Obudziłam się w jakimś pokoju. Wstałam szybko zaskoczona. Niestety upadłam z powrotem na łóżko z powodu bólu głowy. Podparłam się na rękach i obejrzałam się.Z pewnością nie byłam u siebie. Łóżko było wielkie i z baldachimem. Sam pokój był ogromny. Dominowały tu ciemne kolory. Szafy oraz półki były z ciemnego drewna. Ujrzałam jeszcze drzwi które zapewne prowadziły do toalety, ale kim bym była gdybym tego nie sprawdziła?
Powoli wstałam i ruszyłam do owych drzwi przytrzymując się ściany. Ujrzałam przestronną łazienkę. Była w niej wanna oraz prysznic. Podeszłam do umywalki. Z niechęcią spojrzałam w lustro. Wiedziałam co tam ujrzę. Potwora. Przemyłam twarz zimną wodą. Poczułam się minimalnie lepiej.
Usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Zaskoczona zaczęłam szukać jakiejś broni do obrony. Trafiło na miotłę która stała w kącie. Chwyciłam ją mocno obiema rękami. Schowałam się, za drzwiami.
Ktoś zbliżał się do łazienki. Po chwili skoczyłam na tą osobę pozwalając ją na ziemię.
Ujrzałam pod sobą Alfreda.
- O boże! - chwyciłam się za głowę zaskoczona i przerażona. - Alfredzie wybacz! Nie wiedziałam gdzie jestem i jakoś tak wyszło - powiedziałam. Odrzuciłam miotłę która trzymałam przy jego szyi i pomogłau wstać.
- Nic się nie stało - odparł lecz wiedziałam, że kłamie.
- Wybacz mi myślałam, że to mój porywacz... - zaczęłam lecz przerwał mi Bruce, który z nikąd się pojawił.
- Słyszałem jakieś krzyki - odparł widząc mnie siedzącą koło Alfreda, który próbuje wstać z ziemi.
- J-ja... Skąd się tu wzięłam?! - zapytałam zaskoczoma tym wszystkim.
- Opowiem ci później. Co tu się stało? - zapytał zmieniając temat.
- Tak jakby... Zaatakowałam Alfreda. Myślałam, że to mój porywacz! - broniłam się jak jakaś małolata.
- To ja już może pójdę - powiedział staruszek szybko wstając i wychodząc.
- Wybacz! - krzyknęłam jeszcze za nim.
- Może wejdzmy do pokoju - powiedział Bruce. Udaliśmy się do środka. Usiadłam na łóżku po turecku przykrywając się ciepłą kołdrą.
- Dowiedziałem się kiedy wracasz. Czekałem na ciebie lecz nikt nie wychodził. Okazało się, że zemdlałaś podczas lotu - powiedział. - Zabrałem cię tutaj. Jest to jeden z pokoi gościnnych - dokończył.
- Zemdlałam? Troche bolała mnie głowa - odparłam kłamiąc. - W każdym razie dziękuję - odparłam niemrawo się uśmiechając.
- Zemdlałaś z przemęczenia. Powiedz mi... Co się wydarzyło we Francji? - zapytał zmartwiony. Totalnie mnue zatkało. Nie mogę mu powiedzieć.
- Miałam... Pewną sprawę do załatwienia - odparłam po chwili.
- Rozumiem, że nie powiesz mi prawdy? - zapytał z lekkim uśmiechem.
- Narazie nie mogę. Wybacz, ale to miało związek z rodziną. Z Harley - odparłam smutno. Mężczyzna pokiwał głową w zrozumieniu.
- Narazie nie będę naciskał. Chodź na śniadanie. Musisz odpoczywać. Ubrania masz w szafie. Zabraliśmy je z lotniska - powiedział i wyszedł.
Podeszłam do szafy. Faktycznie były tam moje ciuchy. Ubrałam się w czarne obcisłe jeansy oraz za duża czarną bluzę z Adidasa.
Zeszłam na dół. Po chwili znalazłam się w jadalni. Bruce już siedział. Wydawał się czymś zamyślony. Dopiero jak usiadłam koło niego do stołu to ocknął się.
- Smacznego - odparł. Podziękowałam jednak nie miałam ochoty na jedzenie. Głowa bolała mnie nie miłosiernie.
- Ja podziękuję nie jestem głodna - powiedziałam i wymusiłam uśmiech.
- Musisz coś jeść. Jak myślisz czemu Zemdlałaś? Jesteś zmęczona. Musisz odpoczywać - odparł zły. Wiedziałam jednak, że się troszczy.
- To nie wina przemęczenia. Co prawda zarywałam kilka nocy, ale to nie tego wina - odparłam cicho.
- A więc czego? Musisz jeść żeby wydobrzeć - powiedział patrząc na mnie chardo .
- To są skutki uboczne - odparłam chłodno.
- Czego? Bierzesz jakieś lekarstwa? - dopytywał, a we mnie krew zawrzała.
- Nie wtrącaj się. Mniej wiesz lepiej śpisz - warknęłam i ruszyłam do pokoju. Nie musi wszystkiego wiedzieć.
Stanęłam przy oknie i zaczęłam obserwować otoczenie. Po chwili usłyszałam zgrzyt drzwi. Wiedział kto go spowodował.
- Wybacz. Po prostu mam złe wspomnienia związane z tym bólem - powiedziałam nie odwracając się.
- Nie to ja przepraszam. Nie powinienem się wtrącać - odparł. Czułam, że stoi za mną.
- Nie. Pomogłeś mi i zaoferowałeś dach nad głową mimo tego, że mnie nie znasz. Te bóle, bezsenność to efekty... Eksperymentów - dokończyłam opuszczając głowę. Źle wspomnienia wracają ze zdwojoną siłą.
Mężczyzna zbliżył się. Czułam jego oddech na szyi.
- Eksperymenty? Kto ci to zrobił? - zapytał zaskoczony. Słyszałam współczucie w jego głosie.
- Po pożarze wszyscy myśleli, że umarłam. Znalezli mnie jednak. Żyłam. Miałam w sobie coś co chcieli odkryć. Coś nie ludzkiego. Chcieli to znaleźć za wszelką cenę - odparłam starając się powstrzymać łzy.
Obróciłam się w strone mężczyzny. Spojrzałam w jego oczy.
- Nawet nie wiesz jakie piekło tam przeszłam - powiedziałam cicho. Rozpłakałam się. Jak jakaś gówniara. Pokazałam swoją słabość. Po chwili poczułam ramiona. Bruce przyciągnął mnie niepewnie do siebie. Mocno mnie przytulił, a ja wtuliłam się w niego.
CZYTASZ
Siostra Harley Quinn
FanfictionMało kto wiedział cokolwiek o rodzinie Harley. A co gdyby najbardziej skrywana tajemnica wyszła na jaw? Prawda o jej siostrze?