poe? - powiedziała, jednocześnie pukając i otwierając drzwi do pokoju chłopaków. Komandor leżał wyciągnięty na łóżku, czytając jakąś powieść fantastyczną. - Ziemia, błękitna planeta? Co to w ogóle jest?

- Całkiem ciekawe - odparł, siadajac na łóżku. - Gość miał nieźle pokręcone w głowie, jak to pisał. Planeta poza naszą galaktyka, w układzie z jednym słońcem i kilkoma innymi planetami, ale jako jedyna zamieszkana przez ludzi na prostym etapie rozwoju technologicznego.

- Głupie - podsumowała Rey. - Ale nie o tym chciałam rozmawiać. Wiesz gdzie jest Keiter?

- Zdaje się, że na grobie Samera - odparł Poe, a jego wesołość wyparowała. - Wpadł tu rano jakiś młody chłopak i zapytał, czy Kei chce zmian w nagrobku. Nienajlepszy sposób na dowiedzenie się o śmierci brata.

- Na litość Mocy, Poe - Rey odwróciła się ze złością. - Czemu nie poszedłeś za nim? - złapała za klamkę.

- Chciał iść sam, a i tak od powrotu jest w słabym nastroju - zaczął się tłumaczyć komandor. - Nie chcę się narzucać i pogarszać wszystkiego. Też mnie cholernie boli śmierć Samera, pewnie. Ale nie ma to na mnie takiego wpływu jak na Keitera.

- Idę do niego - powiedziała Rey krótko i wyszła.

Szybko skierowała się w stronę prowizorycznie zbudowanego cmentarza z jednym, smętnym pomnikiem. Nad nim stał wysoki, ciemnowłosy chłopak, pochylony, z rękami w kieszeniach. Wyjął jedną dłoń i wytarł oczy.

Rey na chwilę przystanęła. Może nie powinna patrzec? Przeszkadzać?

Jednak Keiter wyczuł jej obecność i spojrzał w jej stronę.

Dawno nie widziała takiego bólu w oczach człowieka.

- Kei - powiedziała cicho, gdy stanęła obok niego. - Zginął, ratując nas. To dobra śmierć.

- Tak, ma tu napisane nawet. Widzisz, tak ładnie. B o h a t e r  R u c h u  O p o r u. - przeliterował. - Bohater. Ale czemu nie może być żyjącym bohaterem?

- Jest wojna - powiedziała Rey powoli i zobaczyła przed oczami nieprzytomnego Finna. - Straty zawsze będą.

- Mógł zginąć każdy - odparł, zaciskając zęby i powstrzymując łzy. - Każdy. A on, akurat on, musiał nas ratować!

- Powinieneś być dumny, uratował mi życie. Bez niego by mnie tutaj nie było...

- Wolałbym, żeby to on tutaj był zamiast ciebie - powiedział, z oczami pełnymi łez i goryczą w głosie.

Rey zaniemówiła.

- To go nie przywróci do życia - powiedziała spokojnie, usiłując się nie wściekać. Miała nadal Poe. Poe jej nie zostawi. - A pamiętaj, że ty jesteś nam potrzebny.

- Mam to gdzieś, wiesz? - powiedział i zaśmiał się. - Mam gdzieś całą waszą Rebelię. Zabijacie ludzi tak samo jak Porządek.

- Keiter, opanuj się - powiedziała Rey i złapała go za ramię. - Co z tobą? Ratujemy galaktykę przed niebezpiecznym reżimem!

- Zabijając niewinnych ludzi!

- Ratujemy ich!

Keiter wyjął miecz.

- Kei, nie - powiedziała łagodnie Rey. - Jesteśmy po jednej stronie.

- Nie - powiedział cicho i pokręcił głową. Oczy miał pełne łez. - Już nie.

Z miecza wysunął się snop zielonego światła.

- Pozwoliliście mu zginąć - powiedział Keiter cicho.

Zmieniona - Star WarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz