Straszna colowirówka (o-s)

127 9 38
                                    

Dzisiaj są Walentynki (zapomniałam o tym na śmierć) i musiałam wczoraj i dzisiaj pisać na szybko speszjala, żeby Was nie zawieść. W tym rozdziale pojawią się postacie ze wszystkich moich opowiadań - zarówno o Na Sygnale, jak i o Słodkim Flircie. Uwierzcie, chciałam napisać jednego o-s do TDOC i jednego do IH, ale bym nie zdążyła, dlatego wstawiam tutaj jednego z każdą postacią. Myślę, że to jest dopuszczalne. Zaczynam perspektywą Rinki (oczywiście nie w ciąży i niebędącej jeszcze dziewczyną Nata), ale co jakiś czas będę ją zmieniała.

Ale się rozpisałam XD nie przedłużam więcej. Myślę, że będzie się podobać.

*Rin*

Dzisiaj Walentynki... nienawidzę tego święta. Wszędzie są serduszka, balony, kartki, świeczki, czerwony, różowy... aż się rzygać chce. Siedziałam na łóżku i czytałam książkę, starając się zapomnieć o tym dniu. Niestety, nie mogłam, bo tuż za ścianą Kari rozmawiała ze swoim chłopakiem, Arminem. Farciara jedna. Prawie przysypiałam nad książką, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka w telefonie. To był Nataniel. Odebrałam.

- Hej, Nat.

- Hej, Rinka. Mam propozycję. Ally jest u Kasa i razem spędzają Walentynki. Może ty przyszłabyś do mnie? Tak bez zobowiązań.

- Dlaczego nie. I tak nie mogę się skupić na książce, bo Kari rozmawia z Arminem i strasznie się drze.

Chłopak się zaśmiał.

- Uwierz, mała, ja codziennie mam tak samo z Ally. Ale kocham ją, w końcu to moja siostra.

- Wiem, rozumiem. Daj mi z piętnaście minut i u ciebie będę.

- Okej. Pa!

- Cześć!

Rozłączyłam się i od razu podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej białą sukienkę przepasaną czarnym cienkim paskiem. Natychmiast ją na siebie założyłam, uprzednio zdejmując wiązaną na brzuchu bluzkę i spodenki. Rozczesałam włosy, zrobiłam delikatny makijaż i założyłam białe baleriny. Poszłam do pokoju Kari i powiedziałam, że wychodzę, a później wyszłam z domu, zakładając czarną skórzaną kurtkę i zarzucając na ramię torebkę. Szłam powoli, przyglądając się wystawom sklepowym, które aż kipiały od różnego rodzaju prezentów. Zdecydowałam, że kupię coś dla Nata, niech się chłopak ucieszy. Weszłam do pierwszego lepszego sklepu i kupiłam figurkę chłopca i dziewczynki, trzymających serduszko z napisem BEST FFIENDS FOREVER. Poprosiłam o zapakowanie go w ładny jasnoniebieski papier, zapłaciłam i wyszłam z budynku, chowają prezent do torebki. W końcu dotarłam do mieszkania mojego przyjaciela. Gdybym przyszła sama z siebie, pewnie było by "z buta wjeżdżam", ale że zostałam zaproszona, nie zrobiłam tego. Wręcz przeciwnie - zapukałam delikatnie. Chłopak otworzył drzwi. Pocałował mnie na powitanie w policzek, co odwzajemniałam. Pomógł mi zdjąć kurtkę i zaprowadził mnie do połączonego z kuchnią salonu. Na stole stały już dwie szklanki oraz karton z sokiem wieloowocowym. Jak na dżentelmena przystało, napełnił do połowy najpierw swoje naczynie, a potem moje. Czas mijał nam na rozmowie, śmiechu oraz piciu soku i zajadaniu upieczonych przez mamę Nata ciasteczek z czekoladą. Jednak w pewnym momencie, gdy chłopak znowu chciał napełnić mi szklankę, okazało się, że karton jest pusty. Nat przybliżył oko do otworu, chcąc upewnić się, czy na pewno nic już tam nie ma. Jednak parę chwil później, został wciągnięty do środka. Krzyknęłam z przerażenia. Nie zastanawiając się ani chwili, również spojrzałam do kartonu i również zostałam do niego wciągnięta. Zjeżdżałam jakimś tunelem. Było ciemno i brudno. Nagle, zobaczyłam światło. Wypadłam w końcu z dziury i upadłam na coś twardego. To coś wydało z siebie głośny jęk. Spojrzałam pod siebie. To był Nat. Natychmiast z niego zeszłam.

The Diary Of Changes | Wszystko się zmienia... cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz