16. end of the game

876 105 88
                                    

  *Tom*

Zauważyłem jej smukłą sylwetkę w tej długiej, zwiewnej sukience, jak tylko znów pojawiła się na sali. Starałem się jednak nie przyglądać, żeby nie wzbudzić żadnych podejrzeń. W końcu podeszła do mnie i gospodarza wieczoru, z drinkami w dłoni. Zajęło jej to jakieś dwie minuty dłużej, niż planowała, ale wyraźnie jej się udało. Byłem o tym przekonany, dopóki nie posłała mi uśmiechu, który był trochę zbyt nerwowy. Coś poszło nie tak.

— Nie sądziłem, że bar z alkoholem jest aż tak oddalony? — Zażartował wicepremier, robiąc wyraźną aluzję, do jej długiej nieobecności.

— Nie sądziłam, że ma pan tak przystojnego barmana — odparła z uśmiechem, a zdenerwowanie, które zauważyłem przed chwilą, zupełnie wyparowało. Enigma znów była w grze. — Kochanie, mogę na słówko? Wybaczy pan?

Skinąłem głową i odeszliśmy kawałek, a ja tak bardzo liczyłem, że usłyszę dobre wieści.

— Musimy wiać — to tyle, z dobrych wieści.

— Coś poszło nie tak? — Zapytałem, wpatrując się w jej oczy i szukając jakichś wskazówek co do naszej sytuacji.

— Powiedzmy, ktoś mnie nakrył, więc mamy jakieś kilkanaście minut, żeby uciec — wyjaśniła.

— Aż tyle? — Zapytałem niepewnie.

— Mniej więcej, nie wiem, kiedy odzyska przytomność.

— Ohh.

Kilka minut później byliśmy już na obrzeżach posiadłości. Zastanawiał mnie jednak jeden dość istotny szczegół.

— Małe pytanie — powiedziałem, biegnąc.

— Streszczaj się — odparła, zastanawiałem się jakim cudem dotrzymuje mi kroku. Biegła boso, szpilki porzucając gdzieś po drodze, a ja mówiąc nieskromnie, dużo trenuje.

Mimo to, to ja miałem momentami problem trzymać takie tempo, jak ona.

— Przylecieliśmy tu helikopterem, jesteśmy jakieś dwie godziny drogi od miasta, jak zamierzasz stąd uciec? Chyba nie ukradniesz helikoptera?

— Ambitny pomysł, ale nie — odparła, równocześnie przechodząc przez siatkę, w sukni, której nie powstydziłaby się na czerwonym dywanie.

— Więc co? — Pytałem, idąc w jej ślady.

— To — rzuciła tylko, wyciągając ukryty wśród krzewów między drzewami przy posiadłości motocykl. — Tu nie sięgają kamery, więc możemy spokojnie odjechać. 

Sięgnęła po ukrytą obok torbę i wyciągnęła z niej jakieś ubrania.

— Możesz? — Spytała, robiąc okrężny ruch dłonią symbolizujący, że mam się odwrócić.

— Przecież już cię widziałem, piękna — zażartowałem, ale odwróciłem się grzecznie, gdy ona zamieniła sukienkę na koszulkę i dżinsy.

— Kiedy miałaś czas?

— Rosjanie — odpowiedziała, ucinając dalszą rozmowę. Miałem chociaż nadzieję, że to ja będę prowadzić. Cóż, na co ja naiwny liczyłem.

Ogólnie tego wieczora przekonałem się, jak bardzo naiwny jestem.

— Tutaj masz bilety na pociąg do Wiednia — tłumaczyła mi, podając torbę, tę samą, która czekała na nas przy motorze — zaraz do ciebie dołączę.

Powinienem dostrzec w tym uśmiechu, że tak nie będzie, ale dopiero gdy zwróciłem uwagę, że bilet jest jeden, a pociąg odjeżdża za kilka minut, zacząłem łączyć fakty. Było już jednak za późno.

Nawet się nie pożegnała.

#Bordeaux

kilka dni później

*Enigma*

Wiedziałam, że to nie był dobry pomysł puszczać go samego w momencie, gdy zobaczyłam znajomą twarz, wśród tłumu na dworcu. Pilnowali nas. 

Musiałam jednak zająć się danymi, które ukradłam, nawet jeśli miało mnie wiele kosztować.

Teraz trzeba było spotkać się z konsekwencjami.

— Привет! Jak zawsze piękna Enigma! — Powinnam się czuć zaszczycona, że widzę tę szumowinę osobiście? Chyba na to liczył, ale nie zamierzałam się już bawić w jego grę.

— Do rzeczy, wypuśćcie go — powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu.

W ciągu tych kilku dni wydarzyło się zdecydowanie za dużo, a ja odwiedziłam zbyt wiele stref czasowych. Miałam jednak nadzieję, że transakcje, jakie zawarłam, pozwolą mi wyjść żywo z obecnej sytuacji.

— Nie tak szybko, najpierw dane — odparł, ze swoim perfidnym uśmiechem, który skutecznie psuł tak piękny widok tego francuskiego miasta, nad którym właśnie zapadał zmrok. 

— Nie, chcę być pewna, że nie płacę za trupa — odpowiedź nadeszła szybciej niż się spodziewałam.

Tom był związany, ale na pierwszy rzut oka cały i zdrowy. Problem w tym, że w tej chwili powinni już zadziałać snajperzy, którzy mieli mnie uwolnić od tych wschodnich mafiozów.

— Na co czekasz piękna? — Zapytał z tym swoim niedającym się ukryć akcentem. — Twoi przyjaciele z brytyjskiego wywiadu ci nie pomogą, nie byli dostatecznie dyskretni, więc uznałem, że bagażniki samochodów moich chłopców, będą dla nich lepszym miejscem.

— Ohh, cóż to wiele wyjaśnia — uśmiechnęłam się, chociaż wewnętrznie się rozpadałam.

Aktualnie nie miałam, żadnej karty przetargowej. Oddałam dane za ochronę, której nie dostałam.

— Dobra, koniec zabawy — rzucił, popychając Toma w moją stronę. — Chłoptaś nam się nie przyda, ale przynajmniej tu przyszłaś. Gdzie są te cholerne dane?!

— Powiedzmy, że ich nie mam.

— Ehh, co ja mam teraz z tobą zrobić Enigmo? — zapytał, ze sztuczną troską.

— Wypuść Hiddlestona, chyba nawet ty wiesz kto to i jakie zamieszanie się zrobi, jak już rozgłośnią jego zniknięcie — powiedziałam od razu.

— Ależ oczywiście, w przeciwieństwie do ciebie złotko, ja dotrzymuję słowa, więc twój chłoptaś za dwie godziny ma samolot, do Londynu. Nie będziemy ściągać na siebie uwagi, jego śmiercią.

Ulżyło mi, ale doskonale wiedziałam, co to oznacza. Tak, samo, jak wiedziałam, dlaczego spotkanie po zmroku na moście, na obrzeżach miasta, nie zwiastuje nic dobrego. Jeden z ludzi, mojego byłego już zleceniodawcy odprowadzał Thomasa do samochodu.

— Poczekaj. Niech patrzy — padło tylko, a gdy moje spojrzenie spotkało się jego błękitnym, wysiliłam się tylko na słaby uśmiech. — Chłopcy, do dzieła...

Czułam, że tym razem nie wygram.  


RYZYKOWNA GRA. tom hiddleston ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz