Prolog

384 16 4
                                    


Kiedy oczy otworzyłem
Jakiś żal ogarnął mnie
Łzy po twarzy popłynęły
Zrozumiałem wtedy, że
Zapach muru, widok krat
Wietrze ponieś moją pieśń
Pieśń goryczy i rozpacz
Moja matko jest mi źle¹

Serenadą świerszczy, kaskadami gwiazd, noc w zadumie kroczy, w mroku ścieląc płaszcz. Wielkim wozem księżyc rusza
na swój szlak, pozłocistym sierpem gasi lampy blask.²

Wzrok niewinnego dziecka, pełny bólu żalu, tyle w nim
pretensji, tyle skarg do losu. Nie mówi nic, tylko siedzi i
patrzy, a patrzeniem mówi, wręcz się skarży na niesłuszny
wyrok sądu przeznaczenia, wykorzystujący go w swych
niecnych planach, jakoby był strategiem w świata wielkości
szachach. A on pionkiem. I jest jego Gwiazda najdroższa
kolejnym. W grze, gdzie nie ma dobra i zła, postawieni
przeciwko sobie, jak armię Hellady, zmuszeni do
bratobójczej walki, nawet bez powódki. I on zbił swoją
Gwiazdę. Patrzy, nie wiedząc kogo obwiniać naprawdę. Siebie? Z jego inicjatywy szachownica powstała, lecz to okrutny los dyrygował, co się na niej stanie. Zamęt w młodej głowie, tumany niepewności, tumany pytań. Kochany, gdzie jesteś? Gdzie jesteś, ukochany? Moja Gwiazdo najdroższa? Czy pośród innych gwiazd? Może niebo mi odpowie? Nie, gdybyś był wśród innych gwiazd, one zgasłyby z zazdrości, że tak jasno świecisz i tak pięknie. A one lśnią, szczerząc się i pysząc niemiłosiernie, śmiejąc się ze mnie i mojego żalu. Cieszą się, że Cię wśród nich nie ma. To gdzie jesteś, o ukochany? Gdzie jest miejsce dla wygnanej z firmamentu świetlistego Gwiazdy?

Czy na górze Olimp spożywasz zasłużoną ambrozję, wraz
z Zeusem i Herą, rozprawiając wesoło, nie pomny już
o mnie?
A może z Re ruszasz co dzień wozem złotym,
dając dzień po nocy?
Na jakim niebie mam Cię szukać, bo nie wierzę, byś był gdzie indziej.

Niebo słucha w zadumie trenów chłopca biednego,
co mu przewrotny los z ramion wydarł okrutnie ostatnią miłość i szczęście, pozostawiając go z poczuciem winy i żalem niesłychanym. Jakby litować się chciało, pomóc mu zachować twarz, płacze razem z nim, obejmując go swym mrokiem. Tuli i kołysze, jak matka, a dziecko skrzywdzone i niespokojne, zasypia snem sprawiedliwego.

Harry Potter. Złoty Chłopiec, Wybraniec,

Chłopiec-Który-Przeżył, który chciał kochać i być kochany.

Był, lecz przez chwilę. Cisnął w przestrzeń myśl, że lepiej
nigdy nie kosztować tak słodkiego szczęścia i je potem stracić, niźli wcale go nie poczuć. Niewinna i słuszna miłość była, ofiarował mu ją jego ojciec chrzestny, Syriusz Black, skrzywdzony równie co chłopiec, obwiniany za zbrodnie, która w nim budziła odrazę. Odnaleźli się razem, z planami na przyszłość, Syriusz miał ruszyć w podróż, złapać Glizdogona, udowodnić tym samym swoją niewinność, a potem zabrałby Harry'ego z domu podłych mugoli i mieszkaliby razem nie w
domu Blacków, lecz gdzieś na wsi, w spokojnej okolicy, gdzie łąki i pola i lasy i brzęczenie pszczół i śpiew ptaków najpiękniejsze. Kąpaliby się w pobliskim stawie, lub rzeczce, potem schnąc na miękkiej trawie, nadzy
i szczęśliwi. Lataliby też razem na miotłach, sadzili
kwiatki, drzewa, owoce, warzywa w ogródku za domem i trzymaliby Hipogryfa, może nawet i dwa, by razem
udawać się na podniebne podróże. Ale Syriusza nie ma.

Nie ma Gwiazdy Harry'ego, nie ma przyszłości, nie ma szczęścia, nie ma miłości, nic. Tylko pustka pozostała
i żal i pytania.

Chciałem krzyczeć, lecz nie mogłem,
Chciałem śpiewać, brak mi tchu,
Serce moje mi wydarli,
Serca mego nie ma już.

Chciałem tylko mówić prawdę,
Lecz zamknięto usta mi,
Chciałem komuś podać ręce,
Teraz ręce są we krwi.

Tu w dolinach wstaje mgłą wilgotny dzień. Szczyty
ogniem płoną, stoki kryje cień. Mokre rosą trawy wypatrują
dnia, ciepła, które pierwszy słońca promień da.


Harry obudził się, odsuwając od zimnej szyby, na której
widniały pozostałości nocnego deszczu. Postanowił jedno.

Znajdzie sposób, by wrócić życie swojej Gwieździe.

¹- ,,Czarny chleb i czarna kawa." - Autora nie znam.

²- ,,Bieszczady" - również nie znam autora.

W Przeszłości Zmian -HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz