Rozdział 10

256 40 11
                                    

Drzwi rezydencji Amellów zamknęły się z i cichym trzaśnięciem i korytarz obiegły dźwięki kroków Hawke. Było już sporo po północy i po ciężkim dniu oraz długim wieczorze Liliana marzyła już tylko o wygodnym łóżku.

Jednak sen nie przychodził, tak jak tego pragnęła. Wiele myśli i uczuć wciąż się w niej tliło, do tego coś kłuło ją w plecy, gdy tylko przymykała oczy. Odwróciła się na lewy bok. Nie mogła przestać przetwarzać w głowie dzisiejszej wizyty u Fenrisa. Wciąż słyszała w głowie jego aksamitny głos:

– Czy słyszałaś coś o jakimś zakładzie?

Myślała, że spali się ze wstydu. Dreszcz przeszedł po jej plecach i nagle poprzysięgła sobie nie pić więcej w towarzystwie Izabeli... no i ukatrupić Varrika oczywiście.

– Co? Jakim zakładzie?

Udawanie idiotki nie wychodziło jej najlepiej, ale co miała w tej sytuacji zrobić? Zapragnęła uciec jak najdalej stąd, no ale przecież była dzielną Hawke, nie spanikowała przed pomiotami, smokami ani olbrzymimi pająkami. A mimo to wolała teraz zmierzyć się jeszcze raz z tym wszystkim co na Głębokich Ścieżkach, niż tłumaczyć się z głupich, pijackich wybryków.

Ugh, znowu to dziwne ukłucie w plecach, przejechała dłonią po pościeli, ale niczego nie znalazła. Przekręciła się na drugi bok i zamknęła oczy. Ujrzała kolejne wspomnienie.

Fenris nie odzywał się przez długi czas. Patrzył na nią spod przymrużonych powiek, a Hawke miała wrażenie, że już wszystko wyczytał z jej spłoszonego spojrzenia.

– Czyj to był pomysł? Skąd wam przyszło do głowy, aby...?

– Nic nie rozumiesz – weszła mu w słowo, jej głos lekko drżał. – To... to były tylko żarty. Nic osobistego. Po prostu... – zawahała się na chwilę – ja... chciałam utrzeć nosa Izabeli. Wiesz jaka ona jest, przechwala się, że potrafi poderwać każdego i nikt się jej nie oprze. Nie sądziłam... że weźmie sobie na poważnie ten pomysł. Byłyśmy pijane, naprawdę, to przez alkohol i... przepraszam.

Opuściła głowę, nie mogąc już dłużej tego ciągnąć. Aż skręcało ją z niepewności, miała szczerą nadzieję, że Fenris choć trochę jej uwierzył.

Leżąc teraz w łóżku, zastanawiała się, dlaczego po prostu nie zrzuciła tego wszystkiego na Izabelę? Przecież łatwo byłoby wmówić Fenrisowi, że to piratka wyskoczyła z pomysłem podbicia jego serca. Każdy w ich towarzystwie wiedział, jak na niego patrzyła, a Iz? Jej było wszystko jedno, nie miałaby tego Lilianie za złe.

Hawke, ale z ciebie kretynka. Pomyślała.

Kiedy Fenris znów się odezwał, niemal ścięło ją z nóg.

– Naprawdę chciałaś, abym wylądował w łóżku z tą piratką?

Och, co za pytanie, oczywiście, że nie chciała! Ale nie mogła rzucić mu taką odpowiedzią prosto w twarz, prawda? Zamiast tego wypaliła bez namysłu:

– A zrobiłbyś to?

Rozmyślając o tym już po całej rozmowie, miała ochotę pacnąć się w czoło. Przecież to pytanie było bez sensu. Fenris nie uległ Izabeli, więc oczywiste, że odpowiedź brzmiała „nie", ale z jakiegoś powodu Hawke pragnęła ją usłyszeć. I usłyszała, i to więcej niż chciała.

Nawet teraz potrafiła przywołać w pamięci barwę jego głosu, gdy mówił:

– Izabela nie jest w moim typie.

– A jaki jest twój typ?

Nie myślała już, co mówiła, ale to bez znaczenia. Chociaż żołądek miała zawiązany w supeł, podobała jej się ta zamiana – teraz to ona zadawała krępujące pytania. Zażenowanie i wstyd ujawnionym zakładem gdzieś się ulotniły, a w oczach Hawke błyszczało zainteresowanie, na które Fenris nie zareagował agresją. Zareagował... uśmiechem.

Lek na cierpienie || Dragon Age 2 (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz