Rozdział 19

231 36 8
                                    

Zasnute ciemnościami kamienne uliczki Górnego Miasta jeszcze nigdy nie wydawały się Lilianie tak spokojne. Nawet tutaj, między bogatymi posiadłościami i pod samym nosem Zakonu, dochodziło do rozlewu krwi. Dziś jednak dziedziniec przed świątynią zdawał się zapaść w błogi, spokojny sen.

Stawiając ciche kroki, Hawke mimo wszystko czujnie rozglądała się po okolicy. Izabela już na nią czekała. Przestąpiła z nogi na nogę z rękami podpartymi na biodrach. Miała być sama, ale... nie była.

Liliana zmarszczyła czoło na widok zakapturzonej postaci skrywającej się za plecami Izabeli. Nawet z drugiego końca dziedzińca rozpoznała te szerokie barki oraz pierzaste ramiona długiej szaty.

Nic z tego nie rozumiała. Przyjaciółka musiała mieć naprawdę pilną sprawę, skoro nie napisała w liście ani słowa o miejscu spotkania. Obie wiedziały w takiej sytuacji, dokąd się udać, i obie wiedziały też, czego będzie dotyczyć to spotkanie. Tylko o relikwii Izabela nie chciała rozmawiać w zasięgu czyjegokolwiek wzroku oraz uszu.

Co więc robił tu Anders?

– Jesteś! – przywitała się Izabela. – Już się bałam, że nie przyjdziesz, tak jak do Wisielca.

– Nie miałam ochoty na wyjścia towarzyskie – odparła Hawke. – Ale pomocy nie odmówię. Co się dzieje? – Zerknęła wymownie za plecy piratki. Anders wciąż stał odwrócony do nich plecami.

– Dziś nie chodzi o relikwię. – Liliana uniosła brwi, lecz dopiero gdy Izabela dokończyła, coś poruszyło jej sercem. – Chodzi o Fenrisa.

– C-co z nim? – wypaliła natychmiast.

Anders zwrócił się w ich stronę i zsunął kaptur z głowy. Przywitał się ciepłym, choć nieśmiałym uśmiechem. Jego zmęczone oczy tylko na sekundę przypatrywały się Hawke, później uciekły gdzieś spojrzeniem.

– Witaj, Lili – powiedział półszeptem. – Słyszałem, co się ostatnio wydarzyło. Żałuję, że nie było mnie z wami. – Zerknął na Izabelę, po czym odetchnął ciężko. – Nie mogłem wam wtedy pomóc, dlatego chcę to zrobić dzisiaj.

– Zaraz... Jak chcesz nam pomóc?

Jego słowa nieco zbiły ją z tropu, ale zanim zdążył odpowiedzieć, Izabela pospieszyła z wyjaśnieniami:

– Idziemy tam. – Wskazała kciukiem na świątynię. – Dawno nie widzieliśmy się z naszym śpiącym elfem, nie uważasz?

– Co takiego? – Hawke wstrzymała dech w płucach. – Przecież nie możemy tam wejść, skrzydło szpitalne jest zamknięte dla... Ooo nie. Nie, nie i jeszcze raz nie. – Pokręciła karcąco palcem na zadziorny uśmiech przyjaciółki. – Nie ma mowy, nie będziemy włamywać się do Zakonu. Mamy wystarczająco dużo kłopotów, aby...

– No patrz! – Izabela klapnęła się w udo. – A ja planowałam skok stulecia, nawet wiem, gdzie trzymają tu skarbiec!

Hawke założyła ręce na piersi i przekręciła głowę w bok. Co ta wariatka znowu wymyśliła?

– Oj no żartuję, głuptasie – odparła na niezadowoloną minę Liliany. – Wejdziemy normalnie, głównymi drzwiami.

– Świetnie, na pewno nikt nas stąd zaraz nie wykopie i nie wezwie straży miejskiej.

– Spokojnie, Lili – wtrącił Anders. – Nie będziemy się włamywać, jesteśmy dogadani z kapłankami i templariuszem, który ma dziś patrol w świątyni.

– Dogadani? – zdziwiła się Hawke.

– Izabela to załatwiła, nie pytaj mnie jak, bo sam nie wiem.

Lek na cierpienie || Dragon Age 2 (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz