Rozdział 9

246 39 17
                                    

Weszła po wysokich schodach prowadzących do pokoju na piętrze. Nie musiała pukać. Fenris najpewniej wiedział, że miał gościa, odkąd tylko przekroczyła próg drzwi.

Miejsce rozbitej butelki odznaczało się czerwienią na szarej ścianie pokoju. Hawke spojrzała w tamtą stronę, po czym skierowała wzrok na elfa. Milczał. Miał przyspieszony oddech po rozładowaniu emocji na tym kawałku szkła. Odczekała chwilę, aż złość ustąpi z jego twarzy.

– Przepraszam, proszę usiądź. – Wskazał fotel przy cicho trzaskającym drewnie w kominku.

Liliana zajęła miejsce, rozglądając się ukradkiem. Dawno tu nie była, pokój wydawał się jeszcze bardziej zagracony. Zawsze się zastanawiała, dlaczego ze wszystkich pomieszczeń w tej ogromnej rezydencji, elf wybrał sobie właśnie ten, prawdopodobnie najmniejszy i najbardziej zrujnowany pokoik.

– Fenris – zaczęła ostrożnie, nie chciała sprowokować go do rzucania wszystkim, co miał po ręką. – Muszę cię o coś zapytać.

Spojrzała mu w oczy niepewna, czy powinna poruszyć ten temat właśnie teraz. W końcu Fenris nie wydawał się w najlepszym humorze.

– Proszę – odparł krótko, zasiadając na fotelu naprzeciwko niej, który zaskrzypiał lekko pod jego ciężarem.

Wzięła głęboki wdech, zbierając się na odwagę i ignorując ciężką atmosferę.

– Dlaczego bez ostrzeżenia zabiłeś dziś DuPuisa? – Nie chciała tego, ale nuta irytacji wymknęła się z jej ust. Była na tyle słyszalna, że Fenris natychmiast zmarszczył brwi.

– Mag krwi – wypowiedział te dwa słowa z obrzydzeniem. – To był cholerny mag krwi. Zamierzałaś puścić go wolno i pozwolić praktykować tę przeklętą magię? Nic cię nie nauczył spacerek na Kościany Szyb z tym opętańcem?!

Gniew znów rozpalił w nim iskrę. Fenris spiął ciało i zaciskał pięści, a Hawke odniosła wrażenie, że zaraz znów roztrzaska coś o ściany. Świdrował ją spojrzeniem, wściekłym spojrzeniem, jakby chciał skarcić ją za to, co się wydarzyło – i nie chodziło już wcale o DuPuisa.

– Ten mag krwi mógł się nam przydać do wytropienia innego szaleńca, o wiele gorszego – powiedziała pewnie, lekko unosząc podbródek. Nie zamierzała dać się złamać pod jego spojrzeniem, choć w głębi duszy wiedziała, że miał trochę racji. – Porwania i rytuały na bezbronnych kobietach, zapomniałeś już? Każda pomoc przyda się w tej sprawie.

– Nie zamierzam współpracować z żadnym magiem krwi i myślałem, że ty też jesteś tego zdania albo chociaż będziesz po niedawnych wydarzeniach. – Wstał i minął ją szybkim krokiem.

Hawke uciekła wzrokiem w bok. Kilka jasnych kosmyków opadło na jej twarz. Znowu dobiegł ją dźwięk trzaskającej butelki wraz z kilkoma wściekle rzuconymi przekleństwami. Nie spojrzała na Fenrisa, bała się, co mogła ujrzeć w jego oczach.

Od wydarzeń na Kościanym Szybie ciągle była zajęta, nie miała chwili, aby o tym pomyśleć. Co się działo z Andersem? I z magami w jaskini? Podejrzewała, że Fenris ich wszystkich wyrżnął, ale chyba nie zrobił krzywdy jej przyjacielowi? Na Stwórcę... aż bała się spytać.

A sam Fenris... Wyrósł jak spod ziemi. Skąd on się tam właściwie wziął?

– Mam nadzieję, że teraz poślesz tego maga do diabła. – Jego niski głos wyrwał ją z zamyślenia.

Uff, wygląda na to, że Andersowi nic nie było.

– Porozmawiam z nim, dowiem się, o co chodziło i...

– On cię prawie zabił, a ty chcesz z nim rozmawiać?! – Krążył przez chwilę po pokoju, po czym zatrzymał się naprzeciwko niej. Złapał oparcie fotela, na którym niedawno siedział, wbijając w nie palce. Hawke myślała, że zaraz rzuci meblem o ścianę, ale tak się nie stało. – Czy ty rozumiesz, jaki on jest niebezpieczny?! Przyjaźni się z magami krwi i jeszcze próbuje cię w to wciągnąć.

Lek na cierpienie || Dragon Age 2 (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz