5.

1.6K 115 28
                                    

Betty wyglądała jakby wszystko miała pod kontrolą, do czasu kiedy papieros nie wypadł jej z dłoni. Przeklęła pod nosem puszczając kierownicę. Pojazd zjechał na przeciwny pas a kierowcy z naprzeciwka zaczęli na nas trąbić. Czy ona zwariowała? Złapałam za kierownicę i trzymałam tak długo aż ponownie za nią chwyciła. Wyrzuciła papierosa przez okno i na mnie spojrzała. Siedziałam cicho jak nie ja.

-Sorki-Powiedziała słodko. Moje serce biło jak oszalałe. Zaśmiałam się nie dowierzając, że ta dziewczyna jest tak zwariowana albo odważna, sama nie wiem.

-Prawie cię zabiłam a ty się śmiejesz?

-Chyba tak.-Powoli do siebie dochodziłam.

-A mówią, że to ja jestem walnięta. -Betty szeroko się do mnie uśmiechnęła.

-Ale błagam, nie puszczaj już tej pieprzonej kierownicy.

-Nie będę.-Zacisnęła dłonie na kierownicy.

****

Gdy tylko przekroczyłam próg klubu, uderzył mnie smród potu, papierosów i alkoholu. Wybuchowa mieszanka. Trzymałyśmy się blisko siebie żeby tylko się nie zgubić, nie wiadomo ile zboków czyha na takie jak my, razem mamy większe szanse. Zatrzymałyśmy się przy barze.

-Pijemy? -Wyszeptałam do nowej koleżanki. Sama byłam zdziwiona, że jej to zaproponowałam.

-Prowadzę...

Przed oczami pomachała mi kluczykami od swojego auta, może to i lepiej. Nigdy wcześniej nie miałam w ustach alkoholu, więc nie wiem jak mogłoby się to dla mnie skończyć.

-Możemy wrócić taksówką...

Nie dała dojść mi do słowa bo wcisnęła mi w dłoń kieliszek z wódką. Nadal nie byłam przekonana czy powinnam pić, może właśnie tego potrzebuję? Chwilowej odskoczni. Przyłożyłam kieliszek do ust i wypiłam całą jego zawartość. Obrzydlistwo, skrzywiłam się kiedy poczułam jego okropny smak. Betty nie dała mi nic do popitki, od razu zaciągnęła mnie na parkiet. Alkohol dodał mi pewności siebie, seksownie poruszałam biodrami w rytm muzyki. W buzi nadal miałam gorzki smak wódki. Miałam wrażenie, że każdy obserwuje to co robię, trochę mnie to przerażało. Po kilku kieliszkach czułam się jakbym zeszła z karuzeli. Zostawiłam Betty i wyszłam z klubu się przewietrzyć, oby zrobiło mi się trochę lepiej, bo jak nie to zarzygam cały ten klub.

-Vee? Wszystko w porządku? -Usłyszałam cichy głoś koleżanki.

-Tak. -skłamałam. -Czemu każdy pyta mnie czy wszystko w porządku? Wyglądam aż tak beznadziejnie, że każdy mnie o to pyta.

Chyba nie powinnam więcej pić. Myślałam że tego nie powiem, a jednak.

-Chyba jednak nie jest w porządku, ale wrócimy do tego później. A teraz jakiś koleś bardzo chcę z tobą zatańczyć.-Posłała mi szeroki uśmiech.

Nie mogłam jej powiedzieć że nie chce z nikim tańczyć, chciałam żeby nadal się ze mną kolegowała.  Wiem, że nie powinnam tak myśleć. Poszłam zatańczyć z nieznajomym, dla niej. Potrzebowałam przyjaciółki.

-Hej. -Wystawiłam do niego dłoń, gdy ją chwycił pociągnęłam go za sobą prosto na parkiet. Chciałam mieć to za sobą.

-Jestem Marcus.-Wyszeptał mi do ucha.

-Ven...-Złapałam się za usta,o nie. Przepchałam się przez tłum i pobiegłam do kibla. Na szczęście toaleta była wolna, nachyliłam się nad kiblem i próbowałam sobie ulżyć. Usłyszałam pukanie do drzwi.

-Zajęte.

Pukanie nie ustawało.

Ktoś miał to totalnie w dupie, otworzyłam drzwi i kolejny raz powtórzyłam, że zajęte. Odpuściłam sobie łazienkę, poszłam szukać Betty. Biła się. Nie wiem o co poszło, ale nie mogłam jej tak zostawić. Wzięłam się za rozdzielanie dziewczyn i to był mój błąd. Blondynka pociągnęła mnie za włosy, złapałam za jej dłonie żeby mnie puściła. Poczułam męskie dłonie na swojej koszulce, pewnie właściciel nie chcę żeby ktoś robił zamieszanie.

**********************

Obudził mnie budzik o 05:00. Wcisnęłam guzik i nastała cisza. Potrzebowałam jej, ból głowy nie był przyjemny. Nie pamiętam jak dostałam się do domu. Przejechałam dłonią po twarzy, ała. Szybko podniosłam się z łóżka. W lustrze zobaczyłam ogromnego siniaka na twarzy, wow. Nie wierze, że wypiłam aż tyle, że nic nie pamiętam. Wykręciłam szybko numer do Betty.

-Nic nie pamiętam a na moim policzku jest ogromny siniak.

-A szkoda, wyrwałaś tyle facetów. Zastanawiałam się wczoraj czy aby na pewno nie pobiłaś żadnego rekordu. Marcus mi powiedział, że nieźle się całujesz...

CO?! KIM JEST MARCUS I DLACZEGO SIĘ Z NIM CAŁOWAŁAM.

-...Tylko żartowałam.-Zaśmiała się.-Spodobałaś się Marcusowi, ale prawie go obrzygałaś.-Odetchnęłam z ulgą. Fakt, że prawie go obrzygałam trochę mnie zawstydził.

-Możesz mi powiedzieć co robi siniak na moim policzku?-Szepnęłam.

-Rozdzielałaś mnie gdy się biłam.-Powiedziała z ciszonym głosem. Byłam zdziwiona swoim zachowaniem, ale przynajmniej jej pomogłam. Betty się ze mną pożegnała, chciała iść spać po nocnej imprezie.

Dzisiaj i ja nie miałam ochoty iść do szkoły. Bolała mnie głowa i nie chciałam widzieć Shawna. Znowu musiałabym znosić jego obojętność. Skończę szkołę i zapomnę o kimś takim jak Shawn Mendes, może wcześniej przestanie mi się podobać? Nie liczyłabym na to. Musiałam zejść na dół i ubłagać mamę, żebym dzisiaj została w domu. Zwlekłam się powoli na dół, siedziała przy stole  jedząc kanapki z serem.

-Nie.-powiedziała nawet nie patrząc na mnie.

-Nawet nie zdążyłam cię o nic zapytać.

-Doskonalę wiem o co chcesz zapytać.

-Niby o co? -Usiadłam na przeciwko mamy.

-Czy możesz zostać dzisiaj w domu? Nie.

-Jesteś bez serca-Krzyknęłam kiedy byłam już na górze. Śmiałam się pod nosem, że tak dobrze mnie zna.

********

Cieszyłam się, że dzisiaj jest piątek, zostanę cały weekend w łóżku. Snułam się po szkolę jak duch, nie którzy mnie ignorowali a inni musieli coś powiedzieć bo nie byliby sobą. Otworzyłam swoją szafkę, potrzebowałam książki od matematyki. Energicznie odwróciłam się gdy usłyszałam dzwonek, mój podręcznik z zeszytem i innymi notatkami wylądował na ziemi. Kucnęłam z zamiarem pozbierania swoich rzeczy, ktoś wpadł na ten sam pomysł co ja. Byłam ciekawa kto w tej szkole jeszcze chcę mi pomóc, uniosłam głowę a nasze spojrzenia się ze sobą spotkały. Shawn. Od razu zobaczył że jestem pobita.

-Venus...

-Nie,Mars -odparłam chamsko.-Sama sobie poradzę.

Zbierałam notatki z podłogi nie patrząc na niego. Wiedziałam, że jak na niego spojrzę to ulegnę.

-Co ci się stało?

-Nic.

Ominęłam go i poszłam do sali, w której mam dzisiaj lekcję. Zostawiłam go, nie powinnam go tam zostawiać, wróciłam się z nadzieją, że tam będzie ale przeznaczenie chyba nie chce żebym go spotkała. Usiadłam przy swojej szafce i przesiedziałam tak całą lekcje. Marzę o nim a ja go odrzucam mimo, że nic takiego nie zrobił. To był ciężki dzień, zdjęłam buty na przedpokoju. Zauważyłam męskie obuwie i to nie były buty mojego ojca. Przeszłam szybko salon żeby matka w kuchni mnie nie zobaczyła a tym bardziej gość który nas dzisiaj odwiedził.

-Vee! To do ciebie. -Powiedziała głośniej mama.

_____________________________

NO I MAMY ROZDZIAŁ 5 !!!!!!!!!!!!! DAWAJCIE GWIAZDKI,KOMENTUJCIE I PO PROSTU BĄDŹCIE.

Bad Reputation Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz