Otworzyłem nie pewnie drzwi prowadzące do domu.
- Mamo? Tato? - zawołałem zmartwiony.
- Yoichi jak dobrze, że już jesteś - powiedziała moja mama, wychodząc z kuchni. Na jej lewym ramieniu znajdował się przesiąknięty krwią bandaż.
- Co tu się stało? Co to za krew przed domem? Czemu okno jest rozbite? I co ci się stało w rękę? - spanikowany zadawałem pytania.
- Uspokój się i wejdź do domu.
Wszedłem do niewielkiego korytarza i skierowałem się za mamą do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie. Wyglądała na wstrząśniętą.
- Kiedy robiłam obiad, ktoś zaczął z całej siły walić w nasze drzwi. - zaczęła mówić, robiąc przy tym zaniepokojoną minę. - Zawołałam „Kto tam?", ale nikt nie odpowiedział. W pewnym momencie okno przy drzwiach roztrzaskało się i zobaczyłam kamień leżący w korytarzu. Pomyślałam, że to uczniowie robiący sobie głupie żarty, więc wzięłam wałek i wyszłam na zewnątrz. Nikogo jednak tam nie było. Nagle zza domu wyszła niechlujnie ubrana starsza kobieta i rzuciła się na mnie, gryząc mnie w ramie...rozumiesz Yoichi? Ugryzła mnie - mama popatrzyła na mnie przerażona.
- I co dalej? - zapytałem zaniepokojony.
- Nic. Uciekła. A kiedy przyjechała policja i opowiedziałam im wszystko, opatrzyli mnie i pojechali jej szukać, ale niestety nie znaleźli.
W tym momencie przypomniałem sobie kobietę z rozszarpaną twarzą, którą wiadzieł w nocy i postanowiłem opowiedzieć o niej mamie.
- Co takiego? - zapytała zdziwiona i lekko zdenerwowana. - Dlaczego dopiero teraz mówisz mi o czymś takim? Co, jeśli to jakaś wścieklizna ? Może to zaraźliwe...
- Sądziłem, że mi nie uwierzysz- odparłem zmieszany.
Mama uśmiechnęła się do mnie troskliwie.
- Oczywiście, że bym ci uwierzyła.
- Tak w ogóle to, gdzie jest tata? - zapytałem po chwili.
- W pracy. Już mu o wszystkim powiedziałam, więc nie martw się, powinien nie długo wrócić.
Kiedy wrócił tata, pierwsze co zrobił, to obejrzał ranę mamy i od razu nakazał jechać do szpitala. Na miejscu okazało się, że trzeba będzie to zszyć. Po powrocie mama położyła się do łóżka, a tata zajął się naprawą okna. Mnie kazał posprzątać kałużę przed domem, więc nie chętnie wziąłem się za wycieranie jej. Wieczorem, kiedy zasiedliśmy wspólnie do kolacji, tata postanowił włączyć telewizor. W wiadomościach mówiono o nowej odmianie wirusa, która powoduje u ludzi silną agresję i zalecano chodzenie w specjalnych maseczkach. Nasza trójka popatrzyła na siebie ze zdziwieniem.
Następnego dnia w szkole wszyscy rozmawiali tylko o tym nowym wirusie.
Oczywiście opowiedziałem Haru wszystko, co wydarzyło się wczoraj w moim domu i był tym wstrząśnięty. Nagle podeszła do nas Minami ubrana w białą maseczkę i Haru momentalnie się rozpromienił. Była ona przewodniczącą rady uczniowskiej. Uczęszczała do klasy 2-E, natomiast my z Haru byliśmy w 1-A, tak więc była ona od nas starsza. Miała w ręce niewielki karton z maseczkami na twarz.
- Trzymajcie - powiedziała, wręczając nam po jednej parze. - Dyrektor kazał rozdać je każdemu w szkole, w obawie przed tym wirusem, o którym tak głośno.
- Spoko, dzięki - odparłem, zakładając maseczkę na twarz. Po chwili Haru uczynił to samo.
Widok wszystkich uczniów i nauczycieli chodzących w tych samych maseczkach był trochę komiczny. Po paru lekcjach jednak olałem to i zdjąłem ją z twarzy. Zobaczyłem, że połowa szkoły uczyniła to samo. Bo czy one w ogóle cokolwiek dają? Może na przeziębienie...
Na jednej z przerw przechadzając się po korytarzu, zobaczyłem siedzącego w klasie pana Asahare, który pisał coś na komputerze. „Więc on też jej nie nosi " pomyślałem. Mężczyzna zauważył, iż mu się przyglądam i spojrzał na mnie pytająco. Widząc to, spaliłem buraka i uciekłem. Cholera...czemu z niego musi być taki przystojniak? Nie zmienia to faktu, iż go nienawidzę...
Kiedy po lekcjach wraz z Haru i zaproszoną przez niego Minami chodziliśmy po mieście, usłyszeliśmy nagle krzyki dobiegające zza zakrętu. Zainteresowała się nimi niewielka grupka osób, która ruszyła w tamtą stronę. Popatrzyliśmy na siebie nie pewnie i po chwili podążyliśmy za nimi. Na placu przed galerią handlową stały dwie karetki, a na noszach leżał związany pasami mężczyzna, który bardzo głośno krzyczał, szarpiąc się na wszystkie strony. Po chwili ratownicy zapakowali go do jednej z karetek i odjechali.
- To straszne... - powiedziała przerażona Minami, a ja i Haru popatrzyliśmy zaniepokojeni, pierwsze na nią, a następnia na siebie.
Tej nocy poszedłem spać dopiero o czwartej nad ranem, rozmyślając nad wszystkim, co wydarzyło się tego dnia. W szkole zasypiałem praktycznie na każdej lekcji, jednak kiedy nadszedł angielski, bardzo tego pożałowałem.
- Nagase... - usłyszałem niewyraźnie przez sen. - Nagase! - krzyknął wściekle pan Asahara, a ja niechętnie podniosłem z ławki głowę, nie bardzo wiedząc, co się dzieje.
- Co...? O co chodzi? To już obiad....? - powiedziałem nie do końca jeszcze przebudzony.
Dopiero po chwili zaczaiłem, że jestem w klasie i że nad moją ławką stoi pan Asahara, patrzący na mnie z mordem w oczach. Spojrzałem na niego zdziwiony, a cała klasa zaczęła chichotać.
- Ktoś się tu chyba nie wyspał - powiedział mężczyzna, odchodząc ode mnie. - Zostajesz po lekcji - dodał oschle, siadając za biurkiem.
Załamany położyłem głowę z powrotem na ławce i kiedy zadzwonił dzwonek, wszyscy zaczęli zbierać się do domów.
- Powodzenia stary...- powiedział współczująco Haru, wychodząc z klasy. Po paru minutach klasa była już pusta, nie licząc oczywiście mnie i tego zła piekielnego, siedzącego za biurkiem. Po chwili pan Asahara podszedł do mojej ławki i położył na niej jakąś książkę.
- Przepisuj - powiedział, pokazując palcem tekst znajdujący się w książce.
- Co? Całą tę stronę? Przecież to zajmie wieki... - odparłem zrezygnowany.
- Mam czas - uśmiechnął się podle i usiadł z powrotem za biurkiem, otwierając jakąś książkę.
„Ale ja już nie koniecznie...głupi staruch" Pomyślałem i wziąłem się za pisanie.
- Eee...proszę pana - odezwałem się po parunastu minutach przepisywania.
- Hmm? - mruknął, nie odrywając się od książki.
- Mogę iść do toalety?
- Idź.
Podniosłem się z ławki i wyszedłem z klasy, myśląc, że najchętniej bym się stąd ulotnił.
Wszedłem do męskiej toalety i stanąłem naprzeciwko pisuaru, rozpinając rozporek granatowych spodni mundurka. Po chwili moją uwagę przyciągnęły jakieś jęki dobiegające zza drzwi jednej z kabin. Ktoś będący w niej wydawał naprawdę przerażające odgłosy.
- Ej ty, wszystko okej...? - zapytałem nie pewnie, zbliżając się do kabiny.
Nagle z jej wnętrza wydobył się przerażający krzyk i osoba znajdująca się w środku zaczęła walić z całej siły w drzwi. Krzyknąłem przerażony i pobiegłem jak najszybciej z powrotem do klasy.
- Co tak długo? Już miałem po cie... - zaczął nauczyciel, słysząc otwierające się drzwi. Nie dokończył jednak, gdyż biegnąc w panice, wpadłem na niego i oboje przewróciliśmy się na podłogę.
- Co ty wyprawiasz ? - zapytał wściekły.
Oboje unieśliśmy głowy w tym samym momencie, co spowodowało, iż nasze twarze dzieliło tylko kika centymetrów. Moja twarz ponownie przybrała kolor dorodnego buraka i szybko się od niego odsunąłem. Pan Asahara popatrzył na mnie, marszcząc brwi.
- W toalecie ktoś jest.
- To chyba nic zadziwiającego, iż w toalecie publicznej „ktoś jest".
- Ale on zaczął krzyczeć i walić w drzwi !
- Pewnie chciał cię nastraszyć- nauczyciel wywrócił oczami. - Ech...chodź. - powiedział, widząc, iż moja przerażona mina nie znika.
- Co? - zapytałem zdziwiony.
- Trzeba to sprawdzić. Rusz się.
Wyszedłem z klasy i oboje poszliśmy w kierunku męskiej toalety. Na miejscu Pan Asahara zapukał lekko w wyznaczoną przeze mnie kabinę.
- Jest tam kto? - zapytał, lecz odpowiedziała mu cisza. Schylił się lekko, by popatrzeć czy rzeczywiście ktoś tam jest, lecz nie zobaczył niczyich nóg.
- Nikogo tam nie ma - oznajmił, patrząc na mnie.
- Może już sobie poszedł... - odparłem zmieszany.
- Może...
Chwilę później byliśmy z powrotem w klasie, gdy nagle usłyszeliśmy głośne trzaśnięcie drzwiami. Wróciliśmy nie pewnie do toalety i stanęliśmy naprzeciwko jednej z kabin. Była ona otworzona na oścież, a wewnątrz niej znajdowało się pełno krwi, której ślady prowadziły aż na korytarz. Urywały się na parapecie pod otwartym oknem. Oboje popatrzyliśmy na siebie zdziwieni i podeszliśmy do okna. Spojrzeliśmy w dół. Na chodniku przed szkołą była niewielka kałuża krwi.
- Czy on...skoczył? - zapytałem zdziwiony.
- Przecież nie ma tam ciała.
- Ale ta krew...
- Lepiej wracaj już do domu, a ja to sprawdzę.
- Okej... - powiedziałem niepewnie i poszedłem do klasy po swoje rzeczy.
Chwilę później do klasy wszedł także pan Asahara. Już miałem wychodzić, gdy nagle usłyszałem za sobą jego głos.
- Czekaj. Odwiozę cię. Robi się już ciemno.
Popatrzyłem na niego ze zdziwieniem, po czym ruszyłem za mężczyzną ku wyjściu ze szkoły.
![](https://img.wattpad.com/cover/108190390-288-k502849.jpg)
CZYTASZ
Infekcja
RomanceKiedy siedemnastoletni Yoichi wraca ze szkoły, nagle wpada na niego nieznajomy mężczyzna, który okazuje się być bardzo oschły. Chłopak ucieka mając nadzieję, iż nigdy więcej już go nie spotka. Na następny dzień okazuje się jednak iż jest to nowy nau...