Rozdział 5

510 40 9
                                    

Niezręczna cisza zapanowała w apartamencie Varrika. Tysiące myśli przebiegało przez głowę Hawke, jednak żadne pytanie nie padło z jej ust. Z szeroko otwartymi oczami patrzyła na Izabelę, błagając Stwórcę, aby to był tylko sen.

Co...? Jak to...? Nie... Ona nie mogła... Co ja narobiłam...?

– Co to za mina, kochana? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ogra.

Izabela przeszła przez pokój i usiadła na skrzypiącym krześle. Śmiało zarzuciła nogi na zawalone stosem papierów biurko Varrika.

– Rivianko! Ile razy mam ci mówić?! Zabieraj te buciory z mojego biurka! – oburzył się krasnolud.

– Ależ ty jesteś gościnny, phi... – prychnęła.

Hawke nadal siedziała w ciszy, nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa.

O–ona to naprawdę zrobiła? Fenris tak łatwo dałby się...? Ale... to był tylko głupi żart! Jak ona mogła pomyśleć, że mówiłam poważnie? Och... chyba właśnie zapoczątkowałam piękny romans między tą dwójką, o którym Varrik będzie pisał powieści aż do śmierci.

– Widzisz, co narobiłaś, kobieto?! – Krzyk Varrika wyrwał Hawke z zamyślenia. – Układałem te dokumenty cały poranek, a ty...

– No więc, Hawke, masz już przygotowaną sakiewkę na dzisiejszy wieczór? – Izabela uśmiechnęła się pod nosem.

Jej spojrzenie miało w sobie pewien pazur. Pewność siebie aż biła ze słów i mowy ciała, jednak coś tu nie do końca pasowało...

– Skończ to przedstawienie, piratko. – Dobiegł ich głos spod biurka, pod którym wciąż leżały dopiero co rozrzucone papiery. – Chyba nie myślisz, że się na to nabierzemy, co?

– Ej, psujesz mi całą zabawę, nudziarzu! Gdybym zastała naszą Hawke w domu, byłoby o wiele ciekawiej... z tego co widzę. – Izabela objechała wzrokiem przyjaciółkę i zwilżyła usta.

– Czekaj, to znaczy, że ty i Fenris nie...? – Liliana zatrzepotała rzęsami.

Iz klasnęła ochoczo w dłonie.

– No gratulacje, kochana, coś w końcu dotarło do tej skacowanej główki. – Zdjęła nogi z biurka.

– Chyba odrobinę za późno, co? – dorzucił Varrik, wygrzebując się spod biurka.

– Och, zejdźcie ze mnie, nie najlepiej się czuję i... muszę się przejść. – Wstała i udała się do wyjścia, nie patrząc na przyjaciół.

– Tylko nie wdawaj się w żadne bójki, tak jak ci mówiłem! – krzyknął za nią Varrik.

– Spokojnie, idę do Andersa, może coś poradzi na mojego kaca. – Machnęła ręką i wyszła.

Kiedy jej kroki ucichły, Varrik spiorunował piratkę spojrzeniem.

– Co to miało być? – zapytał od razu. – Coś ty chciała osiągnąć?

– Myślę, że doskonale wiesz, mój mały przyjacielu – odparła Iz i kiwnęła głową w miejsce, w którym zniknęła Hawke. – Sam ją widziałeś, ona naprawdę uwierzyła, że mi się udało. Szkoda, że nie mogłam uwiecznij tej chwili. Wyglądała, jakbym udusiła jej szczeniaka.

– A więc chciałaś sprawdzić jej reakcję? – Varrik w końcu ułożył dokumenty w równy stosik.

– I... spróbować szczęścia.

– Wkręcając jej przegrany zakład, kiedy biedna, skacowana Hawke byłaby w stanie uwierzyć we wszystko? – zaśmiał się, a Izabela przytaknęła. – Ty wiesz, kiedy należy uderzyć.

Lek na cierpienie || Dragon Age 2 (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz