*Enigma*
Pierwsze strzały wciąż zdezorientowanych Rosjan, nie wymagały nawet szczególnego unikania. Byli zbyt zaskoczeni naszą ucieczką. Jednak wystarczyło im kilka sekund, aby zorientować się, że sobie z nimi zagrałam, a to nie zwiastowało nic dobrego. Hałas, jaki wywołało kilka odpalanych i ruszających z piskiem opon aut, mówił sam za siebie. Mieliśmy spory problem.
— Mamy jakiś plan?! — Spytał nagle Tom, a ja jakby dopiero w tej chwili uświadomiłam sobie jego obecność. No tak, gdyby nie on nie byłabym w ogóle w tej sytuacji. Zastanawiałam się, jak ci ludzie połączyli fakty. Podejrzewałam, że ktoś musiał nas zobaczyć na tamtej gali. To oznaczało, że dopóki nie załatwię wszelkich nie porozumień z tą organizacją, ten przystojny Brytyjczyk, na fotelu obok był w niezłym niebezpieczeństwie.
— Dlaczego do cholery dałeś się złapać?! — Krzyknęłam, chociaż w sumie nie byłam sprawiedliwa. To na pewno nie była jego wina, ale nienawidziłam się pakować w takie akcje z udziałem osób trzecich, jeszcze w tym przypadku kompletnie bezbronnych. — Sprawdź przynajmniej, czy nie masz podsłuchu, chociaż na pewno już i tak się zorientowali, że ich oszukałam.
Kolejny strzał przyczynił się do utraty tylnej szyby w samochodzie. Mieliśmy ogromne szczęście, że żadne z nas nie oberwało. Znacznie przyspieszyłam, żałując, że nie udało mi się zdobyć lepszego auta. Rosjanie jednak byli coraz bliżej, więc starałam się, jak tylko mogłam uniknąć następnego spotkania. W końcu zrezygnowana, nie mając zbytnio wielu możliwości, skręciłam w pierwszą lepszą polną drogę prowadzącą pewnie donikąd i zgasiłam światła, na tyle szybko, by nie być w zasięgu wzroku kierowców przejeżdżających po głównej drodze aut.
Dopiero kiedy upewniłam się, że ich zgubiliśmy, odwróciłam się w kierunku mojego przypadkowego towarzysza.— Jak w ogóle cię namierzyli? — Zapytałam, bardziej siebie niż jego. — Spotkaliśmy się raz, przypadkiem, a oni i tak się tego doszukali — dodałam.
— Gdybym wiedział...
— Nic byś nie zrobił, nie żartuj — rrzerwałam mu. — Nic ci nie zrobili? — Upewniłam się. Po tych ludziach można było się wszystkiego spodziewać.
— Nie, w porządku — odpowiedział, wciąż widać było zdezorientowanie w jego delikatnie niebieskich oczach. — Co z twoimi rosyjskimi przyjaciółmi? Dadzą mi spokój?
— Na to bym nie liczyła — odparłam. — Najlepiej, gdybyś się, gdzieś ukrył na parę dni — mówiłam, znów odpalając samochód i ruszając w stronę miasta, jednak zupełnie inną drogą niż poprzednio. — Przynajmniej dopóki nie załatwię wszystkiego, czego ode mnie oczekują.
— Mogę ci zadać niewygodne pytanie? — Jego grzeczność, była równocześnie irytująca i na swój sposób urocza.
— Jeśli musisz...
— Zastanawiam się, czy jesteś bardziej po jasnej, czy ciemnej stronie mocy? — Nie wierzyłam w tamtej chwili w niego, naprawdę. Starałam się nie parsknąć śmiechem, słysząc jego słowa.
— Co dokładnie masz na myśli? — Dopytałam.
— Czy jeśli teraz zatrzymałaby nas policja, to co by się wydarzyło? Aresztowaliby cię? Ostatnio chyba miałaś problemy z wizerunkiem.
Delikatnie mówiąc.
Nie miałam ochoty jednak mu się teraz tłumaczyć. Odkąd jednak się spotkaliśmy na tamtej gali, wpadałam w coraz gorsze kłopoty, dopiero teraz udało mi się znaleźć jakiś punkt zaczepienia. W chwili, kiedy myślałam, że uda mi się wszystko naprawić, znów pojawił się on.
Może był zwiastunem kolejnej porażki, która będzie następnym krokiem do zniszczenia mnie, jak poprzednio. A może zarówno początek tej całej szalonej sytuacji, jak i koniec w jakiś magiczny sposób, był z nim związany. To kompletnie głupie, ale kolejne, no może nie aż tak przypadkowe spotkanie było dla mnie na tyle nieprawdopodobne, że nie do końca wiedziałam jak mam to interpretować.
— Wciąż nad tym pracuję, więc jak gdzieś zobaczysz policję, to daj znać — odpowiedziałam. — Musimy cię gdzieś ukryć na ten czas...
— A ty? — Pytał, posyłając mi znów spojrzenia, którymi wydawało się, że był wstanie przejrzeć mnie na wylot.
— A ja postaram się uporać z całą tą sytuacją — po co ja mu to właściwie mówiłam? — Powinno zająć tylko kilka dni.
— Może potrzebujesz wsparcia? — Zapytał, uśmiechając się, w bardzo naiwny sposób.
— Nie ma mowy.
— Mogę się przydać — nie odpuszczał.
— Nie nadajesz się — ucięłam. — Będziesz mi tylko przeszkadzał.
— Z tobą będę bezpieczny— to akurat fakt. Naprawdę nie wiem, co mi odbiło w tamtej chwili, ale przez moment wydało mi się to dobrym pomysłem.
— Niech ci będzie — pożałowałam tego już w momencie wypowiadania tych słów.
Miałam teraz doskonały widok, jego uśmiechu, jak u pięciolatka w dzień dziecka, kiedy reflektory aut z naprzeciwka oświetlały jego idealne rysy twarzy. Oby przeze mnie nie zginął. Byłoby naprawdę szkoda.
CZYTASZ
RYZYKOWNA GRA. tom hiddleston ✔
FanfictionNigdy nie wiemy co lub kto stanie na naszej drodze. Przypadkowe spotkanie, może odmienić całe nasze życie, a szalone zbiegi okoliczności sprawić, że zaczniemy kwestionować rzeczywistość. Ten świat jest znacznie bardziej niebezpieczny niż mo...