-40- Kraft -40-

292 61 6
                                    

3 lata później...

Tak wiele się zmieniło, tak dużo rzeczy się wydarzyło, że aż nie wiadomo od czego zacząć, więc zacznę od początku. Tamtego dnia, kiedy kładłem Thomasa do snu, poczułem się za niego odpowiedzialny. Był synem Michiego, kochałem jego ojca, a w momencie gdy poznałem jego syna, przelałem całą tę miłość na niego. Chłopiec był tak do niego podobny, kiedy siedziałem obok jego łóżka, czułem, że Michi stoi obok nas i uśmiecha się, że jest dumny z tego, że odnaleźliśmy Thomasa. Cieszy się, że zrozumiałem wszystko co próbował mi przekazać. Straciłem go, ale nie mogłem się z tego powodu obwiniać, mogłem wszystko naprawić pomagając Thomasowi. Mogłem go zacząć traktować jak swojego syna albo być dla niego po prostu dobrym wujkiem.

Kiedy wyszliśmy z domu dziecka, byliśmy sami, ja i Greg, Greg i ja. Widać było po nim, że chce mi coś powiedzieć, ale nie spodziewałem się, że z jego ust wyjdą takie słowa:

- Krafti, długo się zastanawiałem, ale teraz jestem już tego pewny. Chce adoptować Thomasa, mam nadzieję, że to się uda, że ty i mama Michaela mi pomożecie, może i Rita zechce nam pomóc, mam taką nadzieję. Zamieszkaj ze mną, wiem, że chcesz być blisko chłopca, więc ci to umożliwię, wiem że ta walka może długo trwać, ale chyba warto zrobić to wszystko dla Michaela, zasłużył na naszą wdzięczność, a Thomas zasłużył na prawdziwą rodzinę, my możemy mu ją dać.

Od tamtego dnia minęły 3 lata, Thomas w tym roku obchodził swoje 11 urodziny, od pół roku mieszkał już z nami. Tak jak Greg się spodziewał walka o niego była długa i ciężka, ale było warto. Chłopiec rozświetlił nasze życie, zresztą nie tylko chłopiec. Rita została żoną Gregora, po roku znajomości się jej oświadczył, a rok później przyrzekli sobie przed Bogiem, że nigdy się nie opuszczą. Byli szczęśliwi, mieszkaliśmy w czwórkę, Thomas często jeździł do babci, jego dziadek zaczął go akceptować. Wszystko układało się jak w bajce.

Młody nazywał mnie wujkiem Kraftim - bardzo przypadła mi do gustu ta nazwa, strasznie go rozpieszczałem. Kiedy tylko mogłem zabierałem go na wycieczki lub kupowałem prezenty. Rita czasami denerwowała się z tego powodu, mówiła, że dziecko nie może mieć takich luksusów, bo potem dorosłe życie go zawiedzie. Jak zwykle przesadzała, chociaż muszę przyznać, że świetnie spisywała się w roli matki, Gregor bardzo się zmienił, wydoroślał, pomagał jak tylko mógł, Thomas go lubił, ale czy kochał Grega jak ojca? Nigdy tego nie powiedział.

Pierwszą osobą, do której Thomas powiedział słowa "kocham cię" - byłem właśnie ja. Wszystko zdarzyło się zanim jeszcze z nami zamieszkał, jeździliśmy do domu dziecka, czasami zabieraliśmy go na weekendy. Poświęcałem mu mnóstwo uwagi, dużo opowiadałem o Michim, który przez moje opowieści stał się w oczach chłopca bohaterem, a moje historie traktował jak legendy. Pewnego razu pojechaliśmy na wycieczkę sami, bez Grega i Rity. Chłopiec spoglądał na mnie z ukosa, a w rękach trzymał swojego ukochanego misia.

- Krafti, mój tata cię bardzo lubił, tak? - zapytał.

- Oczywiście, a czemu pytasz?

Thomas uśmiechnął się szeroko i odparł:

- Bo ja też cię bardzo lubię.

Takie słowa z ust dziecka są jak nagroda za cały trud włożony w jego wychowanie, starałem się być dla niego jak brat, wujek i przyjaciel w jednym, kiedy powiedział mi, że mnie lubi poczułem się bardzo doceniony.

- Cieszę się, że mnie lubisz, ale twój tata lubił mnie jeszcze bardziej - zaśmiałem się.

- Bardziej, bardziej? - zapytał chłopiec, rozłożył ręce - Aż tak bardzo?

- Twój tatuś miał dłuższe ręce, więc kochał mnie jeszcze bardziej, bardziej.

Thomas przytulił misia z powrotem, zrobił zamyśloną minę. Po chwili powiedział:

- Czyli mój tatuś cię kochał?

- Tak, i ja też go kochałem. Wiele razy ci powtarzałem, że twój tata był cudownym człowiekiem, zawsze wiedział co zrobić, co powiedzieć. Udał mu się taki cudowny syn - pogłaskałem chłopca po głowie - Bardzo za nim tęsknie.

Na kilka minut w samochodzie zapadła cisza, Thomas wpatrywał się w drzewa za oknem, a ja w myślach powracałem do wspomnień związanych z Michaelem, cały czas mi go brakowało, jego śmierć już nie bolała mnie tak bardzo, od kiedy Thomas pojawił się w moim życiu, ale nadal kochałem Michiego, szkoda, że nie było go tu z nami.

- Ja też cię kocham Krafti - zaczął chłopiec - Chciałbym, żebyś to ty został moim tatą. Tatuś tam na górze na pewno by się ucieszył.

Nigdy nie powiedziałem o tym Gregorowi, nie chciałem, żeby o tym wiedział, nie chciałem go krzywdzić. Cieszyłem się, że Thomas traktuje mnie w taki sposób, ale to Greg miał zostać jego ojcem, nie ja. Nie ja powinienem usłyszeć te słowa. Nie mi się one należały.

Błędy przeszłości odeszły w niepamięć, wybaczyłem Manuelowi, pogodziłem się z tym co zgotował nam los, odnalazłem szczęście, miałem rodzinę i to dodawało mi skrzydeł, poza tym wiedziałem, że gdzieś tam na górze Michi patrzy na nas i uśmiecha się, bo widzi, że jego śmierć nie poszła na marne. "Kocham cię Michi - pomyślałem - Pewnego dnia znowu się spotkamy, a wtedy już nic i nikt nas nie rozdzieli. Wtedy będziemy razem już zawsze, obiecuję."

where is your son, Michi?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz