5."Dzisiaj jest pogrzeb jej ojca."

286 24 34
                                    

*Nataniel*

- A dziecko?

***

- Z dzieckiem też wszystko w porządku. Rozwija się prawidłowo.

Oddycham z ulgą. Najchętniej bym teraz usiadł na krześle i rozpłakał się ze szczęścia. Jednakże...

- Ale... skoro tak... to skąd to krwawienie?

- W macicy pękło kilka żyłek, ale to już opanowaliśmy. Jeśli pan chce, może pan iść do narzeczonej.

Nie trzeba mi tego dwa razy powtarzać. Natychmiast wchodzę do sali, podchodzę do Rin i mocno ją przytulam. Dziewczyna odwzajemnia uścisk. Teraz najważniejsze jest to, że żyją. Że żyje ona... i dziecko. Wykonuję na wargach dziewczyny kilka ruchów, zakładając kosmyk jej włosów za ucho. Blondynka odwzajemnia pocałunek. W końcu oddalamy od siebie swoje usta. Chwytam dziewczynę za ręce. Jej skóra jest lodowata.

- Cieszę się, że wszystko z tobą w porządku. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby was zabrakło - mówię miękko.

- Też się cieszę. Bałam się, że mogę poronić. Ale na szczęście jest okej - mówi, po chwili jednak syczy cicho.

- Co jest?

- Nic. Jeszcze trochę boli mnie brzuch. Ale to nic takiego, lekarka powiedziała, że to normalne i że to nie zagraża ciąży. Poza tym, znam już płeć dziecka.

- Naprawdę? Powiedz!

- Będzie Lisa. Tak jak chciałam - uśmiecha się szeroko.

Dziewczynka... zawsze chciałem syna, ale mimo wszystko cieszę się. Jestem ciekaw, jak będzie wyglądać. Jakby nie patrzeć, to Rinka wygląda jak moje dokładne odzwierciedlenie. Blond włosy, złote oczy, uwielbia czytać i kocha koty oraz doskonale się uczy. Takiej kobiety szukałem przez całe życie. Jestem więc pewien, że mała będzie taka sama, jak my.

- Super - odwzajemniam uśmiech.

- Wiesz już, kiedy mnie wypuszczą?

- Lekarka powiedziała, że jakoś pojutrze koło południa.

- Co? - jej wyraz twarzy nagle się zmienia. - ale przecież... pojutrze o dziewiątej rano jest pogrzeb taty! Muszą mnie wypuścić wcześniej. Kari pójdzie, ja też muszę iść! Jeśli nie przyjdę, to będzie to tak, jakby mi na nim nigdy w życiu nie zależało!

- Nie martw się - chwytam ją za ramiona. - załatwię ci, że równocześnie będziesz i tutaj, i na pogrzebie.

- Niby w jaki sposób? Nagrasz to wszystko?

- Nie. Mam lepszy pomysł. Ale do tego potrzebuję Kari.

Wychodzę z sali, uprzednio mówiąc dziewczynie, że wejdą do nie moi rodzice i Amber. Na jej twarz wypływa grymas. Mówię jej, żeby się nie martwiła, przecież będzie obok niej moja matka, która, od czasu, kiedy Rin uratowała mi życie, na nowo ją pokochała jak własną córkę. Dzwonię do Kari. Dziewczyna od razu przyjeżdża do szpitala. Gdy chce wejść do sali, mówię jej, że teraz jest tam moja rodzina i że muszę z nią porozmawiać. Idziemy do najbliższego barku.

- Co jest?

- Chodzi o pojutrze. A dokładniej, o pogrzeb waszego ojca.

- Możesz wyrażać się jaśniej, proszę? Nie rozumiem.

- Rinkę wypuszczają pojutrze, ale dopiero koło południa. A sama wiesz, że wtedy już będzie dawno po wszystkim. Pomyślałem dlatego, że może mogłabyś...

The Diary Of Changes | Wszystko się zmienia... cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz