— Jak zwykle znikasz...
— Czas się przyzwyczaić — uśmiechnęłam się w stronę Bruce'a.
Ubrana byłam w legginsy i bluzę. Na głowę miałam czapkę, kaptur i okulary. Strój cywila. Jadłam sobie przy jakiejś niewielkiej restauracji, siedząc pod jednym z parasolów i jak zwykle jakimś cudem, Bruce mnie znalazł...
On również na głowie miał czapkę oraz okulary korekcyjne. Usiadł naprzeciwko i uśmiechnął się lekko.
— Co pan tu robi, panie Wayne? — spytałam, jedząc frytki.
Wskazałam głową chcąc mu dać, ale odmówił.
— Nie jestem głodny — odparł. — Przechadzałem się...
— Wątpię — mruknęłam. — Mam pytanko.
Oparłam się rękoma o stół, pochylając się w jego stronę.
— Jakie? — przybrał taką samą pozycję.
— Śledzisz mnie, prawda? Tylko bez kłamstw, panie Wayne — uśmiechnęłam się lekko.
— Powiedzmy, że... Tak. Co pani z tym zrobi? — spytał.
Oblizałam wargi, co zwróciło jego uwagę.
— No nie wiem...— chwycił moją dłoń.
Nagle usłyszeliśmy syreny policyjne. Obok nas najpierw z zawrotną prędkością przejechało fioletowe Lamborghini, w którym był Joker i... Harley. Za nimi jechało kilka radiowozów.
— Muszę iść. Uważaj na siebie.
— Przecież ja też idę!
Wstałam i zdjęłam z siebie bluzę. Bruce zniknął, ja natomiast podbiegłam do samochodu. Wrzuciłam tam ubrania, a ze schowka wzięłam nóż i dwa pistolety.
Byłam ubrana w białą koszulkę, którą włożyłam w spodnie i jeansy. Tylko moje buty... Miałam czarne zamszowe botki na grubym słupku. Będą mało wygodne, ale trudno.
Wsiadłam w samochód i ruszyłam. Syreny było słychać, więc byli niedaleko. Kilka kilometrów później zauważyłam światła. Zaparkowałam w ciemnej uliczce, ciekawa rozwoju wydarzeń. Wspięłam się na jeden z budynków i położyłam się na brzuchu, obserwując.
Joker i Harley sprawnie załatwili kilku policjantów, aż nagle zjawił się Batman. Ah ten, Bruce. Gdyby ktoś wiedział, że to on jest naszym Nietoperzem...
Oparłam się na łokciu i podparłam twarz na dłoni. Na początku rozmawiali, a Harley cieszyła się jak głupia, kręcąc się w kółko. Irytująca jest. Nagle usłyszałam kroki.
Spojrzałam na budynek obok. Stał tam pewien mężczyzna...
— Nie wierzę...— uśmiechnęłam się zszokowana.
Wstałam i przeskoczyłam do niego.
— Christian, to ty?
— Emily Quinzel, no proszę — pokiwał głową.
— Uciekłeś z Arkham.
Gdy tam byłam, przez ten miesiąc rozmawiałam z nim. Był spoko, ale nie wzięłam go ze sobą. Jest wysoki, czarnoskóry i umięśniony. Można by go pomylić ze sławnym Deadshotem, ale to całkiem inna osoba.
Chris, ma pełno tatuaży z czego na policzku mały krzyżyk.
— Nie sądziłam, że cię spotkam...— przyznałam.
— Ja też. Ostatnio o tobie cicho, myślałem, że wyjechałaś — odparł pałac papierosa.
W dłoni miał karabin.
CZYTASZ
Siostra Harley Quinn
FanfictionMało kto wiedział cokolwiek o rodzinie Harley. A co gdyby najbardziej skrywana tajemnica wyszła na jaw? Prawda o jej siostrze?