*Enigma*
W innych okolicznościach na pewno doceniłabym widok, który mnie otaczał. Oświetlone lampami, pogrążające się w ciemności francuskie miasto. Cienie, które sunęły długimi smugami po rzece.
Problemem było natomiast trzech mężczyzn, którzy szli w moim kierunku z rozkazem zabicia mnie. Nie byłam jednak bezbronnym dzieckiem, więc nie zamierzałam dać się tak łatwo.
Jednak obcisła, skórzana kurtka nie była najlepszą opcją, aby zamaskować broń, którą miałam przy sobie, musiałam, więc nosić ją z tyłu, za paskiem spodni. Sprawiło to tyle, że nim ją wyciągnęłam moi przeciwnicy, zdążyli zrobić to samo.
Cóż, może i to byli tylko typowi ochroniarze, którzy zbyt wiele do powiedzenia nie mieli, ale wyszkoleni byli dobrze. Zbyt dobrze.
— Już, już, odłóżcie to chłopcy, ty piękna też, chcę zobaczyć prawdziwą zabawę — ten mężczyzna miał coś w swoim głosie. Jakąś irytującą nutę, która sprawiała, że nienawidziło się go całą cząsteczką ciała. Nie był jak czarne charaktery z filmów, nie był przystojny, ani enigmatyczny.
Zirytowana, a może też świadoma tego, że, tak czy siak, nie wyjdę z tej sytuacji cało, podjęłam być może najgłupszą decyzję w mojej karierze. Oddałam strzał.Do stojącego najbliżej mężczyzny.
Jednak nie tak, aby zabić, drasnęłam go w prawe ramię, tak że upuścił broń. Nie zamierzałam działać według ich zasad. Robiłam to już zdecydowanie za długo.
Potem poszło zdecydowanie szybciej. Kilka przekleństw po rosyjsku, które wysyczał mój przeciwnik, było na tyle zrozumiałe, że nawet bez znajomości języka, byłaby w stanie odgadnąć znaczenie. Padło gdzieś polecenie, żeby się nie spieszyli, ale wbrew temu nie zdążyłam oddać już drugiego strzału, gdyż towarzysz postrzelonego przeze mnie osiłka odpowiedział tym samym.
Z tym że ja oberwałam w lewe ramię, również to, w którym trzymałam broń. Sama stosowałam tę metodę, mnóstwo razy, ale nigdy nie byłam jej ofiarą. Czyli to faktycznie cholernie boli.
Ostatni z 'chłopców' posłanych do zabawy stwierdził, że strzelanie do siebie nawzajem nie jest dość interesujące. Wyciągnął nóż, którym można by ćwiartować zwierzynę.
Oczywiście, pobiegł z nim w moim kierunku. Uchyliłam się przed pierwszym ciosem, co nie było aż tak trudne, zważywszy, że byłam znacznie niższa. Ogólnie moja postura wbrew pozorom, była przydatna w walce.
Tym razem, jednak i tak byłam znacznie wolniejsza, czułam, jak krew pulsuje mi w ramieniu. Próbowałam właśnie jakoś odparować kolejny cios, kiedy podbiegał ochroniarz, który do mnie strzelił.
Wykorzystałam całe resztki swojej woli przetrwania, aby wygiąć rękę mojego przeciwnika i z trudem obracając jego ciężką sylwetkę, sprawić, aby uderzenie, które wymierzył we mnie, dopadło jego kolegę.
Ogromne było moje zdziwienie, gdy to zadziałało. Rana była jednak na tyle powierzchowna, że mężczyzna zaledwie się skrzywił.
Popchnął mnie jednak w ramach odwetu na barierkę mostu, tak że poczułam, jak metalowe pręty odbijają się od moich żeber.
Chwile później, czułam już nóż na swoim policzku.
*Tom*
Obserwowałem całą sytuację, stojąc jak ostatni kretyn. Wciąż miałem więzy, więc nie wiele mogłem zrobić, szczególnie że już po pierwszym strzale próbowałem pobiec w tamtą stronę. Co chyba było zupełnie odwrotne do wszelkich zasad instynktu samozachowawczego, ale nie było to dla mnie ważne. W każdym razie, nie udało mi się odegrać bohatera. To było znacznie trudniejsze niż zawsze myślałem.
Rozumiałem, że sytuacja jest poważna, od samego początku, ale teraz... dotarło do mnie, że ona może zginąć.
Ten przeklęty Rosjanin, wciąż trzymał mnie na muszce, ale miałem to gdzieś. Zacząłem się szarpać, jakby od tego... no w sumie od tego mogło zależeć czyjeś życie.
Nagle coś świsnęło nad moim uszami.
— Hej, kochaś, nie chcę cię, zabijać, ale to zrobię, jeśli będę musiał — usłyszałem tylko, gdzieś za swoimi plecami.
Coś to jednak dało.
Hałas odwrócił uwagę walczących.
Enigma nagle nie była już przygwożdżona do barierek, teraz właśnie lekko oszołomieni byli dwaj mężczyźni, a ona właśnie prostowała się, odrzucając włosy do tyłu. Zauważyłem tylko jej zimne oczy i cienką strużkę krwi na policzku.
Gdzieś w oddali rozległy się dźwięki syren. Cóż, w końcu ktoś się zainteresował strzałami — jak miło.
Może jednak nam się uda. Jej się uda.
— Musimy się zbierać, kończcie to — rozległo się.
Enigma starała się bronić przed następnymi ciosami. Jej skórzana kurtka, nie przypominała już jednak nawet kurtki, tak bardzo była pocięta.
Miałem nadzieję, że to tylko kurtka, jednak jej coraz wolniejsze i słabsze reakcje nie zwiastowały nic dobrego.
— Powiedziałem, że macie się streszczać! — Kolejne krzyki, które ledwo jednak słyszałem.
I wtedy stało się to. Wielki nóż, wreszcie dotarł do celu.
Nie wiedziałem już, na co patrzę, docierały do mnie skrawki tego, co się działo
Duża ilość krwi na ostrzu i klęcząca Enigma.
Nie rozumiałem, co się dzieje, kiedy ten mężczyzna podniósł ją, co ukazało, jak niewielka jest i na jaką bezbronną wygląda w porównaniu do niego.
Dlaczego się nie broniła? Możliwe, że już wtedy wiedziałem dlaczego, ale tak bardzo wmawiałem sobie, że jest inaczej. Jeszcze długo zamierzałem sobie to wmawiać.
Mimo że widziałem, jak jej ciało zostaje wrzucone w zimny nurt rzeki Garonny.Wciąż próbowałem znaleźć inne wyjaśnienie, dlaczego przestała się bronić.
W tych zimnych oczach przecież zawsze była determinacja.
Enigmę, przecież powinno być trudno złamać...
CZYTASZ
RYZYKOWNA GRA. tom hiddleston ✔
FanfictionNigdy nie wiemy co lub kto stanie na naszej drodze. Przypadkowe spotkanie, może odmienić całe nasze życie, a szalone zbiegi okoliczności sprawić, że zaczniemy kwestionować rzeczywistość. Ten świat jest znacznie bardziej niebezpieczny niż mo...