*Tom*
Przyglądałem się kobiecie, która stała tuż przede mną. Mimo wielu znanych twarzy dookoła ona była anonimowa, nie miałem pojęcia, kim jest, więc pewnie dlatego podszedłem. Była ubrana w długą, granatową suknię, ze skromnym rozcięciem, a jej włosy kontrastowały ze strojem, swoim niemal nienaturalnym blondem.
— Przepraszam panie Hiddleston — powiedziała, w końcu zaszczycając mnie spojrzeniem dłuższym niż ułamek sekundy. — Czas na mnie — dodała, odsuwając się od baru, obok którego się znajdowaliśmy. Przeszła obok mnie, zmierzając między obecnych dookoła ludzi, a ja miałem okazję poczuć, jej delikatne perfumy. Zdałem sobie sprawę, że chyba cała ta sytuacja nie wychodzi na moją korzyść.
— Po prostu Tom — zaznaczyłem. — Przepraszam, ale nie powiedziałaś mi, jak masz na imię — rzuciłem, jakby w przestrzeń, odwracając się do kobiety. Ona również zatrzymała się nagle, wprawiając w ruch swoje długie włosy. Spojrzała na mnie, jakby coś szybko rozważając.
— Jestem Constance — odparła i odeszła wchodząc w obecny tłum, tak, że niemal natychmiast straciłem ją z oczu.
Sam chciałem zrobić podobnie, jednak moi znajomi, z którymi tutaj przyszedłem, gdzieś się zapodziali, nie zostało mi, więc nic innego jak pozostanie przy barze i rozglądanie w nadziei na zauważenie znajomych twarzy.
Nadeszło to szybciej, niż myślałem, gdyż postać, którą widziałem dosłownie przed chwilą, znów pojawiła się w moim polu widzenia. Zauważyłem, jak kobieta znika za drzwiami na zaplecze, dla obsługi. Teoretycznie, żaden z gości nie ma tam wstępu, co, więc ona wyprawiała? Nie wiele myśląc, postanowiłem ruszyć za nią. Bezmyślnie, a jakże, ale co takiego może się stać?
Rozejrzałem się i nie widząc nikogo, kto mógłby mnie zatrzymać, otworzyłem drzwi i wszedłem na niewielki korytarz. Ruszyłem pewnym krokiem, mając nadzieję, że dopiero co poznana mi Constance tutaj będzie. Może źle się poczuła, ale zgubiła? Nie zaszkodzi sprawdzić, czy nie potrzebuje pomocy. Zamiast na zagubioną kobietę, natrafiłem na znacznie bardziej zaskakującą sytuację.Przed oczyma miałem oszklone pomieszczenie, pewnie dla ochrony, sądząc po ekranach, które ukazywały na żywo zapis z kamer. Zaskakujące było jednak to, co się w nim znajdowało, a w zasadzie to kto. Constance stała naprzeciwko dwóch mężczyzn, co na pierwszy rzut oka, nie wyglądało aż tak niepokojąco, dopóki się nie przyjrzałem lepiej. Jeden z ich celował do drugiego, trzymanym w dłoni pistoletem. Ten pierwszy nie poświęcał jednak szczególnej uwagi swojej uwagi klęczącemu przed nim facetowi, ale najwyraźniej rozmawiał z moją nową znajomą. Starałem się nie panikować. Co ja niby mam teraz zrobić?! Wyjść i udawać, że nic nie widziałem? No nie wiem... Zgrywanie bohatera, to też chyba nie najlepszy pomysł.
— Nie jesteś aż tak sprytna, jak myślałem — mężczyzna w stroju ochroniarza, będący zdecydowanie oprawcą w tej sytuacji, odezwał się w stronę kobiety. Zauważyłem, że drzwi pomieszczenia są uchylone, co wyjaśniało, dlaczego w ogóle jestem w stanie ich usłyszeć.
— Dla kogo pracujesz? — Zapytała, najwyraźniej niewzruszona zaczepką mężczyzny Constance, a ja podziwiałem opanowanie w jej głosie.
— No tak, narozrabiałaś tak wiele... Naraziłaś się tylu ludziom, że pewnie nie pamiętasz wszystkiego — mówił, nie siląc się na ukrycie jadu, sączącego się w jego głosie. — A Petersburg coś ci mówi? Mój szef stracił wtedy przez ciebie bardzo dużo pieniędzy — wyjaśnił.
— Najwyraźniej stracił więcej, niż myślałam, skoro teraz bawicie się w terrorystów — powiedziała, a ja zastanawiałam się, jak w takiej sytuacji, tak kobieta potrafi zachować zimną krew i najzwyczajniej w świecie dyskutować ze swoim uzbrojonym przeciwnikiem.
— Nie bądź naiwna — rzucił tylko, uśmiechając się parszywie. — Chcieliśmy tu tylko kogoś od was ściągnąć, a tu proszę... miła niespodzianka i jesteś tutaj we własnej osobie!
— Czego ode mnie chce twój szef? — Zapytała, wyraźnie akcentując ostatnie słowa, jakby celowo, ignorując ingerencje obecnego mężczyzny.
— Zemsty skarbie — odpowiedział, a ja zdałem sobie sprawę, że może powinienem stąd zwiać, póki mam okazję. Równocześnie nie chciałem tak po prostu wyjść. Nie wiem, czy to ciekawość, czy głupota kierowała mną w tamtej chwili. — Ale możemy się też dogadać, bo mamy co do ciebie pewien plan — dodał.
— Skąd pomysł, że będę z wami współpracować, nic na mnie nie macie — powiedziała, ale tuż po jej słowach, jedynym słyszalny dźwiękiem był donośny huk, spowodowany wystrzałem pistoletu. Mężczyzna, który dotychczas klęczał, jako zakładnik, w tej chwili leżał martwy na podłodze. Ogarnęła mnie panika i obrzydzenie. Przez głupi przypadek wszedłem do świata, z którego chciałem uciec jak najszybciej, ale chyba ogarniający mnie szok sprawił, że nie potrafiłem ruszyć się z miejsca. Wpatrywałem się tylko w cieknącą po podłodze strużkę krwi.
CZYTASZ
RYZYKOWNA GRA. tom hiddleston ✔
ФанфикNigdy nie wiemy co lub kto stanie na naszej drodze. Przypadkowe spotkanie, może odmienić całe nasze życie, a szalone zbiegi okoliczności sprawić, że zaczniemy kwestionować rzeczywistość. Ten świat jest znacznie bardziej niebezpieczny niż mo...