Nie ważne jak dobrze całujesz i tak jesteś gadem. {9}

168 12 9
                                    


Część 9: Nie ważne jak dobrze całujesz, i tak jesteś gadem
  

Harry wsiadł na miotłę Jamesa. Nie mogła się równać z błyskawicą, ale jak na te czasy… Poleciał. Najpierw zapierający dech pęd powietrza, a po chwili boskie uczucie braku grawitacji. Wykonał w powietrzu parę pętli, okrążył kilka razy boisko. Nurkował z błogim uśmiechem w dół, by przy samej ziemi ponownie wzbić się w górę. Nie wiedział, że ktoś uważnie śledził jego poczynania. Osoba ta ukrywała się w cieniu kolumny z mocno bijącym sercem i różdżką w pogotowiu.

Severus Snape stawał się mistrzem szpiegowania i ukrywania. Coś kazało mu przyjść i mieć baczenie, by mały nic sobie przypadkiem nie zrobił. Oczywiście byli Huncwoci i Lily, ale Snape musiał mieć pewność, że nic mu się nie stanie. Od czasu zasłabnięcia Harry’ego Snape czuł się w obowiązku czuwania nad nim. Po prostu tak i już. Powiadomił Blacka o problemach Harry’ego, by ten na niego uważał, ale sam również patrzył, czy aby na pewno coś je. Na razie nie było problemu – Harry po jednodniowej głodówce jadł wszystko ze smakiem. Dziś została jeszcze tylko kolacja, którą również Snape miał zamiar nadzorować. Czuł, że tak trzeba, a z instynktem się nie dyskutuje prawda?

Westchnął. Black bezczelnie się gapił głodnym wzrokiem na małego Pottera. Było widać, że niedługo zacznie go namawiać do seksu a ponieważ Harry kocha Blacka, to pewnie się zgodzi. Snape, klnąc pod nosem, kopnął ze złością kolumnę. Nienawidził Syriusza Blacka w tej chwili bardziej, niż kogokolwiek innego na świecie. Bez żadnych wyjątków.

Wierzyć chcę, że przyjdzie czas, nadziei czas.
Zniknie lęk, a ludzki śmiech zagłuszy gniew. [...]

Oszukam czas, ucieknę od tych wszystkich smutnych spraw.
Zapomnę o złych ludziach, których znam.
Będę jak wolny ptak.*

 

            *- ,,Będę gdzieś” – Farba.

- Harry. – Syriusz podszedł do chłopaka, stojącego już bez miotły.

- Tak? – spytał uśmiechając się przesłodko.

- Chcę z tobą porozmawiać. – odwzajemnił uśmiech. – Ale nie tutaj. Na osobności, dobrze?

- Dobrze. – kiwnął głową. Miał dziwne przeczucie, że jest obserwowany. Odwrócił się ale nie napotkał wzrokiem nikogo niepożądanego.,,-Popadam w paranoję”-pomyślał. Odeszli na stronę. Syriusz gwałtownie zbliżył się do Harry’ego.

- Harry… – pocałował szybko jego usta. – Myślałem, że poczekam dłużej… – kolejny pocałunek. -…ale… – pocałunek. – … gdy na ciebie patrzę… – pocałunek. – …nie mogę się powstrzymać, by nie spytać. – tym razem pocałunek był długi i namiętny, Syriusz doskonale wiedział co robić z językiem. – Harry, dzisiaj jest specjalna okazja. Siódmy rok robi imprezę w pokoju wspólnym i ida na nią Huncwoci. Dormitorium szóstego roku przez całą noc będzie puste. Zamknę drzwi, a jak są zamknięte, to ludzie wiedzą, że mają nie wchodzić, bo Huncwoci są zajęci.

- C-co proponujesz? – Harry poczuł dresz przyjemności, gdy Syriusz niezauważenie wsunął mu ręce pod bluzkę, dotykając rozgrzanych, lekko spoconych po locie pleców.

- Chyba się domyślasz… – zjechał ustami na szyje Harry’ego, całując ją łapczywie. – Chcę, byś się ze mną przespał. Co ty na to? – spojrzał mu w oczy.

- Już…? – Harry pobladł. Był rozdwojony. Chciał się kochać z Syriuszem – ale jeszcze nie teraz! Jeszcze nie. Bał się, że jeśli tego nie zrobi, to Syriusz z nim zerwie, a zarazem nie opuszczała go obawa, że jeśli mu się odda, to również zostanie porzucony… Syriusz go pragnął, ale nie kochał – na to trzeba czasu. – Nie. – opowiedział cicho. – Jeszcze nie.

W Przeszłości Zmian -HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz