Rozdział 22

509 50 16
                                        

Jechaliśmy w kompletnej ciszy i jedynym dźwiękiem rozchodzącym się po wnętrzu samochodu, było szlochanie Minami wydobywające się z bagażnika. Siedziała wtulona w Haru, płacząc odkąd opuściliśmy kurort nad jeziorem. Nadal nie docierało do mnie, że jej rodzice nie żyli. Wszystko potoczyło się tak szybko, że nie mogłem w to uwierzyć. Rozumiałem jednak co teraz czuła, na nowo przypominając sobie ból wywołany stratą moich własnych rodziców. Na tylnych fotelach siedzieli Aya, Hayato oraz Kyoko. Wszyscy mieli tak samo zdołowane miny. Popatrzyłem na Rena prowadzącego samochód i ten po chwili również zerknął w moją stronę, obdarowując mnie smutnym spojrzeniem. Shiro leżał mi na kolanach, pochrapując cicho. Niestety nie udało nam się zabrać ze sobą drugiego samochodu z zapasami zdobytymi w markecie, gdyż mężczyźni którzy nas zaatakowali wpuścili do środka całą chmarę zarażonych. Musieliśmy przez to szybko opuścić tamto miejsce. Jeden z nich którego zraniłem siekierą w udo najpewniej nadal siedział w naszym domku, o ile nie dopadły go jeszcze te potwory. Pomimo tego co zrobił, miałem lekką nadzieję że jednak udało mu się uciec. Na niebie przed nami powoli wschodziło słońce, ukazując powykrzywiane twarze zarażonych człapiących po chodniku. Patrzyłem na mijane przez nas budynki, co jakiś czas widząc umarłych w oknach domów i sklepów. Jak twierdził Ren, do bezpiecznej strefy zostało nam jeszcze około trzech dni drogi, o ile po drodze nic nas nie zatrzyma. Miasto wydawało się całkowicie opuszczone przez ludzi, choć kto wie ilu z nich ukrywało się w swoich domach. Na ulicach stały opuszczone samochody i wszędzie walały się ludzkie ciała. Nie mogłem już na to patrzeć. Miałem po prostu dość tego wszystkiego co się tutaj działo. W oddali widać było wysokie wieżowce, więc zaniepokoiłem się na myśl o przejeździe przez duże miasto. Aya trzymała obok siebie strzelbę, którą jak wyjaśniła znalazła w łazience w której ukryła się z dziewczynami. Nikt z nas nie miał pojęcia po co mogła się tam znajdować. Do bagażnika wepchnęliśmy całą broń, jaką mieli przy sobie tamci mężczyźni, co ogromnie zwiększyło u nas poczucie bezpieczeństwa. Wjechaliśmy na autostradę, gdyż ulica przed nami była całkowicie zatarasowana samochodami. Ta o dziwo była całkowicie pusta, nie licząc przemierzających nią pojedynczych trupów. Moje oczy oślepiło słońce, które z minuty na minutę wschodziło coraz to wyżej. Panujący dotychczas chłód powoli znikał i poczułem przyjemne ciepło promieni słońca, oświetlających moją twarz. Ren zmrużył oczy i zaczął rozglądać się po samochodzie.

- Sprawdź czy w schowku nie ma jakiś okularów - zerknął w moją stronę.

Otworzyłem schowek i w oczy od razu wrzuciła mi się figurka różowego królika z kreskówki dla dzieci. Wziąłem ją do ręki i odwróciłem głowę w kierunku tylnych foteli.

- Kyoko – dziewczynka od razu oderwała głowę od okna i spojrzała na mnie. - Masz – podałem jej zabawkę.

- Dziękuję – ucieszyła się i na twarzy Ayi i Hayato pojawiły się lekkie uśmiechy.

Ponownie zerknąłem do schowka, napotykając masę papierków po słodyczach i pogięte mapy. Shiro zeskoczył z moich kolan, gdyż szperając w schowku co chwilę niechcący go trącałem. Przeszedł na tył samochodu, kładąc się na kolanach Ayi. W końcu natrafiłem na szukane przeze mnie okulary przeciwsłoneczne i podałem je Renowi.

- Dzięki – wsunął je na nos i pomyślałem, że wyglądem przypominał teraz jakiegoś gangstera. Brakowało mu jeszcze tylko skórzanej kurtki.

Ściągnąłem swoją bluzę i położyłem ją na desce rozdzielczej. Byliśmy coraz bliżej miasta, co też dało się poznać po coraz to większej ilości mijanych przez nas zarażonych. Każdy z nich, przystawał i patrzył na nasz samochód swoimi pustymi przekrwionymi oczami. Za każdym razem gdy tylko mój wzrok się z nimi spotykał, przechodziły mnie ciarki. Niektórzy z nich nie mieli większości kończyn więc czołgali się po asfalcie, inni zaś wyglądali jakby ich głowa miała zaraz oderwać się od tułowia. Przypomniałem sobie o wielkoludzie, który wtedy nas gonił. Miałem nadzieję, że nie napotkamy zarażonych jego pokroju, gdyż tym razem mogło by nie udać nam się uciec. Ren skręcił w najbliższy zjazd, z niechęcią opuszczając autostradę. Nie mieliśmy jednak wyboru, widząc co działo się na drodze przed nami. Cała masa porzuconych samochodów, których nie mielibyśmy szans wyminąć i drugie tyle potworów włóczących się między nimi. Minęliśmy znak informujący nas o wjeździe do miasta i coś czułem, że to nie skończy się najlepiej. Z wysokich budynków przed nami widać było tlący się szary dym. Na ulicach stały porzucone samochody. W niektórych z nich siedziały przypięte pasami trupy, które gdy tylko ich minęliśmy zaczęły szarpać się wewnątrz pojazdów. Okna w sklepach były porozbijane i gdzie by nie spojrzeć, walały się ciała. Takie widoki widziałem tylko w filmach, więc nadal w jakimś stopniu nie docierało do mnie, że to dzieje się naprawdę. Zarażonych rzeczywiście było tutaj znacznie więcej, co dało się zobaczyć przy każdym skręceniu w następną ulicę. Płacz Minami ustał, wiec zgadywałem, że musiała usnąć. Spojrzałem na tył samochodu, widząc jak śpi wtulona w Haru. Wymieniłem z nim smutne spojrzenie i z powrotem odwróciłem głowę, patrząc na ulicę przed nami. Usłyszałem nagle trąbienie klaksonu wydobywające się się z mijanego przez nas samochodu, otoczonego przez kilku zarażonych. Walili pięściami we wszystkie szyby, próbując dostać się do środka. Gdy jeden z nich odsunął się na bok, zobaczyłem, że w środku siedzi dziewczyna. Patrzyła na nas z przerażeniem, bijąc dłońmi w przednią szybę.

Infekcja Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz