Stałem jak sparaliżowany, patrząc na tłum umarlaków przedostający się za otwartą bramę.
Yoichi! - krzyknął pan Asahara, chwytając mnie za ramiona. Momentalnie oprzytomniałem i popatrzyłem na niego przerażony. - Chodź! Musimy jak najszybciej dostać się do samochodu.
Nauczyciel pociągnął mnie za sobą i z powrotem znaleźliśmy się w salonie. Zaczął szukać czegoś w szafie, a ja w tym czasie wziąłem z podłogi swój plecak i wsadziłem do niego wyciągniętą wcześniej komórkę. Po chwili Pan Asahara podszedł do mnie, trzymając kij bejsbolowy oraz nóż.
- Masz — powiedział, dając mi duży czarny nóż. Miałem wielką nadzieję, że nie będę musiał go używać.
Usłyszeliśmy z dołu, jak zarażeni walą w drzwi wejściowe, usiłując dostać się do środka.
- Niby jak tam dojdziemy ? Garaż jest otwarty, więc pewnie jest ich tam już pełno — powiedziałem spanikowany, biorąc na ręce Shiro.
- Zamknąłem go. Wyjdziemy tylnymi drzwiami — powiedział, patrząc przez okno z widokiem na garaż. Było jednak kompletnie ciemno, więc wątpiłem,by coś to dało.
Na dole rozległ się trzask wyrywanych z zawiasów drzwi. Popatrzyliśmy zdziwieni w tamtym kierunku i pobiegliśmy do tylnych drzwi. Zeszliśmy po schodach prowadzących do ogrodu.
- Umiesz prowadzić? - zapytał nauczyciel półszeptem, kucając za garażem i rozglądając się uważnie.
- Trochę — odpowiedziałem niepewnie, podejrzewając,do czego zmierza i kucnąłem za nim.
- Otworzę garaż, a ty wyjedziesz- odwrócił głowę w moją stronę, a ja przytaknąłem z przerażeniem wypisanym na twarzy. - Będzie dobrze — dodał, widząc moją minę.
Nagle Shiro zaczął szczekać, zauważając zbliżającego się do nas umarlaka. Pan Asahara uniósł do góry kij i zamachnął się, roztrzaskując jego czaszkę na kawałeczki. Przykuło to uwagę pozostałych, więc szybko przedostaliśmy się do tylnych drzwi garażu. Weszliśmy do środka, zastawiając drzwi wspólnie przesuniętym biurkiem. Zarażeni napierali na nie, warcząc i krzycząc, co wywołało u mnie ciarki. Nauczyciel rzucił mi kluczki i podszedł do włącznika otwierającego garaż. Wszedłem do samochodu i wsadziłem je do stacyjki. Przerażony Shiro schował się pod fotelem. Auto zapaliło, a chwilę potem pan Asahara otworzył garaż, pozwalając tym samym, by do środka dostali się zarażeni. Przełknąłem głośno ślinę i wycofałem pojazd, uderzając w tłum potworów. Gdy wyjechałem na zewnątrz, nauczyciel podbiegł do samochodu i wsiadł do środka. Z piskiem opon minąłem bramę i ruszyłem wzdłuż uliczki, którą wczoraj tutaj przyjechaliśmy. Samochód odpychał na bok umarlaków przyciągniętych hałasem, jaki narobiliśmy.
- Gdzie mam jechać ? - zapytałem spanikowany, patrząc na dziesiątki zarażonych przemierzających ulice.
- Przed siebie — nakazał, także nie odrywając od nich wzroku.
Prawe lusterko oderwało się z trzaskiem, zahaczając o głowę zakrwawionej blondynki kroczącej po ulicy. Spocone ręce o mało co nie ześliznęły mi się z kierownicy, kiedy skręcałem w uliczkę, która na nasze szczęście była całkowicie pusta. Zatrzymałem samochód i odetchnąłem z ulgą.
- Udało się — powiedziałem, odrywając ręce od kierownicy i opierając głowę o fotel.
- Dobra robota.
Spojrzałem na niego zdziwiony, słysząc, jak pierwszy raz chwali mnie w czymkolwiek i zmieszany odwróciłem głowę w drugą stronę. Po chwili wyszliśmy z samochodu, zamieniając się miejscami. Pojechaliśmy wzdłuż ulicy, napotykając tylko pojedynczych zarażonych. Najwyraźniej wszyscy z okolicy zainteresowali się zamieszaniem w domu nauczyciela. Całe miasto pokrywało się w ciemności i jedyne widziane przez nas światło, wydobywało się z przednich lamp samochodu. Shiro wyszedł spod fotela i wskoczył mi na kolana. Przytuliłem go, a ten oblizał mi całą twarz. Poprosiłem pana Asahare, abyśmy pojechali do niewielkiego sklepiku obok parku, mając nadzieję, iż Haru i Minami nadal się w nim znajdują. Na miejscu popatrzyłem zaniepokojony na otwarte na oścież drzwi, lecz tym razem nie wbiegłem bezmyślnie do środka. Popatrzyliśmy na siebie i wyszliśmy z samochodu, zostawiając w środku Shiro. Dopiero teraz poczułem, jak bardzo zimno było na zewnątrz, szczególnie że nadal byłem jedynie w za dużej koszulce nauczyciela. On także nadal miał na sobie piżamę. Wchodząc do sklepu, zapaliłem latarkę w telefonie i tak jak podejrzewałem, w środku nikogo nie było. Popatrzyłem w podłogę, powstrzymując łzy. Nie mogłem stracić jeszcze ich.
- Na pewno nic im nie jest — położył rękę na moim ramieniu, starając się mnie pocieszyć.
Przytaknąłem, lecz po tym, co stało się moim rodzicom, miałem na to niewielką nadzieję. Nagle jednak zobaczyłem niewielką karteczkę przywieszoną do kasy i poznałem pismo Haru. Podniosłem ją i rozszerzyłem oczy ze zdziwienia.
„Pojechaliśmy do szkoły
Haru „.
To krótkie zdanie sprawiło, że odetchnąłem z ulgą i uśmiechnąłem się, patrząc nadal na małą karteczkę. Pan Asahara podszedł do mnie i pochylił się, by przeczytać jej treść.
- A nie mówiłem? - uniósł lekko kąciki ust, znikając za jednym ze sklepowych regałów.
Po chwili pojawił się z powrotem, trzymając kilka butelek wody mineralnej. Nie mając gdzie schować karteczki od Haru, podszedłem do nauczyciela i wsadziłem ją do kieszeni jego spodenek. Ten uniósł brwi i spojrzał na mnie. Widząc, że ten gest tak go zdziwił, zmieszałem się i poszedłem za regał ze słodyczami. Wziąłem kilka batonów i ruszyłem na dział dla zwierząt, by dla Shiro również zabrać coś do jedzenia. Z pełnymi rękoma wyszliśmy ze sklepu i wrzuciliśmy wszystko na tylne siedzenie samochodu. Wsiedliśmy do środka i ruszyliśmy w kierunku szkoły.
CZYTASZ
Infekcja
RomanceKiedy siedemnastoletni Yoichi wraca ze szkoły, nagle wpada na niego nieznajomy mężczyzna, który okazuje się być bardzo oschły. Chłopak ucieka mając nadzieję, iż nigdy więcej już go nie spotka. Na następny dzień okazuje się jednak iż jest to nowy nau...