Rozdział 10

687 55 6
                                    

Deszcz na szczęście się uspokoił i na przednią szybę autobusu kapały już tylko pojedyncze krople. Nasze ubrania prawie już wyschły i aż żałowałem, że jednak nie wróciliśmy się w szkole po dresy. Pan Asahara prowadził pojazd ze skupieniem, omijając opuszczone na drodze samochody. Siedziałem na fotelu obok, głaszcząc śpiącego mi na kolanach Shiro. Rodzina zajęła miejsca za nami i zobaczyłem, że Kyoko zdążyła już zasnąć. Minami mieszkała niestety po drugiej stronie miasta, więc czekała nas jeszcze dość długa droga. Zbliżał się wieczór i miałem nadzieję, że zdążymy dojechać tam jeszcze dziś.
- Chłopcy, może zatrzymalibyśmy się gdzieś na chwilę? - zapytała Aya, stając za nami i chwytając się oparcia jednego z foteli.
- Coś się stało ? - zapytałem.
- Kyoko i ja musimy do łazienki — powiedziała lekko speszona i zobaczyłem, że dziewczynka już się obudziła.
- W porządku — odparł nauczyciel, nie odrywając oczu od jezdni.
Po kilku minutach zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Nie zobaczyliśmy w pobliżu ani w środku sklepiku żadnego z zarażonych, więc wydawała nam się, że jest tu w miarę bezpiecznie. Wzięliśmy swoje plecaki i wyszliśmy na zewnątrz, zostawiając w autobusie Shiro. Sprawdziliśmy dokładnie wnętrze sklepiku i rzeczywiście w środku nikogo nie było. Spakowaliśmy do plecaków tyle jedzenia, ile tylko się zmieściło. Butelki wody i różnych soków wsadziliśmy do reklamówek znalezionych za kasą. Kyoko wzieła z regału jednego z pluszaków, radując się na jego widok. Pan Asahara wskazał jej stojak z czasopismami, gdzie znajdowało się mnóstwo kolorowanek i różnych gazetek dla dzieci. Dziewczynka prawdopodobnie poczuła się niczym w raju, wsadzając je wszystkie do swojego plecaczka. Kiedy w końcu skończyliśmy pakowanie zapasów, Aya oraz Kyoko od razu zniknęły za drzwiami damskiej toalety. Poczułem, że mój pęcherz również był pełny, więc wszedłem do pomieszczenia obok. Na kafelkach leżały porozrzucane łuski po nabojach. Wychodzi na to, że ktoś wcześniej musiał już tu być. Po chwili wyszedłem z toalety, czując ogromną ulgę. Wszyscy, widząc, że wróciłem, skierowali się do wyjścia. Nagle jednak zorientowałem się, że nie mam swojego plecaka.
- Zapomniałem plecak, zaraz was dogonię. - powiedziałem i wróciłem do męskiej toalety.
Podniosłem go z podłogi i założyłem na plecy. Wyszedłem z toalety i stanąłem jak wryty, otwierając szeroko oczy. Zobaczyłem przez szklane drzwi nieznanego mężczyznę, trzymającego Kyoko za włosy i przystawiającego do jej głowy pistolet.
- Oddajcie kluczyki i broń to ją wypuszczę! - usłyszałem krzyk mężczyzny.
Kyoko zaczęła płakać, usiłując się mu wyrwać. Ten jednak chwycił ją mocniej, sprawiając, że dziewczynka pisnęła z bólu.
- Nie rób jej krzywdy! - krzyknęła zrozpaczona Aya i wszyscy rzucili swoją broń na ziemię.
Mężczyzna stał do mnie tyłem, więc pomyślałem, że mógłbym spróbować się do niego zakraść. Wziąłem głęboki wdech i wyszedłem na zewnątrz najciszej, jak tylko potrafiłem, wyciągając siekierę zza paska przy plecaku. Hayato, Aya oraz pan Asahara
spojrzeli na mnie pełnym poddenerwowania wzrokiem. Kiedy byłem już wystarczająco blisko mężczyzny, uniosłem do góry siekierę i uderzyłem jej tępą stroną w nogę nieznajomego. Sprawiło to, że przewrócił się na ziemię, wyjąc z bólu. Pistolet wypadł mu z rąk, więc szybko go podniosłem i wycelowałem w podnoszącego się mężczyznę. Wyglądał na około czterdzieści lat. Kyoko pobiegła prędko do Ayi, przytulając się do niej.
- Ty pierdolony bachorze, zabije cię ! - krzyknął, kulejąc w moją stronę.
- Nie podchodź. - powiedziałem z uniesioną w trzęsących się rękach bronią.
Ten zaśmiał się głośno, mało co się nie krztusząc.
- Magazynek jest pusty — powiedział, nadal rechocząc ze śmiechu.
Już miał zamiar prawdopodobnie mnie uderzyć, ale pan Asahara uprzedził go, chwytając go za nadgarstek i uderzając pięścią prosto w jego twarz. Patrzyłem przerażony, jak mężczyzna ponownie zawył , przewracając się na ułożone przed drzwiami butelki płynu do szyb.
- Chodź Yoichi — powiedział nauczyciel, chwytając mnie za rękę i ciągnąc w stronę autobusu.
Mężczyzna podniósł się z ziemi, klnąc i krzycząc. Odjechaliśmy stamtąd jak najszybciej, zauważając zmierzających ku stacji zarażonych przywołanych wrzaskami mężczyzny. Wolałem nawet nie oglądać się za siebie, domyślając się, jak to się dla niego skończyło. Shiro ponownie wskoczył na moje kolana, rozsiadając się wygodnie. Robiło się już ciemno, więc nauczyciel kilka minut później zaparkował na pustym parkingu przy wjeździe na autostradę. Podróż w ciemnościach nie byłaby zbytnio bezpieczna i wygodna, więc postanowiliśmy spędzić tu noc. Zjedliśmy puszki owoców zabrane przeze mnie ze szkoły i rogale znalezione na stacji. Shiro dostał niewielką puszkę sardynek, która najwyraźniej wystarczała mu do najedzenia się. Musieliśmy jakoś radzić sobie w ciemnościach, gdyż światło mogłoby przyciągnąć zarażonych. Kiedy wszyscy skończyliśmy posiłek, staraliśmy ułożyć się wygodnie w fotelach, by spróbować zasnąć. Na nasze szczęście w autobusie było kilka czteroosobowych miejsc, które sprawiły, że było chociaż trochę wygodniej. Patrzyłem na gwiazdy, nie mogąc zasnąć. Po autostradzie szwendały się truposze, potykając się co jakiś czas o własne nogi. W ciemności były jeszcze bardziej przerażające. Nadal nie mogłem poukładać sobie w głowie tego, jak to w ogóle było możliwe. Martwi ludzie wracający do życia, po to, by chcieć pożreć innych ludzi. Pan Asahara miał rację, to jest całkowicie jak w jakimś durnym filmie o zombie. Aż trudno w to uwierzyć. Westchnąłem ciężko i oparłem głowę o fotel, usiłując, choć na chwilę nie myśleć o tym, co dzieje się za zewnątrz. Zobaczyłem, że Aya również nie śpi, więc podszedłem do niej i usiadłem naprzeciwko. Kyoko leżała na fotelu obok, tuląc się do śpiącego Shiro.
- Też nie możesz zasnąć? - zapytała, patrząc na mnie.
- Nie jest tu zbyt wygodnie.
- Racja — zaśmiała się lekko.
- To chłopczyk czy dziewczynka ? - zapytałem po chwili ciszy, wskazując na jej ogromny brzuch.
- Dziewczynka — zachichotała. - Za miesiąc minie termin porodu. Co ja bym dała za czynny szpital w tym dniu.
- Myślisz, że do tego czasu wszystko nie wróci do normalności?
- Chciałabym w to wierzyć — jej mina posmutniała. - Yoichi, mogę o coś zapytać ?
- Jasne.
- Gdzie są twoi rodzice? - zapytała niepewnie.
Zawahałem się, ale po chwili odpowiedziałem.
- Moja mama stała się jednym z tych potworów i... prawdopodobnie zaatakowała tatę — starałem się nie pokazywać, jak bardzo trudne było powiedzenie tego.
- Wybacz, nie powinnam była pytać.
- W porządku.
- Czemu nie śpicie? - zapytał nagle Hayato, ziewając i siadając obok nas.
- Rozmawiamy sobie- uśmiechnęła się.- Ale rzeczywiście powinnam już się położyć.
- W takim razie dobranoc — uśmiechnąlem się i poszedłem naprzód autobusu.
- Dobranoc — usłyszałem za sobą.
Już miałem zamiar wrócić na swoje miejsce, ale zobaczylem, że pan Asahara siedzi wpatrzony w okno. Po chwili zastanowienia podszedłem do niego, a ten od razu spojrzał na mnie, unosząc lekko brwi.
- Coś się stało ?
- Po prostu nie mogę zasnąć.
- To tak jak ja — westchnął i oparł głowę o siedzenie. - Siadaj — dodał, patrząc na mnie i przesuwając się trochę bliżej okna.
Usiadłem obok, odchylając fotel lekko do tyłu.
- Nie pomyślałem o tym — zaśmiał się lekko i uczynił to samo.
Nagle na zewnątrz rozległ się głośny huk, więc podnieśliśmy głowy, by zobaczyć, co się stało. Okazało się, że to jeden z umarlaków przewrócił kosz na śmieci stojący nieopodal.
- W nocy są jeszcze straszniejsze — skomentowałem, patrząc na ich powykrzywiane twarze.
- Też tak uważam.
Zza chmur wyszedł księżyc, oświetlając całą okolicę. Nauczyciel zasłonił okno zasłonką i oparł się z powrotem o fotel.
- Patrzenie na nich raczej nie pomoże nam w zaśnięciu.
Rozmawialiśmy chwilę o różnych głupotach jak np. filmy czy komiksy. Nie spodziewałbym się nigdy, że mamy tak podobne zainteresowania. Oczy zaczęły mi się przymykać i sam nie wiem, kiedy zasnąłem. Obudziłem się prawdopodobnie nie długo później, ponieważ na polu nadal było ciemno, a pan Asahara spoglądał w odsłonięte już teraz okno. Zobaczyłem, że moja głowa była oparta o jego ramię. Nauczyciel spojrzał na mnie, zauważając, że się obudziłem. Nic jednak nie powiedział, więc nie zabrałem z niego swojej głowy. Było mi zbyt wygodnie, bym się tym teraz przejmował. Zasłonił z powrotem okno i oparł głowę o fotel, która chwilę później osunęła się na moją.
- Dobranoc — powiedział, zamykając oczy.
-Dobranoc — odpowiedziałem, rumieniąc się lekko.
Był środek nocy, a nasz autobus dalej stał na parkingu. Pozasłanialiśmy wszystkie okna, by muc zapalić niewielką latarkę.
- Twój ruch! - krzyknęła Aya, podając mi kostkę do gry.
Wziąłem ją i rzuciłem o planszę, dziwiąc się, skąd w ogóle ją wytrzasnęliśmy.
Kostka wylosowała numer dwa, więc przesunąłem swój pionek o tyle pól. Nieszczęsny los chciał, że akurat natrafiłem na kartę, przez którą musiałem cofnąć się aż na początek gry.
- Ktoś tu przegrywa — zaśmiał się Hayato i rzucił kostką.
On jednak podobnie jak ja zmuszony był wrócić do początku. Rzut pana Asahary decydował o wszystkim i tak jak się spodziewałem, był jego przepustką do wygranej.
- Przegranych musi spotkać kara — powiedział nauczyciel, zbliżając swoją twarz niebezpiecznie blisko mojej. Popatrzyłem na niego zdziwiony, a ten po chwili wpił swoje usta w moje, pchając w nie swój język. Probowałem go od siebie odsunąć, jednak był o wiele silniejszy.
- To na nic chłopcze, ogórki już przejęły nad nim kontrolę — powiedział Shiro, obsikując jeden z foteli.
Otworzyłem oczy, odciągając liżącego mnie po twarzy psa. W autobusie było już całkowicie jasno i do tego strasznie duszno. To był zdecydowanie najdziwniejszy sen, jaki w życiu miałem. Dopiero teraz zorientowałem się, że leżałem na kolanach Pana Asahary, który smacznie sobie spał. Podniosłem się i wystawiłem głowę zza fotela. Wyglądało na to, że jedynie ja i Shiro się obudziliśmy. Pootwierałem wszystkie okna, by wpuścić tu trochę świeżego powietrza. O dziwo na zewnątrz nie zobaczyłem żadnego z umarlaków. Wyszedłem przed autobus, by trochę się przewietrzyć. Wiał przyjemny wietrzyk, więc relaksowałem się, puki mogłem. Niestety chwilę później zza drzew wyszedł jeden z zarażonych, więc szybko wróciłem do środka.
- Gdzie byłeś? - zapytał zdziwiony nauczyciel, widząc, że wchodzę do środka.
Moje serce zabiło szybciej na wspomnienie tamtego pocałunku, ale zaraz skarciłem się w myślach, stwierdzając, że był to przecież tylko durny sen. Czemu więc mimo tego tak bardzo się denerwowałem ?
- Przewietrzyć się — powiedziałem po chwili, siadając naprzeciwko niego.
- Nie wychodź sam na zewnątrz, to niebezpieczne.
Wywróciłem oczami i zobaczyłem, że pana Asahare lekko to zdenerwowało. Nie musiał być taki nadopiekuńczy, przecież nie wyszedłbym, widząc hordy trupów za oknem. Po chwili stwierdziłem jednak, że po prostu się martwi.
- O już nie śpicie — powiedział Hayato, siadając na fotelu obok i wyciągając z reklamówki butelkę wody.- Strasznie tu gorąco. - skomentował, biorąc łyka.
- Mógłbym przepakować do cienia.
- W sumie spoko pomysł — skomentowałem.
Nauczyciel, słysząc to, wstał i usiadł na miejscu kierowcy. Przestawił autobus bliżej lasku, gdzie znajdował się całkowity cień. Przez otwarte okna wleciał przyjemny wietrzyk i w środku zrobiło się chłodniej.
- Od razu lepiej — uśmiechnął się Hayato.
Pan Asahara uchylił lekko drzwi autobusu i wyjął z kieszeni paczkę papierosów, którą znalazł najwyraźniej na stacji. Zapalił jednego i zaciągnął się dymem.
- Dzień dobry — powiedziała Aya, przecierając zaspane oczy i siadając obok Hayato.
- Wyspałaś się ? - zapytał ją mąż.
- Bardzo śmieszne — pomasowała się po karku.
Wzięliśmy się za jedzenie śniadania, więc Hayato poszedł obudzić śpiąca nadal Kyoko. Dziewczynka, kiedy tylko poczuła zapach jedzenia, rozchodzący się po autobusie, wstała i podbiegła do nas. Usiadła na podłodze, obok jedzącego kolejną puszkę sardynek Shiro. Zobaczyłem, że na twarzy nauczyciela znajdował się kilkudniowy zarost i pomyślałem, że wygląda dzięki niemu jeszcze bardziej męsko. Chwilę potem wyobraziłem go sobie z długą brodą i ledwo powstrzymałem się od śmiechu, prawie krztusząc się melonową bułką. Po skończonym jedzeniu, Hayato zajął się rozmową z panem Asaharą. Nie wiem,o czym rozmawiali, ale co chwilę słychać było ich śmiechy. Aya siedząca kilka foteli dalej, czytała magazyn ciążowy. Mnie z kolei Kyoko zaciągnęła na sam tył autobusu, wręczając mi jedną z kolorowanek i otwierając z zadowoleniem mój piórnik pełen mazaków. Kolorowaliśmy tak z dobre dwadzieścia minut, dopóki nie usłyszeliśmy syreny policyjnej. Wszyscy staneliśmy przy oknie, patrząc na przejeżdzający autostradą rozpędzony radiowóz. Shiro wpełzł pod jeden z foteli, wystraszony hałasem.
- Myślicie, że to serio była policja ? - zapytałem pełny nadziei.
- Wątpię, ale kto wie. - odparł Hayato.
- Może powinniśmy za nim pojechać ? - zaproponowała Aya.
- Pan policjant nas uratuje ! - krzyknęła uradowana Kyoko.
- Nie wiadomo kto siedział w środku. Chyba wolelibyście nie spotkać kogoś takiego jak na stacji? - powiedział nauczyciel, odchodząc od okna.
Wszyscy zgodziliśmy się z nim i po chwili zmuszeni byliśmy odjechać z parkingu, przez przywołane hałasem truposze. Wjechaliśmy na autostradę, tak czy siak kierując się w tę samą stronę co radiowóz i ruszyliśmy, coraz to bardziej zbliżając się domu Minami.

 Wjechaliśmy na autostradę, tak czy siak kierując się w tę samą stronę co radiowóz i ruszyliśmy, coraz to bardziej zbliżając się domu Minami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Infekcja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz