28. "Nat, proszę, nie rób mi tego!"

132 13 28
                                    

*Rin*

Budzę się we własnym łóżku. Mam na sobie sukienkę, którą miałam na sobie wczoraj, podczas Wigilii. Obok nie mnie ma Nataniela. Przypomina mi się, co się wczoraj wydarzyło. Lucas. Pomarańcze. Nocowanie. Schodzę na dół, do salonu. Widzę, jak nasz gość śpi rozwalony na całą kanapę, a Nat leży na podłodze, chrapiąc. Kucam obok męża i szturcham go.

- Wstawaj, kochany - potrząsam go za ramię.

On jednak jedynie przewraca się na drugi bok. Wzdycham. Idę do kuchni i ogrzewam karpia i barszcz, jedzone przez nas wczoraj.  W momencie gdy zaczynam jeść, Nat i Lucas wchodzą do pomieszczenia. Biorę talerze, siadają przy stole i zaczynają jeść. Gdy kończymy, wkładam naczynia do zmywarki i, uprzednio zakładając kurtkę i kozaki, wychodzę na zewnątrz. Nat idzie za mną. Staję przy olbrzymim dębie i opieram się o pień. Wzdycham.

- Kurwa - szepczę.

- Damie nie wypada przeklinać - słyszę. Patrzę na męża. - Co cię trapi?

- Sprawa Lucasa. Jego mama pokłóciła się z partnerem. Mam dziwne wrażenie, że ona piła. Kurwa, jak ja nienawidzę takich ludzi.

Czuję, jak narasta we mnie gniew. Czuję, jak kumulują się we mnie wszystkie żywioły na raz. Chcę znaleźć matkę Lucasa i zrobić jej ostrą lekcję wychowania.

- Rin, spokojnie. Przecież nie wiesz na pewno, że była pijana. Może...

- Nie, Nataniel - co jest ze mną nie tak? Dawno nie mówiłam do niego, wypowiadając jego pełne imię. - Nie chcę tego, do kurwy nędzy, słuchać! - gwałtownie prostuję rękę w jego kierunku.

Nie kontroluję się. Niechcący wypuszczam z ręki wszystkie żywioły na raz. Na moje nieszczęście, trafiają w serce Nata. Chłopak natychmiast upada na ziemię. Krzyczę. Słyszę obok siebie głęboki wdech. Spoglądam w prawo. To Lucas. Stoi jak wmurowany. Boi się. Na pewno nigdy nie widział Augurii ani nie wie, do czego one służą.

- Jesteś czarownicą! - krzyczy głośno i podbiega do mnie, prawdopodobnie aby mnie uderzyć.

W porę udaje mi się złapać go za chude nadgarstki. Opanowuję emocje, aby nie zrobić krzywdy i jemu, i tłumaczę mu całą sytuację.

- Lucas, spokojnie. Posłuchaj mnie. Nie jestem czarownicą. Kiedyś taki niemiły pan zrobił mi zastrzyk i w ten sposób dał mi to, co widziałeś.

- Mordowanie ludzi?

- Nie, kochany. Ten pan dał mi moc łączenia się z powietrzem, wodą, ogniem i ziemią. W ten sposób na przykład ognisko robi się większe lub rzeka płynie szybkiej. Ale teraz byłam zdenerwowana i przez przypadek zraniłam Nata. Dlatego proszę cię, abyś mi pomógł. Bez ciebie nie dam rady mu pomóc.

- Dobrze - mówi, uśmiechając się delikatnie.

Pokazuję małemu, jak ma kontrolować oddech mojego męża, a sama biegnę, a raczej człapię, do domu, zabieram telefon i, wracając na miejsce, dzwonię na pogotowie. Przyjeżdżają po dziesięciu minutach. Na szczęście Nat ciągle oddychał. Patrzyłam, jak zabierają go do szpitala. Pozwalają mi jechać z nim. Mały także się z nami zabiera. Siadam z tyłu, trzymając Nata za rękę.

- Nat, proszę, nie rób mi tego - szepczę.

Przyjeżdżamy do szpitala. Nat od razu jest zabrany na OIOM. Lekarze wykonują mu potrzebne badania. Coś jest nie tak z jego sercem. Decyduję się opowiedzieć o wszystkim jego lekarzowi prowadzącemu. Wchodzę do pokoju lekarzy, a Lucasa proszę, by poczekał przed nim. Siadam naprzeciw doktora.

- Co się stało? - pyta.

- Ja chyba wiem, co się stało Natanielowi.

Na szybko opowiadam mu, co się wydarzyło. W internecie oboje szukamy informacji. Wchodzę na bloga, na którym jakiś czas temu znalazłam przepis na miceaugurie. Znajduję posta zatytułowanego "Żywioły w sercu". Zaczynam czytać.

The Diary Of Changes | Wszystko się zmienia... cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz