Rozdział 2

389 45 6
                                    

Gwar w tawernie robił się coraz głośniejszy. Za oknem panowała już całkowita ciemność i coraz więcej osób miało ochotę zapuścić się do Dolnego Miasta, aby odwiedzić tak dobrze wszystkim znanego Wisielca.

Nikt nie był zdziwiony, że niektórzy kończyli już pomału przygodę w lokalu, obwieszczając to ledwo trzymaniem się na nogach, sypianiem po kątach na brudnej podłodze lub agresywnym zachowaniem wobec innych.

Z tym ostatnim objawem wiązał się pewien schemat: jeżeli ktoś postanowił wyładować swoją pijaną agresję na nieodpowiedniej osobie to albo odszedł z tawerny dobrowolnie – co rzadko się zdarzało – albo wracał do domu ze złamanym nosem, albo nie wracał wcale. I chociaż wydawać by się mogło, że delikwentów powinno być coraz mniej przy takiej selekcji, to zawsze znalazł się ten jeden buntownik, który psuł wszystkim zabawę. Nigdy się nie nauczą.

Ale to był właśnie urok tego miejsca.

– Dobrze, Hawke, skoro już wiemy, że Fenris jest przystojny, to co mi jeszcze o nim powiesz? – zagadnęła Izabela.

– Aj, co ja ci mogę powiedzieć o kimś, kto wygląda, jakby uśmiech miał mu zadać największe cierpienia w życiu? – odpowiedziała z udawaną obojętnością Hawke.

Piratka nie dała się zwieść.

– Nie powiesz mi chyba, że jego mroczna przeszłość nie jest pociągająca, co? – odparła z lekkim uśmiechem i tym charakterystycznym błyskiem w oczach.

– Mooooże – przeciągnęła Hawke, unikając spojrzenia przyjaciółki. Trzymany w dłoni kufel piwa powoli zaczynał się rozmazywać. – Fenris jest... w porządku. Dobrze walczy, nie kryje się z tym, co myśli, i... Oj, nie patrz tak na mnie, Iz...

– Nuda, nuda, nuuuda – odparła Izabela i czknęła głośno, wyglądała już na nieźle wstawioną.

Hawke nigdy nie potrafiła trafnie ocenić rzeczywistego stanu przyjaciółki. Któregoś razu piratka wydawała się kompletnie pijana, mimo to, tego wieczoru, porządnie skopała tyłek nieszczęsnemu śmiałkowi, który odważył się złapać za jej okrągłe pośladki, do tego broń dzierżyła lepiej niż niejeden trzeźwy najemnik Kartelu.

Dla Liliany, Izabela to chodząca alkoholowa zagadka.

– Teraz szczerze, Lili – rzekła i pociągnęła ostatni łyk piwa, kiedy zdążyła cały wypić? – Nie mów, że nasz ponuraczek ci się nie podoba. – Puściła do niej oczko, jakby w prośbie, aby przyznać jej rację i dołożyć do tego kilka pikantnych wyznań.

Hawke zastukała paznokciami o stół i zakręciła kuflem między palcami, próbując przypomnieć sobie sprawdzone sposoby na niewygodne pytania towarzyszki. Przyszedł czas odbić piłeczkę.

– Hej, ja ci powiedziałam, co myślę o Andersie! – uniosła głos i zamrugała dwa razy. Naprawdę zaczynało jej się kręcić w głowie. – Teraz czas na ciebie. Podoba ci się Fenris? – rzuciła, mrużąc oczy.

– No cóż... – zaczęła powoli Izabela. – Znasz mnie. Uwielbiam facetów z mroczną przeszłością, trudnym charakterem, nienagannym wyglądem, umięśnionym ciałem.. ahh. – Rozmarzyła się. – Ale najbardziej interesuje mnie, jakby to było złamać tę obojętną postawę i zobaczyć w jego oczach żar pożądania. – Przygryzła dolną wargę. – Wiesz co? Pójdę skoczyć po następne piwo! Przy takim temacie nie można siedzieć o suchych ustach!

Popędziła w stronę baru, jak zwykle kołysząc ponętnie biodrami.

Liliana została sam na sam z ostatnimi słowami przyjaciółki. Trudno było nie przyznać Izabeli racji. Hawke już od dłuższego czasu zastanawiała się, jakby to było ujrzeć w tych hipnotyzujących oczach coś więcej niż nieskrywaną do magów nienawiść. Czy to w ogóle byłoby możliwe? Fenris dużo przeszedł. Jego złość i nieufność nie brała się znikąd, ale z pewnością odczuwał także inne emocje. Po prostu... nikogo do siebie nie dopuszczał. Nikomu nie pozwalał wejrzeć w głąb tej poszarpanej przez życie duszy.

Lek na cierpienie || Dragon Age 2 (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz