-37- Schlierenzauer -37-

278 61 3
                                    

Wchodziliśmy schodami na górę, na jednym z pięter zauważyłem Ritę, podeszła do nas i wyszeptała mi na ucho "powodzenia". Nie miała pojęcia jak bardzo było nam teraz potrzebne, zachowywałem się jakbym był pewny siebie, ale tak szczerze od środka zżerał mnie strach, że coś pójdzie nie tak. Musiałem być tym twardym, Krafti nie dałby rady powiedzieć czegokolwiek. Zapukałem do drzwi, przyjemny dla ucha głos powiedział, że możemy wejść. Przy biurku siedziała inna kobieta niż ostatnio, wyglądała na bardziej przyjemniejszą w obyciu, ale czasem pozory mylą, dlatego nie wiedziałem co mogę o niej myśleć. Usiedliśmy na krzesłach po drugiej stronie biurka.

- Witam panów, w czym mogę pomóc? - zapytała.

Krafti rzucił na mnie zdenerwowane spojrzenie, jego lewa noga podskakiwała w miejscu, co jeszcze bardziej mnie stresowało, wziąłem głęboki oddech i odparłem:

- Może nas pani nie poznawać, bo nie każdy w tym kraju interesuje się skokami narciarskimi, ale pozwoli mi pani, że się przedstawię. Nazywam się Gregor Schlierenzauer, a mój kolega to Stefan Kraft, może kiedyś słyszała o nas pani w telewizji? - zrobiłem krótką pauzę, żeby mogła przetrawić informację, które przekazałem jej jak do tej pory, kobieta nawet nie kiwnęła głową, tylko słuchała dalej - Cóż, jeżeli nas pani nie kojarzy, to uświadamiam panią, że dziedzina, w której odnosimy sukcesy to skoki narciarskie jak już wcześniej wspomniałem. Myślę, że niektórzy z podopiecznych tego domu mogą nas kojarzyć, dlatego mam dla pani pewną propozycję.

- Zamieniam się w słuch, co może mi pan zaoferować? - zapytała.

- Otóż tak się złożyło, że jesteśmy od kilku dni w Wiedniu, mamy dzisiaj trochę wolnego czasu i chcielibyśmy przez ten jeden dzień trochę pomóc, dać dzieciakom trochę radości. Po pierwsze, myślę że przydadzą się każde ręce do pracy, więc możemy się okazać bardzo pomocni, po drugie, dzieciaki będą mogły spędzić trochę czasu w towarzystwie sławnych osób, osób reprezentujących barwy naszego kraju, po trzecie, wykonamy dobry uczynek, który znacznie poprawi nam samopoczucie. To jak, zgodzi się pani, żebyśmy cały dzisiejszy dzień spędzili tutaj?

Kobieta uniosła lekko okulary, spojrzała na milczącego Krafta, który bawił się palcami ze stresu, potem znowu skierowała swój wzrok na mnie, żeby przekonać ją do podjęcia słusznej decyzji uśmiechnąłem się do niej najszerzej jak tylko potrafiłem.

- Cóż skoro panowie są aż tak chętni, myślę że możecie się przydać - kobieta wykręciła numer na telefonie, a potem przyłożyła słuchawkę do ucha - Rita, słońce, mogłabyś przyjść do mnie, mam do ciebie sprawę. Tak jak najszybciej, do zobaczenia - odłożyła słuchawkę - Panowie chwilę zaczekają, zaraz przyjdzie jedna z pracownic i wszystko panom pokaże.

Kilka minut później drzwi do gabinetu się otworzyły, pojawiła się w nich Rita, przywitała się z nami i usiadła na jedynym wolnym krześle.

- Dobrze, a więc ci dwaj panowie chcą dzisiaj nam pomóc, wiem Rita, że dzisiaj będziesz tu siedziała do wieczora, więc może zaznajomisz ich z zasadami tu panującymi i znajdziesz im jakieś zajęcie, przy okazji miej na nich oko - poprosiła.

- Nie ma sprawy pani dyrektor, proszę za mną - powiedziała Rita i otworzyła nam drzwi.

Kiedy zamknęła je za sobą Krafti wypuścił powietrze. Na jego czole pojawiły się kropelki potu, dobrze zrobiłem, że kazałem mu nic nie mówić, kto wie jakby ta sytuacja się zakończyła, gdyby chociaż na sekundę otworzył usta.

- Już myślałem, że się nie uda - wyszeptał.

- Nie doceniłeś mnie, może kiedyś zostanę politykiem. Wiem jak zamydlić ludziom oczy, dobry bajer - pół sukcesu.

Rita skrzyżowała ręce na piersi, spojrzała na nas z uśmiechem.

- Udało się wam zamydlić oczy dyrektorce, ale nie mnie. Musicie się dzisiaj bardzo postarać, jeżeli chcecie zobaczyć Thomasa, do roboty panowie - powiedziała i powolnym krokiem ruszyła przed siebie.

Czy mieliśmy jakiś inny wybór niż iść za nią? Tak, mogliśmy chodzić i szukać pokoju Thomasa, ale kto powiedział, że byśmy go znaleźli. Poszliśmy za Ritą, a w myślach modliłem się, żeby jej rozkazy nie były zbyt surowe. 

where is your son, Michi?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz