Rozdział 3

283 45 15
                                    

Kobiety były już na tyle zajęte rozmową, że przestały zwracać uwagę, czy ktoś przypadkiem nie zainteresował się przebiegiem ich spotkania.

Izabela rzuciła Hawke niezwykle zaciekawione spojrzenie, jednak zanim ta wytłumaczyła, jaki plan powstał w jej głowie, do ich stolika podszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o lekko kędzierzawych włosach.

– Witajcie, piękne panie – zaczął i ukłonił się nisko. – Jestem...

– Nie interesuje nas to, spływaj – przerwała mu Izabela, nawet nie zerkając na nieznajomego.

– Ouu, chciałem tylko...

– Nie słyszałeś mojej przyjaciółki? Spły-waj – powtórzyła Hawke.

Mężczyzna nie zamierzał się poddawać, bo zrobił krok w ich stronę i już otwierał usta, aby coś powiedzieć, kiedy coś stuknęło go twardo w pośladek. Odwrócił i zobaczył krasnoluda bez brody z wycelowaną ogromną kuszą i z uśmiechem na twarzy.

– Stary, dobrze ci radzę – powiedział Varrik – nie zadzieraj z tymi damami. Nie tylko dlatego, że właśnie masz zaszczyt poznać moją uroczą Biankę, ale również dlatego, że oprócz ślicznych twarzyczek, dziewczyny mają w zasięgu równie śliczną i niebezpieczną broń. – Wskazał podbródkiem na sztylety na ich plecach.

Nieznajomy jakby dopiero teraz zauważył, że dziewczyny nie były zwykłymi mieszkankami Dolnego Miasta. Zdezorientowany przeprosił je i zniknął tak szybko, jak się pojawił.

Hawke spojrzała na pospiesznie oddalającego się mężczyznę i rzekła:

– Drogi Varriku, chyba sobie zdajesz sprawę, że same byśmy sobie...

– Doskonale poradziły, tak, tak, ale od czego ja tu jestem? W końcu zawsze mam oko na wszystko, co się dzieje w tych skromnych progach – dokończył, rozsiadając się wygodnie obok piratki.

– Co nie znaczy, że masz pozwolenie na siedzenie z nami tego wieczoru – oświadczyła Iz.

– Dajcie spokój, dziewczyny, ostatnimi czasy robi się już nudno w tej tawernie, a z wami zawsze dzieje się coś ciekawego – stwierdził z szerokim uśmiechem i już wołał Norę po wino.

– Wino? A to nie ty ostatnio mówiłeś, że wino w Wisielcu smakuje gorzej niż szczochy pomiota? – zapytała Hawke.

– Otóż to – odparł Varrik, kładąc delikatnie Biankę na kolanach. – Od kiedy tu mieszkam, Nora ani razu nie przyniosła mi tego, co zamawiałem, a teraz mam ochotę naa.... – przeciągnął ze wzrokiem zawieszonym na zbliżającej się kelnerce.

Postawiła ona ciężkie naczynie przed krasnoludem i odeszła, nie zerkając na nikogo. Izabela już dusiła się ze śmiechu.

– Na gulasz? – spytała Hawke, spoglądając na zmieszaną minę przyjaciela.

– Zawsze przynosiła kufel piwa.

– Podobno jest przygłucha na jedno ucho – zaśmiała się Izabela.

– Albo wręcz przeciwnie – dodała Liliana.

– Mniejsza z tym. – Varrik skrzywił się lekko i odsunął talerz z cuchnącą potrawą. – O czym ciekawym rozprawiały moje ulubione wojowniczki?

– Varriku – rzekła ostrzegawczo Izabela.

– Ej, przecież jestem swój! Bianka też nic nie szepnie, prawda? – Pogładził delikatnie kuszę, z którą nigdy się nie rozstawał.

Pomimo kilkuletniej przyjaźni z krasnoludem, Hawke nie do końca wiedziała, dlaczego przyjaciel był tak bardzo związany ze swoją bronią. Była to co prawda dość wyjątkowa kusza, a w rękach Varrika czyniła cuda. Nikt nie bronił pleców lepiej niż ta nietypowa para. Liliana podejrzewała, że musiała się kryć za tym jakaś długa historia, którą, o dziwo, nie dało się wyciągnąć nawet z pijanego krasnoluda.

– Nic z tego, mój drogi, to zamknięta impreza, do tego...

– Dobra, dobra, rozumiem, już sobie stąd idziemy. – Varrik wstał i skierował się do swojego apartamentu.

Wojowniczki wymieniły zdziwione spojrzenia.

– Nie sądzisz, że...?

– Za szybko odpuścił? Tak, zdecydowanie. – Hawke nie mogła wyjść z podziwu.

– Nieważne. – Izabela machnęła ręką. – Wspominałaś coś o zakładzie, prawda?

Liliana zawahała się na chwilę. Czy to na pewno dobry pomysł? Och, już sobie wyobrażała niezadowoloną minę Fenrisa, gdyby tylko usłyszał ich rozmowę. Ale... z drugiej strony... jakby się zachował wobec wdzięków pięknej kobiety? Izabela czasem próbowała go podejść, a on zawsze pozostawał niewzruszony, ale byli wtedy w towarzystwie i nierzadko w zasięgu wzroku obcych ludzi. Aby przebić się przez tę jego obojętną skorupę, potrzeba było prywatności i intymności...

– Halo, Hawke! – Iz stuknęła swoim kuflem o jej kufel, wyrywając ją z zamyślenia. – Przestań się gapić w to biedne piwo, tylko pociągnij kilka łyków i opowiadaj o tym zakładzie. Nawet nie wiesz, jak mnie nakręciłaś!

Już i tak po wszystkim. Izabela nie da się tak łatwo zbyć, a Hawke nie miała w sobie tyle odwagi, co przyjaciółka, aby spróbować swoich sił i bezwstydnie wyeksponować walory oraz uderzyć z całą kobiecością w niczego niespodziewającego się Fenrisa.

Bo co, gdyby ją odrzucił? Co, gdyby ją zbeształ i dał do zrozumienia, że nic dla niego nie znaczyła?

Upiła spory łyk pieniącego się piwa.

Tak, Izabela to bezpieczniejsza opcja.

– Zawsze jesteś taka pewna siebie – zaczęła pewnym głosem, lecz ukryła pod stołem lekko drążą rękę. – A co jeśli rzucę ci wyzwanie dotyczące... naszego ponurego elfa?

Piratka wyprostowała się na te słowa, a uśmiech ozdobił twarz.

– Co masz dokładnie na myśli?

– Jeśli dasz radę uwieść Fenrisa, stawiam najlepszy alkohol w tej tawernie przez cały wieczór, co ty na to? – Hawke kiwnęła głową w stronę baru.

– Uwieść to znaczy... mam się z nim przespać?

Nie. Przecież Hawke nie tego chciała. Nie chciała nawet wyobrażać sobie ich razem w łóżku, całujących się i... Prawie potrząsnęła głową, ale nie zrobiła tego, bo wiedziała, że Izabela nie przystanie na zakład o zwykłego całusa. Zresztą gdyby miało do niego dojść, i tak pociągnęłaby to dalej. Podobał jej się Fenris, nie zmarnowałaby okazji do zdobycia go w pełnym tego słowa znaczeniu.

Już było za późno, aby się wycofać.

– Tak, chodzi o seks.

– O Stwórco, to dopiero wyzwanie! Jesteś tego pewna, słodziutka?

Niczego nie była pewna i już chciała zaprzeczyć, kiedy rozochocona Izabela, zawołała:

– Wchodzę w to! Nora, jeszcze dwa duże piwa poproszę! – Machnęła do kelnerki. – Nie spodziewałam się po tobie takich szalonych pomysłów – zwróciła się do Hawke. – A ty co z tego będziesz miała?

– Jak ci się nie uda, to ty stawiasz najlepszy alkohol w tej spelunie.

– Zgoda!

Chwilę później entuzjastyczne stuknięcie kuflami rozniosło się po tawernie i dotarło do uszu nieopodal stojącego krasnoluda.

– To mi się wcale nie podoba – mruknął pod nosem Varrik. Usłyszał wystarczająco, aby wiedzieć, że nic dobrego z tego nie wyniknie.

Lek na cierpienie || Dragon Age 2 (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz