,,Znajdę Cię w wirze czasu."
Ostatni obiad, następnego dnia wyjazd do domów.
Wszyscy siedzą w Wielkiej Sali, tylko on nie. Spoglądał smutno w okno, patrząc na błonia tak, jakby ich nie widział. Jakby nic nie widział.
- Syriuszu... - powiedział cicho. - gdyby nie ja, teraz ruszałbyś w podróż po Glizdogona, prawda? Ale nie ruszasz.
Nie ruszysz.Nigdy. Przeze mnie. Bo jak idiota poszedłem Ci na ratunek. Gdybym
przykładał się do lekcji tego idioty Snape'a, to by się nie stało. Teraz jestem jeszcze większym idiotą niż on, a on pewnie teraz paraduje w świetle szczęścia, oblewając z kumplami nietoperzami jego śmierć. Powinienem się uczyć choćby po to,
by nie dawać mu tej cholernej satysfakcji.Łzy bezsilności spłynęły po jego policzkach, kończąc swój
żywot w koszulce chłopaka, który objął się ramionami.- Syriuszu, tak potwornie tęsknię za Tobą, tak bardzo
chcę, byś znowu mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze...Znowu nie poszedłem na posiłek, widok tylu zadowolonych twarzy tych debili siedzących tam i jedzących beztrosko mnie denerwuje.Ale nie ich wina w końcu, że przeze mnie zginąłeś, nie ich. - drżał cały. - Gdybym mógł cofnąć czas,
do momentu gdy Snape zaczął mnie uczyć, przykładałbym się
i nie zginąłbyś. Taka szkoda... - płakał głośno, dławiąc się łzami-A...albo... do czasu, gdy... gdy wyruszałem... Mógłbym sam sobie przeszkodzić...Zdjął okulary i ręką przetarł oczy, nadal trzęsąc drżący od
płaczu. Wstał lekko chwiejnie i podążył do dormitorium, by znów nie wysłuchiwać bezsensownych pocieszeń, które jedynie pogarszały jego samopoczucie. Sprawdził, czy wszystko spakował
do kufra i do rąk wpadła mu mapa Huncwotów. Rogacz, Łapa, Lunatyk i Glizdogon. Nie ma już dwóch. Jego ojca, Rogacza i miłości oraz ojca chrzestnego Łapy. Najbliższe jego sercu osoby, do
których miał największy szacunek. Został tylko Lunatyk, eksprofesor-przyjaciel i ten podły szczur Glizdogon.Nie ma już Huncwotów. Są pojedynczy ludzie, różniący
się od siebie, którzy nie mają ze sobą nic wspólnego.Westchnął z rezygnacją, rzucając mapę na kufer, a samemu kładąc się na łóżku. Nie wiedział co ze sobą zrobić, nie chciał nawet myśleć, bo od razu jego myśli biegły do Syriusza. Skulił się i zasnął.
Gdy się obudził, była już kolacja. Przetarł zapuchnięte oczy, wkładając okulary. Lekko zaspany schodząc do pokoju wspólnego.
Usiadł w swoim ulubionym miejscu przy wielkim oknie na parapecie, podkurczając nogi do brody. Intensywnie myślał, więc znowu przed oczami pojawiła mu się uśmiechnięta twarz Syriusza.
- Syriuszu... Chcę, byś wrócił... Jeśli... Jeśli jest jakiś
sposób... Tak bardzo bym chciał... - szepnął dotykając opuszkami palców zimnej szyby. - Znowu pada. I jest zimno. A są wakacje.
Więc może jesteś w niebie? I płaczesz. Albo niebo płacze, bo Cię w nim nie ma. Albo chcesz z niego wrócić. Chciałbym Ci pomóc.
Ale naprawdę i tak, by nie pogorszyć sytuacji. Gdyby cofnąć czas... - ostatnio dużo rozmawiał sam ze sobą. Co się dziwić?Sam siebie rozumiał najlepiej. Nikt prócz Lupina nie wiedział o związku Harry'ego z Łapą. - Czas... Już raz Ci uratowałem
życie, cofając czas... No przecież! - zerwał się na równe nogi z bijącym sercem i zarumienioną z radości twarzą. Wbiegł po schodach
do dormitorium dziewcząt, w duchu myśląc, że na wyrzuty sumienia, czas przyjdzie później, teraz, grzebiąc w rzeczach Hermiony myślał
tylko o wróceniu życia Syriuszowi. Ozdobna szkatułka z stalową kłódką.- Alohomora. - powiedział wskazując różdżką na zamknięcie.
Nagle syknął i wypuścił szkatułkę, która zaczęła niemiłosiernie piec.
CZYTASZ
W Przeszłości Zmian -HP
FanfictionOpowiadanie nie moje. Ja je tylko publikuję. TYTUŁ: W przyszłości Zmian. AUTOR: Orchidea ZAKOŃCZONE: Nie PARA: HP/SB SB/RL HP/SS JP/LE Harry po śmierci Syriusza chce cofnąć czas o parę dni, bynajmniej nie wychodzi mu to tak, jak by chciał. Poznajci...