Stanąłem przy oknie, zerkając na pogrążające się w mroku ulice Zurychu, zastanawiając się jakim cudem się tutaj znalazłem. Tym razem przeszedłem sam siebie w skali głupich pomysłów i to w imię czego? Nie miałem nawet racjonalnego powodu, żeby się w to pakować oprócz tego intrygującego spojrzenia nieznanej mi kobiety. Bo tak naprawdę ile o niej wiedziałem? Mówię na nią Enigma, bo nie mam pewności, czy kiedykolwiek poznam jej prawdziwe imię, bo naprawdę nie wierzę w te bajeczki, które mi wcześniej opowiadała.
Było mi głupio po całej zaistniałej przed chwilą sytuacji. Nawet gdy usłyszałem ciche kroki za sobą, nie chciałem się odwrócić. Nie byłem pewien, czy jestem gotów na jej oceniające spojrzenie. Pytanie, czy ma mnie za naiwnego, czy za dupka, który chciał ją przelecieć.
W końcu niemal czułem na sobie jej palące spojrzenie. Czas zachować się jak dorosły człowiek, już niedługo każdy z nas pójdzie w swoją stronę i mam nadzieję, jak najszybciej o sobie zapomnimy.
Odwróciłem się, ale to, co zobaczyłem, lekko mnie zaskoczyło. Enigma stała, przyglądając się mi z uśmiechem, który chyba miał być sympatyczny, ale wyglądał dość przerażająco, mimo tego jak piękna była. Widać uśmiech nie był dla niej najbardziej naturalny, przynajmniej ten szczery. Jej naturalne blond włosy, wciąż trochę mokre, po wziętym przez chwilę prysznicu, zostawiały wilgotne plamki na luźnej białej koszulce.
W dłoni trzymała butelkę wina i dwa kieliszki. Może to po to przed chwilą wzywała obsługę. Starałem się wtedy udawać, że nie istnieję w drugim końcu apartamentu.
— Pomyślałam, że teraz możemy się naprawdę upić — powiedziała, a ja zastanawiałem się, co powinienem teraz zrobić.
— Tak? Ymm, a to nie mamy jakiejś bardzo ważnej misji jutro? — zapytałem, pół żartem.
— Proszę cię, to tylko wino, a poza tym ja przez wiele lat pracowałam na wschodzie — odparła, a ja nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
— Chętnie o tym posłucham — powiedziałem, czując, że wcześniejsza napięta atmosfera ma szansę na poprawę.
— To do dzieła, bo jak na razie jestem na to zdecydowanie za trzeźwa — roześmiała się, chyba dość nerwowo, ale wyjątkowo uroczo.
Muszę przyznać, że kilka godzin i półtora butelki wina później zupełnie nie pamiętałem, czego się obawiałem. Rozmawialiśmy już zupełnie jak starzy znajomi, a nie jak przypadkowi, obcy sobie ludzie, chociaż wciąż nie byłem pewien, czy to dobrze, czy źle.
— Ale jak butem na obcasie? Jezu to musiało boleć — skomentowałem jej dość nieprawdopodobną opowieść.
— Oj tam, zasłużyli sobie, a mi skończyły się kule — powiedziała, śmiejąc się.
— Jakbym oglądał film o Jamesie Bondzie tylko bardziej seksownym — odparłem, zanim zorientowałem się, co właśnie powiedziałem.
— Bez przesady — odpowiedziała tylko — szczególnie że słyszałam plotki o nowej obsadzie — czy ona mi właśnie puściła oczko, czy jednak wino mi zaszkodziło?
— Jak mówisz, to tylko plotki — wyjaśniłem.
— A szkoda — znów ten uśmiech, już zupełnie mniej spięty. — Lubię cię, Hiddleston.
— Yhh? Dziekuję? — powiedziałem, nie powstrzymując śmiechu. — Też jesteś niczego sobie, jakkolwiek masz na nazwisko tak naprawdę.
— Przecież ci mówiłam!
— Przecież skłamałaś!
— A no tak — powiedziała — ale prawdziwe to dużo dziwnych zgłosek, których twoja brytyjska buźka nawet nie wymówi.
— Ohh przestań, nie doceniasz mnie chyba troszkę — odparłem, odstawiając pusty kieliszek po winie, aby zaraz wyciągnąć ten z jej dłoni.
— Tak? Może mi pokażesz, co umiesz? — zapytała, a ja o mało nie upuściłem tego, co trzymałem w dłoni.
— Co masz na myśli?
— Chodź tutaj... — powiedziała przysuwając się. Powiedziała to cicho, a ja zadziałałem zupełnie automatycznie. Nie zastanawiałem się nawet, co miała na myśli.
Tak bardzo powinienem się sprzeciwić, gdy poczułem jej dłoń na swoim policzku. Przecież jeszcze kilka godzin temu dostałem zupełnie sprzeczne do tego wyjaśnienie. Co się zmieniło?
Wątpliwości kłębiły się w mojej głowie, przez ułamki sekund, dosłownie tyle i trwała droga jej ust do moich.
Jakby mnie opętało, zupełnie nie wiedziałem, co się dzieje. Nie byłem niewiniątkiem, umawiałem się z dziewczynami, ale z nią było... cóż inaczej. Nawet jeśli nasza znajomość miała zakończyć się jutro, to cudowne uczucie, oraz alkohol w moich żyłach wygrywało ponad całą resztą.
Wsunąłem dłoń w jej luźne włosy, delikatnie schodząc niżej, kiedy ona pogłębiała pocałunek.
— A podobno to było na pokaz? — zapytałem, próbując okiełznać to, co się działo w mojej głowie.
— Miałam nie wykorzystać okazji, żeby pocałować Toma Hiddlestona? Żartujesz sobie? — uśmiechnęła się, a ja upewniłem się, żeby posmakować tego uśmiechu.
— Więc dlaczego...
— Ohh, zamknij się już — przerwała mi, odpinając chyba trzeci guzik od mojej koszuli.
Po czwartym poszło już znacznie szybciej.
#nota od autora
Ja jeszcze żyję! Ktoś tu jest? Kiedyś nauczę się pisać obiecuję ♥
CZYTASZ
RYZYKOWNA GRA. tom hiddleston ✔
FanfictionNigdy nie wiemy co lub kto stanie na naszej drodze. Przypadkowe spotkanie, może odmienić całe nasze życie, a szalone zbiegi okoliczności sprawić, że zaczniemy kwestionować rzeczywistość. Ten świat jest znacznie bardziej niebezpieczny niż mo...