A oto i powróciłam. Mam nadzieję, że wybaczycie mi, że przez tak długi okres nie pojawiały się rozdziały. Miłego czytania : >
Zachodzące słońce powoli znikało za koronami drzew widocznymi na końcu autostrady. Po kilkugodzinnej podróży zmuszeni byliśmy zatrzymać się na stacji benzynowej, ponieważ pomału zaczynało brakować nam paliwa. Daichi wjechał na parking i zatrzymał vana pod jednym z dystrybutorów. W naszą stronę od razu ruszył wychudzony niski mężczyzna, który jeszcze przed momentem pochłonięty był zatapianiem swoich przegniłych zębów w martwym ciele dzika leżącego zaraz obok wejścia na stację. Wszyscy podnieśli się ze swoich miejsc i zaczęli się zbierać. Hayato rozsunął drzwi i wyszedł jako pierwszy, uzbrojony w młotek. Mężczyzna wystawił w jego kierunku nienaturalnie sine ręce, a jego gardło wydało z siebie niezadowolony ryk. Hayato uniósł broń i po chwili potwór leżał już bezwładnie na ziemi, a z jego roztrzaskanej czaszki spływała gęsta czarna ciecz. Daichi otworzył drzwi od strony kierowcy i wyszedł na zewnątrz, niechcący stawiając stopę w ciemnozielonej mazi wydostającej się z rany na łydce martwego mężczyzny. Zaklął pod nosem, starając się pozbyć nieznanej substancji z podeszwy buta. Zaraz obok stanęła zaspana Reiko, przyglądając się temu z niesmakiem.
- Potrzebujemy dużo wody i leków przeciwbólowych. Choć w tym przypadku mogą okazać się one za słabe – Aya spojrzała na śpiącego Rena, a następnie na mnie.
- Będzie musiało mu to wystarczyć. W bezpiecznej strefie się nim zajmą – Reiko położyła dłoń na jej ramieniu i Aya przytaknęła.
Hana odwróciła przerażony wzrok od zmasakrowanego ciała i podeszła do Minami oraz Haru stojących nieopodal samochodu. Kyoko wraz z Shiro usiadła na trawniku, zrywając kilka rosnących tam stokrotek. Aya zaraz po tym upomniała ją, by się od niej nie oddalała.
- Yoichi nie idziesz? - Hayato spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.
- Zostanę z Renem.
- W porządku – wytarł młotek o jeansy i wsunął go za pasek – Jakieś życzenia?
- Nie odmówię słoika masła orzechowego, ale raczej nie będzie go w takim miejscu.
- Zobaczymy – zaśmiał się i zamknął za sobą drzwi.
Przez przednią szybę widziałem, jak dołącza do pozostałych usiłujących wedrzeć się do budynku stacji. Podniosłem się i wyjrzałem przez okno, rozglądając się po okolicy. Na szczęście w pobliżu nie kręcili się żadni inni zarażeni. Drzwi po jakimś czasie w końcu ustąpiły. Daichi oraz Hayato podeszli do dystrybutorów, napełniając puste kanistry paliwem. Wewnątrz budynku widać było krzątające się sylwetki dziewczyn oraz Haru. Uważnie się im przyglądałem, jednak po chwili z zamyślenia wyrwał mnie słaby głos Rena, więc odwróciłem się w jego stronę.
- Gdzie są wszyscy? - uniósł lekko głowę, a na jego twarzy od razu pojawił się grymas.
- Poszli po benzynę i po coś do jedzenia, a Aya przyniesie ci lekarstwa.
- Mhm – mruknął pod nosem.
Po jego bladej twarzy spływał pot, a oddech był płytki i ciężki. Podszedłem do niego i zdjąłem z jego czoła wilgotny kawałek materiału, który był już całkowicie ciepły.
- Trzeba zmienić ci okład – uchyliłem drzwi i polałem moją podartą koszulkę świeżą chłodną wodą. Wróciłem do Rena i ułożyłem ją na jego rozpalonym czole – Niedługo będziemy na miejscu – starałem się jakoś go pocieszyć, jednak on nic nie odpowiedział. Kucnąłem nad nim i chwyciłem go za rękę, całując go delikatnie w policzek. - Będzie dobrze.
Ren lekko się uśmiechnął i przymknął z powrotem powieki. Drzwi vana się otworzyły i do środka weszła Hana. W jej ręce znajdowała się reklamówka wypchana po brzegi butelkami wody mineralnej. Zaraz za nią pojawili się pozostali. Zobaczyłem, że Kyoko ściska w dłoniach pluszowego niebieskiego słonia.
- Znalazłam tylko to – Aya podała mi pudełko tabletek z ibuprofenem.
- Dzięki – otworzyłem je i wyjąłem trzy kapsułki - Ren, masz. Będzie ci po tym lepiej – nauczyciel uchylił lekko oczy i wziął do ręki tabletki.
Hana wyciągnęła z reklamówki butelkę wody, więc odkręciłem ją i kiedy tylko Ren połknął lekarstwa, uniosłem lekko jego głowę i przysunąłem butelkę do jego ust.
- Spójrz co mam - Hayato wystawił w moim kierunku słoik masła orzechowego. Chwyciłem go i mu podziękowałem.
- Ruszajmy dalej. Zostało tylko kilka godzin drogi – Daichi usiadł za kierownicą i odpalił samochód.
Wszyscy zgodnie przytaknęliśmy i zajęliśmy swoje miejsca. Na zewnątrz robiło się już ciemno, a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Wyglądało na to, że Ren na nowo zasnął. Usiadłem na podłodze, opierając się plecami o fotel, na którym leżał. Shiro ułożył się na moich kolanach i na jego sierści wylądowało kilka moich łez. Zaraz jednak szybko przetarłem oczy. Musiałem wziąć się w garść.
- Nie martw się Yoichi – Aya, która najwyraźniej to zauważyła, pogłaskała mnie po włosach i posłała mi ciepły uśmiech.
Z trudem go odwzajemniłem, ledwo powstrzymując wybuch płaczu.
- Lepiej się prześpij. Obudzimy cię jak coś będzie się działo – Haru wyglądał na zmartwionego, więc niechętnie się z nim zgodziłem i oparłem głowę o nogę Rena. Zamknąłem oczy, przytulając się do Shiro, a sen przyszedł szybciej, niż się tego spodziewałem.Otworzyłem oczy. Na zewnątrz było już całkowicie ciemno. Spodziewałem się, że gdy się obudzę, wszyscy będą spać, jednak jedynie Kyoko i Minami ucięły sobie drzemkę, opierając się jedna o drugą. Zerknąłem na Rena. Miał otwarte oczy i spoglądał w sufit samochodu. Kiedy zauważył, że się obudziłem, obrócił głowę lekko w moją stronę i się uśmiechnął.
- Lepiej się czujesz? - zapytałem półszeptem, nie chcąc obudzić dziewczyn.
- Trochę – jego głos wciąż był słaby.
- To dobrze – również się uśmiechnąłem, czując minimalną ulgę.
- Chociaż czułbym się lepiej po skorzystaniu z toalety.
- Powiem Daichiemu, żeby gdzieś się zatrzymał – wstałem z podłogi i przeszedłem na przód vana.
- Dzięki.Zatrzymaliśmy się dopiero kilka minut później,ponieważ wszędzie aż roiło się od zarażonych. Reiko otworzyła drzwi, a Haru pomógł mi podnieść Rena. Wyszliśmy na zewnątrz i w oczy od razu wrzuciły mi się jego usta, które zaciskały się z całej siły. Mogłem się tylko domyślać, jak bardzo wszystko go wtedy bolało. Haru wrócił do środka, a ja chwyciłem Rena pod ramię, żeby się nie przewrócił.
- Poradzisz sobie?
- A w jaki sposób chcesz mi niby pomóc? - nie ukrywał ironii, jaka pojawiła się w jego głosie. Zmrużyłem oczy, nie dowierzając, że nawet w takiej chwili bierze mu się na tak durne żarty. Uśmiech jednak sam cisnął mi się na usta.
- Pośpiesz się, bo jeszcze przyjdzie tu któryś z trupów.
- Zobaczymy jak ty będziesz szybko sikał, kiedy ktoś cię postrzeli – zaczął rozpinać rozporek.
Mimowolnie prychnąłem śmiechem. Skoro miał siłę żartować, to rzeczywiście wyglądało na to, że czuł się nieco lepiej. Mimo to musieliśmy się śpieszyć. Leki przeciwbólowe mogły pomóc na jakiś czas, ale nic nie mogliśmy poradzić na ilość krwi, jaką stracił.Wróciliśmy do vana i odjechaliśmy. Hayato twierdził, że od bezpiecznej strefy dzieli nas tylko czterdzieści minut, więc odetchnąłem z ulgą, jednocześnie stresując się nie do opisania. Minuty ciągnęły się jak godziny i co chwilę zerkałem zaniepokojony na Rena. Wyglądało na to, że gorączka wróciła. Co kilka minut zmieniałem okłady, a Aya zajęła się nowym opatrunkiem. Rana wyglądała coraz to paskudniej, a z Renem było jeszcze gorzej niż dotychczas. Reiko zerknęła na mapę i centrum handlowe, w którym mieściła się bezpieczna strefa, powinno było być tuż za rogiem. Minęliśmy rząd bliźniaczych domów, kilka bloków mieszkalnych i zaraz za nimi ukazał się ogromny w większości szklany budynek. Poderwaliśmy się ze swoich miejsc, by przyjrzeć mu się uważniej. W końcu byliśmy na miejscu.
CZYTASZ
Infekcja
RomanceKiedy siedemnastoletni Yoichi wraca ze szkoły, nagle wpada na niego nieznajomy mężczyzna, który okazuje się być bardzo oschły. Chłopak ucieka mając nadzieję, iż nigdy więcej już go nie spotka. Na następny dzień okazuje się jednak iż jest to nowy nau...