*Enigma*
Strasznie obawiałam się tego, co mogło pójść nie tak na lotnisku. Może i mieliśmy oboje dobrą charakteryzację, ale wciąż było ryzyko. Nie sądziłam jednak, żeby ludzie, którzy mnie ścigali, podejrzewali, że będę ciągnąć Thomasa za sobą.Dlatego też pilnowałam, żebyśmy się za bardzo nie rozdzielali. Z każdą sekundą też rosły moje obawy. Nie miałam chyba krzty rozsądku, zabierając go ze sobą. Jednak wiedziałam, że nie tylko moja kradzież tożsamości będzie bardziej wiarygodna, ale też przyda mi się ktoś do odwrócenia uwagi. Mimo doskonałego treningu zawsze pracowałam z kimś. Te kilka miesięcy wiecznej ucieczki, zmuszały mnie do samotnego działania, co było okropnie męczące.
Rozejrzałam się po wielkiej hali lotniska, upewniając się, że nie stracę mojego aktorzyny z oczu. Zauważyłam, jak idzie w moją stronę, z jakąś książką w dłoni. Jeżeli to po to się oddalił, to go sama zabiję, wyręczę Rosjan i całą tę wesołą gromadkę.
— Żartujesz prawda? — Zapytałam, zanim jeszcze zdążył się odezwać, co jedynie lekko przyćmiło jego promienny uśmiech.
— Nie, przecież lot trwa...
— Tylko kilka godzin, a to sobie kupujesz jakieś romansidło — uśmiechnęłam się może odrobinę zbyt kpiąco.
— To kryminał — zaznaczył natychmiast. — Forma szkolenia przed tym, co mamy do załatwienia.
Przewróciłam oczami, co chyba dostatecznie jasno wyraziło moją dezaprobatę do tego pomysłu. Większą szansę miał, że zabije wrogów swoją brytyjską grzecznością, niż tym, co się zamierzał nauczyć z tej książki. Przerażało mnie, że on ma całą sytuację za głupią zabawę
— Musimy już iść... — zauważyłam, zerkając na zegarek.
— No dobrze... Żono?
Wyciągnął rękę w moim kierunku, a ja dopiero po chwili zrozumiałam, że czeka, aż podam mu swoją.
— Zrób albo powiedz to jeszcze raz, wtedy kiedy nie musisz, a ci złamię tę rękę.
— Rozumiem — odpowiedział, siląc się na uśmiech.
Najbardziej w całej sytuacji śmieszył mnie jego akcent. Rozumiem, że wczuwał się we Francuza. Robił to doskonale, ale z jakiegoś powodu mi to do niego nie pasowało. Nikt inny jednak nic nie podejrzewał. Ucharakteryzowałam go dość skutecznie najwyraźniej. Ostatnie czego było nam trzeba to reporterzy, którzy zazwyczaj się za nim wlekli.
W samolocie było równie spokojnie co na lotnisku. Być może to wcale nie było nic dobrego, szczególnie że nie spałam w ciągu ostatnich dni za wiele. Próbowałam znaleźć sobie zajęcie. Obserwowałam przez chwilę, jak Tom czyta. Jednak chyba w końcu zauważył, że mu się przyglądam. Nie byłam jednak w stanie zwalczać zmęczenia w nieskończoność.
Nie do końca nawet pamiętałam, kiedy zasnęłam. Obudziłam się jednak na godzinę przed lądowaniem, z przerażeniem zauważając, że Thomasa nie ma obok mnie. Świetnie!
Nie mógł pójść za daleko, w końcu jesteśmy w cholernym samolocie, ale mimo to się niepokoiłam. Byłam dodatkowo zirytowana faktem, że zasnęłam. Zero profesjonalizmu.
— Obudziłaś się? Już jestem — jego głos, dochodzący gdzieś zza moich pleców, od razu mnie uspokoił. Gdziekolwiek się podział, już wrócił.
Doskonale też zagrał tę sztuczną troskę w głosie, mówiąc na tyle głośno, by osoby obok usłyszały. W sumie nie było konieczne zgrywanie małżeństwa nawet tutaj, ale on wczuł się w swoje zadanie tak bardzo, że już nie chciałam mu tego uświadamiać.
Uśmiechnęłam się, kiedy położył mi rękę na ramieniu, chociaż moje spojrzenie ukazywało chęć zamordowania go tu i teraz. Chyba to zauważył, bo z trudem powstrzymał śmiech.
— Nie denerwuj się tak... — powiedział. — Jak śpisz, wyglądasz znacznie mniej groźnie, wiesz?
Niemal wyszeptał mi to do ucha, kiedy już usiadł na miejscu, a ja z trudem skupiałam się na tym, co mówi, starając się nie zwracać uwagi na jego ciepły oddech na mojej szyi.
CZYTASZ
RYZYKOWNA GRA. tom hiddleston ✔
Fiksi PenggemarNigdy nie wiemy co lub kto stanie na naszej drodze. Przypadkowe spotkanie, może odmienić całe nasze życie, a szalone zbiegi okoliczności sprawić, że zaczniemy kwestionować rzeczywistość. Ten świat jest znacznie bardziej niebezpieczny niż mo...