Rozdział 15

662 54 16
                                    


Od opuszczenia domu Minami minęło około czterdzieści minut. Musieliśmy zjechać z autostrady, którą zdecydowanie dojechalibyśmy do bezpiecznej strefy szybciej o kilkanaście godzin. Niestety wszystkie pasy okazały się zablokowane przez opuszczone samochody i snujących się między nimi zarażonych. Jechaliśmy więc bocznymi uliczkami, starając się trzymać jak najdalej od dużych miast w których aż roiło się od trupów. Patrzyłem przygnębiony na mijane przez nas budynki oraz miasta w oddali, pogrążone w całkowitej ciemności. Wyglądało na to, że teraz już wszędzie brakowało prądu. Choć podejrzewałem, że wcześniej czy później do tego dojdzie, to i tak było to w dalszym ciągu szokujące. Ciekawe czy są gdzieś tam żywi ludzie ? Z zamyślenia wyrwali mnie zarażeni idący bez celu po chodniku, którzy zatrzymali się, gdy tylko usłyszeli zbliżające się samochody. Spojrzałem z przerażeniem na ich powykrzywiane twarze patrzące w naszą stronę. W samochodzie nie czułem się już tak bezpiecznie jak w naszym autobusie. Szkoda, że został przed domem Minami, ale za nic nie udało by nam się do niego dostać. Przypomniałem sobie, że wszystkie rzeczy jakie spakowaliśmy na wyjazd zostały w salonie , który opuściliśmy pośpiesznie w panice. Nie mieliśmy więc jedzenia, ubrań ani broni. Zasmuciłem się na myśl, że cały mój plecak i wszystkie moje rzeczy, w tym zdjęcie rodziców przepadły. Poczułem nagle dłoń na swoim kolanie, więc odwróciłem głowę w stronę Rena.

- W porządku ? - zapytał zerkając w moją stronę.

- Tak. - uśmiechnąłem się.

Nauczyciel odwzajemnił uśmiech i skupił się z powrotem na prowadzeniu i wymijaniu co jakiś czas opuszczonych samochodów.

- Są dzisiaj jacyś inni. - usłyszałem za sobą głos Haru i zaraz odwróciłem się w jego stronę.

Spoglądał w okno, marszcząc przy tym brwi, więc również przyjrzałem się temu co działo się na zewnątrz. Zarażeni biegali po chodnikach, wymachując rękami na wszystkie strony. Kilku z nich rzuciło się na siebie, a inni zaś zaczęli atakować śmietnik.

- Racja. - zgodziłem się, widząc to wszystko.

- Obyśmy dojechali na miejsce cali i zdrowi. - pani Kawada spojrzała na nas ze zmartwioną miną.

- Proszę się nie martwić. Na pewno tak będzie. - pocieszał ją Haru.

Im dłużej jechaliśmy tym więcej trupów napotykaliśmy. Niektóre z nich biegły za samochodem nawet kilka minut, krzycząc na tyle głośno, że słychać było je w środku pojazdu. Pozostali jechali kilka metrów za nami, oświetlając większość ulicy i wnętrze naszego samochodu.

- Powinniśmy się gdzieś zatrzymać. - oderwałem wzrok od zarażonych biegających po ulicy przed nami i spojrzałem na Rena.

Co jakiś czas biegli wprost na maskę samochodu, kończąc ostatecznie pod kołami. Uniemożliwiali nam jednak tym samym szybką jazdę i zmuszali do wymijania ich.

- Chyba masz rację. - Ren spojrzał na zgromadzone na chodniku trupy, przyglądające nam się uważnie i dodał gazu, wykorzystując chwilę, gdy żadnego z nich nie było na ulicy.

Jakiś czas później zatrzymaliśmy się na niewielkim parkingu przed siłownią, a zaraz obok nas zaparkował drugi samochód. Ren zgasił światła i wyłączył silnik, co również uczynił pan Kawada. Wyglądało na to, że w pobliżu nie było zarażonych, więc poczuliśmy się odrobinę bezpieczniej. Tylko kilka pojedynczych trupów włóczyło się pokracznie po drugiej stronie mostu nieopodal nas, jednak nie na tyle blisko by byli wstanie nas zobaczyć. Drzwi zaparkowanego obok samochodu otworzyły się i wszyscy znajdujący się w środku wyszli na zewnątrz.  Wraz z innymi również opuściliśmy pojazd, dołączając do pozostałych stojących na parkingu. Shiro obwąchiwał wszystko znajdujące się w pobliżu, aż w końcu obsikał jeden z koszy na śmieci i usiadł obok moich nóg.

Infekcja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz