Rozdział 21

210 33 22
                                    

Nadszedł dzień, w którym od świtu Leandra rozkwitała jak kwiaty na wiosnę. Krzątała się po kuchni, przygotowując ciasta i babeczki z lukrem według własnego przepisu. Posiadłość Amellów wypełniły słodkie zapachy oraz zarządzający głos pani domu:

– Bodahn, podaj mi proszę więcej mąki! Sandal, wyciągnij ciasto z pieca. Nie! Najpierw załóż rękawice! Bodahn, może ty to zrób... Na Stwórcę, zaraz się przypali. Trudno, jak nie wyjdzie, zrobimy jeszcze raz.

Liliana nie musiała nawet pytać. Doskonale wiedziała, że matka pragnęła zabłysnąć kulinarnym talentem, i wychodziło jej to całkiem nieźle, zważając, że wypieki Leandry smakowały naprawdę wybornie. I gdyby jej chęci zaimponowania przed sąsiadami zakończyły się na ich podniebieniach, Hawke byłaby równie zadowolona... Niestety ona także na dzisiejszym przyjęciu u pani Gwen musiała zaprezentować się wręcz nieziemsko.

Matka coś kombinowała. Liliana zaczęła to podejrzewać, gdy zobaczyła suknię, którą kupiła jej specjalnie na ten wieczór. Już na pierwszy rzut oka widać, że była droga; o wiele droższa niż jakakolwiek, którą Hawke do tej pory musiała włożyć na te wyniosłe, pełne przepychu przyjęcia.

Bethany pięknie by w niej wyglądała, zawsze lubiła beżowe, długie suknie.

Hawke aż nie mogła uwierzyć, jak los okrutnie je potraktował. Obsadził jej dziewczęcą, delikatną siostrę w roli Szarego Strażnika do śmierci umoczonego we krwi wstrętnych pomiotów, a ją, Lilianę lubującą się w walce, próbował wywyższyć do rangi arystokratycznej nudy.

To Bethany powinna być na jej miejscu, ona czerpałaby mnóstwo radości ze strojenia się przed lustrem i wychodzenia na bale trwające do rana. Liliana doskonale pamiętała, że jej siostra zachwycała się bogatymi strojami szlachcianek Górnego Miasta, podczas gdy one wciąż uchodziły za „szczury z kanałów", jak nazywano tę biedniejszą część mieszkańców.

– Liliano! Czy już zaczęłaś się szykować?!

Usłyszała z holu głos matki i aż westchnęła. Poważnie? Do wieczoru zostało jeszcze kilka dobrych godzin!

Wychyliła się zza drzwi sypialni i odpowiedziała:

– Mamo... jest jeszcze dużo czas...

– O nie, młoda damo. – Leandra założyła ręce na piersiach, dłonie miała ubrudzone mąką. – Nie pozwolę, abyś w ostatniej chwili mnie wystawiła, wybywając nie wiadomo gdzie, bo „znowu kogoś porwali i wszyscy potrzebują twojej pomocy". Masz się zacząć szykować do przyjęcia już teraz.

Zrozumiała aluzję do ostatniego wyskoku, ale matka naprawdę mogła ją sobie darować. Przecież Hawke przeprosiła, do tego wyjaśniła, co się stało wtedy z Fenrisem. Najwyraźniej Leandrę mało obchodził elf z rozpadającej się rezydencji, o którym szemrało całe Górne Miasto.

– Nie martw się – odparła Hawke. – Przecież obiecałam, że dziś nigdzie nie wyjdę. Pamiętam o przyjęciu.

– Świetnie. – Jej twarz złagodniała. – W takim razie weź kąpiel, wysusz włosy i poczekaj na mnie w salonie. Skończę z ciastami i zrobimy ci zaplatanego warkocza. Kupiłam na targu piękne, pozłacane spinki do włosów, będą pasować do twojej sukni.

Hawke zamrugała dwa razy. Matka chciała zrobić jej fryzurę? Coś tu zdecydowanie było nie tak. Nigdy przesadnie nie kontrolowała wyglądu córki, wciskała jej elegancką sukienkę i dobrane do tego buty, ale resztę zostawiała w guście Liliany.

Leandra musiała zauważyć jej zdziwienie, bo zapytała:

– Czemu robisz taką minę? Musisz wyglądać oszałamiająco, to będzie wyjątkowy wieczór.

Lek na cierpienie || Dragon Age 2 (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz