Rozdział 14

244 37 5
                                    

Tak jak podejrzewała Hawke – potężny Arishok nie miał jako takiej prośby, miał informacje, z którymi oczywiście musiała coś zrobić. Krótko i konkretnie wyjaśnił im problem trującego gazu, który w niewłaściwych rękach mógł spowodować poważne szkody.

Po szybkiej konkluzji już wiedzieli, gdzie szukać podejrzanego o to zamieszanie krasnoluda imieniem Javaris.

Wyszli z obozu qunari, obserwowani przez uzbrojonych po zęby wojowników. Ich groźne miny odstraszały jeszcze skuteczniej, niż skrzywiony wyraz twarzy Fenrisa.

– Nie podoba mi się to załatwianie spraw za Arishoka.

– Myślisz, że coś tu śmierdzi? – zapytał Varrik, gdy wchodzili po stopniach.

– Taa... i wcale nie chodzi mi o ten smród ryb. – Wskazała kciukiem za plecy, gdzie rybacy z Doków wyrzucali napełnione sieci na brzeg.

– Spadajmy stąd, bo zaraz puszczę pawia.

Varrik ścisnął końcówkę nosa i do samego Dolnego Miasta jej nie puścił. Zatrzymali się przy straganach niedaleko Wisielca.

– Musimy zejść do Mrokowiska – oznajmiła Hawke. – Javaris na pewno się gdzieś tam ukrył, ale najpierw trzeba ściągnąć kogoś do pomocy.

– Rivianka sprawdza dziś kolejny trop tej swojej relikwii – powiedział Varrik. – Od rana jej nie widziałem.

– W takim razie pójdę po Aveline, a ty...

– Wezmę Andersa, o ile nie bawi się dziś w zbawcę świata magicznego.

Hawke ścisnęła usta. Nie do końca podobała jej się wizja spotkania z uzdrowicielem po ostatniej niewyjaśnionej... konfrontacji. Podświadomie wiedziała, że winę ponosił za to Justynian, a sam Anders wcale nie życzył źle ani jej, ani jej siostrze – w końcu to on uratował Bethany na Głębokich Ścieżkach. Mimo to Hawke miała żal do Andersa, że pozwalał temu duchowi nad sobą panować. Zmieniał go nie do poznania i z każdym dniem ten stan zdawał się pogarszać...

– Coś nie tak? – zapytał Varrik po chwili ciszy. – Jakieś problemy z naszym Blondaskiem? Znowu narozrabiał?

– Po prostu bywa ostatnio coraz częściej... nawiedzany.

– Nie powinniśmy się dziś natknąć na wielu uciśnionych magów, więc Justynian może sobie zrobić wolne. A uzdrowicielskie sztuczki Blondaska nie raz uratowały nam tyłek – nalegał krasnolud.

– Tak, ale... – Hawke zwróciła spojrzenie na stragan, udając, że coś ją zainteresowało – obiecałam Fenrisowi nie wybierać się nigdzie z Andersem bez niego.

Varrik zagwizdał.

– No, no, no, nie spodziewałem się, że nasz Ponuraczek może być zazdrosny. Coś ty z nim zrobiła, co Hawke? Rzuciłaś na niego jakieś zaklęcie?

– Co? Nie, nie, nie o to chodzi... – Hawke wymachiwała dłońmi, ale i tak gorąc uderzył w jej policzki. Varrik uśmiechał się coraz szerzej. – Wiesz, jaki Fenris jest wyczulony na magów. On... po prostu chce mieć Andersa „na oku", to nie ma nic ze mną wspólne...

– Jasne, jasne – wtrącił Varrik, imitując poważny ton. – No cóż, Ponurak dziś ubezpiecza nasze karawany, więc jest poza zasięgiem. Biorę go na siebie w razie czego. Najwyżej to ja będę mu tłumaczyć, że do niczego między tobą a Blondaskiem nie doszło. – Zaczął się oddalać w stronę Mrokowiska.

– Ej, o czym ty...?!

– Widzimy się na miejscu! – Machnął jej, poruszając wymownie brwiami.

Na Andrastę... Po cholerę się w ogóle odzywała? I po cholerę wspomniała o Fenrisie? Teraz to dopiero dała pożywkę dla wybujałej wyobraźni Varrika. A mogła się po prostu zgodzić, udając, że sprzeczka z Justynianem nigdy nie miała miejsca.

Lek na cierpienie || Dragon Age 2 (w trakcie poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz