*Rin*
- I jak?
Boję się, że Debra miała dni płodne i będzie w ciąży z Kastielem. Co on by wtedy powiedział przyjaciołom? No a Arai? Załamałaby się! Przecież tak mocno go kocha...
- Obliczyła przy mnie swój cykl i wyszło na to, że... - przerywa.
- Kas, nie trzymaj mnie w niepewności, tylko powiedz!
- Wyszło na to, że wszystko jest okej! Że nie miała dni płodnych i nie będzie w ciąży! - uśmiecha się szeroko.
- No to super! - odwzajemniam uśmiech.
Chcę podejść do Kasa i go przytulić, ale on mnie wyprzedza i rzuca mi się na szyję.
- Dziękuję - szepcze.
- Za co?
- Za to, że mnie do tego przekonałaś. Gdyby nie ty, pewnie żyłbym w strachu przez te dziewięć miesięcy bojąc się, że Debra będzie w ciąży. I podziwiam, że zrobiłaś to dla takiego kretyna, jak ja.
- Możesz przestać się obwiniać? Mam dość słuchania tego. Jeśli jeszcze raz usłyszę podobne słowa, dam ci w twarz. I naprawdę, nie żartuję.
- Kochana Rin, szczęśliwa żona i przyszła matka, zamienia się w męską bokserkę? To brzmi jak napis na okładkę do książki. Nie myślałaś nigdy o napisaniu historii i wydaniu jej?
- Pisałam historie, ale o publikacji nie myślałam nigdy. Choć wydaje mi się, że mogłabym spróbować.
W ostatniej chwili udaje mi się ugryźć w język i nie powiedzieć, że nie możemy z Natem utrzymywać się tylko z pracy w kawiarni. Dzięki wydaniu książki, dostawalibyśmy pieniądze.
- Oczywiście, że możesz spróbować. Nie wiem, o czym są twoje historie, ale jestem pewien, że są tak wspaniałe, jak ty.
- Dzięki - uśmiecham się. - wiesz... jest jedna opowieść, która powinna nadawać się na publikację. O tajnej agentce, która, podczas jednej z akcji obezwładnienia sprawcy zabójstwa, rozpoznaje w nim swojego przyjaciela sprzed lat, w którym była zakochana, no i to uczucie odżywa.
- Jeśli uda ci się to wydać, z chęcią przeczytam. Nie jestem miłośnikiem romansów, ale na pewno jest w tym dużo akcji, plus jej autorką jest moja najlepsza przyjaciółka.
- Dzięki za tyle komplementów, ale muszę iść, Nat będzie się martwił.
- Przecież wie, że jesteś ze mną.
- Przecież teraz nie martwi się tylko o mnie - pokazuję brzuch.
- No tak. No dobra, możesz iść. Do zobaczenia!
- Do zobaczenia!
Wracam do pokoju i resztę dnia spędzam z mężem.
*Następnego dnia, zajęcia anatomii*
- Wielu ludzi mówi - zaczyna profesor Radisson po sprawdzeniu listy obecności i rozdaniu nam pustych kartek. - że człowiek został stworzony przez Boga, a dziecko to dar od Niego w zamian za małżeństwo. Zwykła bzdura. Człowiek to efekt ewolucji, a dziecko to owoc seksu. Chciałbym, abyście o tym pamiętali. Bóg nie istnieje. Rozdałem wam kartki. Chciałbym, abyście napisali na nich trzy słowa: Bóg nie żyje. Mam nadzieję, że w tej sprawie będziemy zgodni. Macie minutę.
Biorę długopis do ręki i przykładam go do kartki, ale nie umiem tego napisać. Nie umiem i nie chcę. Dłoń mi drży, jakby chciała mnie powstrzymać przed popełnieniem mojego największego życiowego błędu. Ukradkiem patrzę na Nataniela. Jemu też drży ręka. Rozglądam się po klasie. Wszyscy są schyleni i widzę, jak ich dłonie się poruszają. Wzdycham cicho i odkładam długopis. Nauczyciel przechodzi między ławkami i zbiera kartki. Do nas podchodzi na końcu.
CZYTASZ
The Diary Of Changes | Wszystko się zmienia... cz. II
FanfictionRin i Nataniel, szczęśliwe narzeczeństwo spodziewające się dziecka, wracają po pierwszym roku studiów do Paryża. Niestety, na sam początek dziewczyna dowiaduje się o tragedii w jej rodzinie. Zrozpaczona, wprowadza się do rodziców Nataniela. Jednakże...