30. "Pora zobaczyć, jak sobie radzisz"

146 14 35
                                    

*Rin*

Wróciliśmy na studia. Pierwszy dzień minął dosyć spokojnie. Wszyscy się ze sobą witali, przytulali i życzyli szczęśliwego nowego roku. Było bardzo miło.

***

- Wszystkiego najlepszego, kochanie - budzi mnie głos męża.

No tak, przecież dzisiaj mam urodziny. A ledwo tydzień temu miał on.

Powoli się podnoszę i patrzę na Nataniela. W rękach trzyma małą torebkę. Podaje mi ją.

- Sam już nie wiedziałem, co ci kupić. Gdybym tylko mógł, dałbym ci wszystkie klejnoty świata. Ale na razie musisz zadowolić się tym - deklaruje.

Zaglądam do torebki. W środku znajduje się książka "Anioł Do Wynajęcia" Magdaleny Kordel oraz śliczny złoty naszyjnik z otwieranym serduszkiem. W nim jest malutkie zdjęcie moje i Nata.

- Gdy mała trochę podrośnie, zamienię to zdjęcie na zdjęcie naszej trójki.

Natychmiast całuję męża. Wstaję z łóżka i idę pod prysznic. Potem, przebieram się w swoją szkolną białą sukienkę. Włosy zostawiam rozpuszczone. Nakładam na usta błyszczyk, a na rzęsy tusz. Zabieram torbę, zakładam baleriny i wychodzimy z Natem z pokoju.

Przed nim czeka na mnie gromadka moich przyjaciół. Kastiel, Lysander, Kari, Werka, Gosia, Shiru, Alexy, Armin i Mick. Moja siostra trzyma w rękach dużą torebkę. Każdy po kolei składa mi życzenia. Ostatecznie, podchodzi do mnie Kari. Mówi, że wszyscy złożyliśmy się na jeden prezent. Podaje mi torebkę. W środku znajduję... album. Są w nim zdjęcia moje, mojego męża, siostry i przyjaciół. Są w nim... wszyscy. Ściskam wszystkich po kolei. Odkładam prezent do pokoju, a potem wszyscy idziemy na lekcję.

Mamy anatomię z dyrektorką. Akurat tak wyszło, że nasz obecny dział to układ rozrodczy. Nauczycielka tłumaczy wszystko, mimo że każdy już doskonale wie, jak te układy wyglądają oraz jak działają. Chłopcy są tym tematem niewzruszeni. Za to dziewczęta, w tym ja, mają czerwone policzki. Gdyby w tym momencie ktoś rozbił mi na nich jajko, natychmiast by się ono usmażyło. Jednak uczucie zakłopotania mija w chwili, gdy czuję delikatny skurcz. Ściskam męża mocno za rękę, a drugą dłoń kładę na swoim brzuchu. Przychodzi kolejny skurcz. A chwilę później kolejny. Nagle przychodzi ten, który przynosi przeszywający ból. Wydaję z siebie jęk. Wszyscy patrzą na mnie, ale nie obchodzi mnie to. Obchodzi mnie jedynie obecna sytuacja. Jestem na zajęciach, są moje urodziny, a w tym czasie moja córka rwie się na świat. Przychodzi kolejny skurcz. Krzyczę jeszcze głośniej, a łzy bólu ciekną z moich oczu. Nat ujmuje moją twarz w dłonie.

- Wytrzymaj jeszcze trochę, skarbie, błagam - prosi.

Kiwam głową. Wstaje i podchodzi do nauczycielki. Parę sekund później, znowu do mnie podchodzi. Bierze mnie na ręce i szepcze, że nauczycielka zawiezie nas na pogotowie. Kari jedzie z nami, chce być przy narodzinach siostrzenicy. Przez okno widzę, jak reszta naszych przyjaciół wtłacza się do autobusu, by pojechać z nami. Po drodze Nat dzwoni do swoich rodziców i siostry.

- Przyjadą najszybciej, jak się da - szepcze.

Znowu kiwam głową, ale tym razem przychodzi mocny skurcz. Czuję, jak pomiędzy moimi nogami tryska ciecz.

Zaczęło się na dobre.

Odeszły mi wody.

***

Obiecuję sobie, że już nigdy nie będę jęczeć przy miesiączce. W porównaniu z tym, co dzieje się teraz, przypomina ona po prostu delikatny ból. Przychodzi kolejny skurcz. Krzyczę. Kurczowo ściskam prześcieradło. Nat ciągle przy mnie siedzi. Nie zostawił mnie nawet na sekundę.

Do sali wchodzi radosna pielęgniarka z jasnobrązowymi włosami oczami.

- Pora zobaczyć, jak sobie radzisz - mówi.

Ostatnio, gdy to powiedziała, miałam sześć centymetrów rozwarcia. A miało być dziesięć, do kurwy nędzy!

Mam nadzieję, że skurcz nie nadejdzie, gdy będzie zaglądać mi między nogi, bo w innym wypadku skończy z siniakiem na pół twarzy.

- Wspaniale! - mówi. - Mamy dziesięć centymetrów rozwarcia. Pójdę po lekarza. Nie przyj.

Powtarzała to przez ostatnią godzinę przy każdej możliwej okazji. Ten lekarz powinien jak najszybciej przywlec tu swój tyłek. Jeśli tego nie zrobi, urodzę bez niego. Nie obchodzi mnie, że może dojść do powikłań. Nie dam rady dłużej tego wstrzymywać.

Nat siedzi obok mnie, ściskając moją rękę. Nie odzywa się.

- Czemu się nie odzywasz? - mówię z trudem.

- Mam wrażenie, że jak się odezwę, to wpadniesz w złość, a to nie pomoże ci w porodzie.

Chcę go pocałować, ale w tym momencie do sali wchodzi lekarz.

- Pora pomóc tej małej istotce wydostać się na świat - mówi, po czym spogląda na Nata. - Jeśli chcesz, możesz zostać z nią i trzymać ją za rękę. Możesz też stanąć obok mnie i po prostu patrzeć.

Nat zajmuje miejsce obok mojej głowy i ściska moją rękę.

- Zostanę z nią - decyduje.

Nachyla się nade mną i całuje mnie w czoło.

- Nawet nie chcę wiedzieć, jak bardzo cię boli. Jeśli poczułabyś się lepiej mogąc mnie uderzyć, sam bym ci się nadstawił.

Znowu chcę go pocałować, ale dokładnie w tym momencie czuję kolejny skurcz.

- Przyj! - mówi lekarz, a ja wykonuję jego polecenie.

Parę przekleństw i skurczów później słyszę najpiękniejszy dźwięk na świecie. Płacz mojej córki.

**********

Hejka kochani!

Gomene za tak krótki rozdział! Ale zdecydowałam, że taki będzie najlepszy.

No i nie chcę Wam psuć nastroju, ale powoli zbliżamy się do końca :C

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Nickelback - Lullaby

Teledysk skojarzył mi się z sytuacją :D

PPS: Razem z tym krótkim zakończeniem ten rozdział ma TYLKO 841 słów. Najmniej w całej książce :C

The Diary Of Changes | Wszystko się zmienia... cz. IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz